60 minut na godzinę
Tytuł satyrycznej audycji z radiowej 3-ki wydaje się uzasadniony, pomimo, że odniosę się do sprawy-jak się zdaje-poważnej. 60-cio minutowe wystąpienie premiera rozwiało wątpliwości - w każdym razie na tyle, by przewagą 17-tu głosów uzyskać wotum zaufania. To w warunkach arytmetyki sejmowej jest sukcesem, zwłaszcza gdy zważyć podgrzanie atmosfery kontrowersjami wokół tzw. kompromisu aborcyjnego.
Już w debacie parlamentarnej zabrakło powagi i rzeczowości-dominowały stereotypy i emocje, które, zwłaszcza w wystąpieniu Janusza Palikota, były bardziej zagrane niż faktyczne. Odpowiedzialność i zaufanie-słowa klucze w wystąpieniu Donalda Tuska, obok deklaracji, że „nie wpuścimy kryzysu”, stanowiły wiodące wątki, których konkluzję zamknąć można obietnicą wygenerowania w kolejnych latach setek miliardów na inwestycje.
Te zapowiedzi w konkret ma przekuć minister finansów, ale bez obawy popełnienia błędu można stwierdzić, że niebawem Komisja Europejska odstąpi od procedury nadmiernego zadłużenia wobec Polski, zaś kolejny okres programowania Unii Europejskiej na lata 2014-2020, oznaczać może w wariancie optymistycznym kwotę stanowiącą równowartość nawet 300 miliardów złotych.
Najbliższe dwa lata, które mają przeprowadzić nas przez czas do spodziewanej poprawy koniunktury gospodarczej, to zapowiedź inwestycji z udziałem kapitału prywatnego, animowanych przez nowy byt, określony przez byłego dla odmiany premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego jako – Inwestycje Polskie.
Otwarte pozostaje pytanie, skąd wygenerować kapitały konieczne dla realizacji tyleż ambitnych, co mglistych zapowiedzi. Tu jak się zdaje 60 minut na godzinę, to stanowczo za mało, by znaleźć obiecane 40 miliardów złotych.