Do przerwy 1:0
Dziesięć tysięcy na krakowskie hospicjum i opublikowanie sprostowań. Taki wyrok zapadł w trybie wyborczym po doniesieniu PO. Wyrok zapadł zaocznie, wszak pozwanym było PiS. Szczęśliwie wynik kampanii decydował się będzie poza salą sądową. Pytanie, czy poziom emocji po tym orzeczeniu opadnie, a poziom debaty wzrośnie, czy może odwrotnie?
Wygrało literalne rozumienie prawa, co do zasady, w kraju o braku ugruntowanych nawyków poszanowania ładu instytucjonalnego, pożądane. Jeśli – tym razem w trybie zwykłym – postępowanie wszczęte w związku z zawiadomieniem, jakie PiS złożyło do PKW zakończy się równie jednoznacznym orzeczeniem odgwiżdżemy 2:0.
Rzecz idzie bowiem o szacunek dla przyjętych wedle demokratycznych reguł zasad, których norma prawna jest emanacją. W tym sensie wygrani możemy się czuć wszyscy. Pytanie, czy również po wyborach będziemy mogli powiedzieć to samo. Jeśli ewentualni przegrani uznają werdykt demokracji, wówczas pojawi się szansa na zerwanie ze szkodliwą manierą kontestowania własnego państwa i podważania mandatu do sprawowania władzy, tylko dlatego, że ów mandat nie odpowiada naszym indywidualnym wyborom. Logika sporu powinna ustąpić logice współzawodnictwa, bowiem wówczas logiczną konsekwencją przegranej jest szansa na rewanż. Pod warunkiem, że sędziami będziemy my wszyscy.