2 biliony euro na integrację byłego NRD z RFN
Niemieccy ekonomiści i socjolodzy, którzy obserwują zrastanie się zachodnich i wschodnich landów, nie mogą się nadziwić powolności tego procesu. Duży artykuł poświęcił temu renomowany dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, a 18 lipca konferencję na ten temat zorganizuje Izba Przemysłowo-Handlowa w Lipsku.
W ramach tzw. Paktu Solidarnościowego (Solidarpakt) do pięciu wschodnich landów płyną dziesiątki miliardów euro, do chwili obecnej około dwóch bilionów. Mimo to w ocenie instytutu IFO z Drezna, „w dającej się przewidzieć przyszłości Wschód nie zbliży się poziomem do Zachodu”. Przez lata obszar między Łabą a Odrą notował wysokie stopy wzrostu, powstawały tam nowe autostrady, a stare były modernizowane, budowano nowe domy, fabryki, hotele. Ten proces doganiania jednak się zatrzymał.
Nadal Wschodnie Niemcy rozwijają się wolniej
Według najnowszych danych, w zeszłym roku wzrost gospodarczy na Zachodzie wyniósł 2,4 proc., a na Wschodzie tylko 1,4 proc. Produkt gospodarczy na głowę, świadczący o wydajności gospodarki, w dawnej RFN to 40.000 euro, zaś w dawnej NRD zaledwie 27.000. Również stopa bezrobocia jest inna tu i tam: na wschód od Łaby 7,4 proc., a na zachód o dwa punkty procentowe mniej.
Homo sovieticus czy to po prostu Wschód?
Kolosalny skok dobrobytu i jakości życia „wschodniaków” nie ulega wątpliwości. Coś jednak ciągle hamuje pełny rozkwit nowych landów. Utrzymują się kompleksy niższości, inne nawyki i wzorce. Różnice te bynajmniej nie maleją w miarę upływu lat. Raczej dają o sobie znać silniej, też politycznie.
W zeszłorocznych wyborach do Bundestagu na skrajnie prawicową, nacjonalistyczną partię Alternatywa dla Niemiec (AfD) głosował co piąty były NRD-owiec i co dziesiąty „zachodniak”. Eksperci tłumaczą to brakiem wyrobienia politycznego na Wschodzie, mniejszym obyciem z cudzoziemcami i tym samym większą podatnością na ksenofobiczne hasła. Także sympatią dla autorytaryzmu. Innymi słowy: to spuścizna państwa Ulbrichta i Honeckera.
Część ekspertów uważa, że muszą minąć lata, bo dopiero kolejne pokolenia „wschodniaków” zdołają wyzbyć się nawyków i kompleksów. I wtedy zaniknie drastyczność podziału na Ossis i Wessis.
Niemcy powinni pozostać po zachodniej stronie Łaby?
Innego zdania jest brytyjski naukowiec James Hawes. Jego wydana w czerwcu książka „The shortest History of Germany” wywołała w Niemczech spore poruszenie.
Główna teza książki jest taka, że obszar na wschód od Łaby był w historii źródłem wszelkich nieszczęść dla Niemiec i Europy. Tam zaczynały się katastrofy: narodowy socjalizm, wypędzenie prawie wszystkich Niemców z Europy Wschodniej i wreszcie podział Niemiec. A wszystko dlatego, że niemieccy osadnicy zamiast gospodarzyć na miejscu od XII wieku parli na Wschód za Łabę, by odbierać ziemię tamtejszym Słowianom.
Zdaniem Brytyjczyka, rząd w Berlinie powinien zaprzestać faworyzowania nowych landów i przeznaczać więcej pieniędzy na zachodnie projekty, w tym zbliżenie francusko-niemieckie. Hawes powiedział w jednym z wywiadów: „Dwa biliony euro utopiono na Wschodzie, a ludzie i tak opuszczają ten obszar!”.
Faktycznie, według prognoz rządowych, w ciągu następnych 20 lat z nowych landów wyjedzie na Zachód jeszcze 14 proc. obywateli. Już dziś jest sporo wyludnionych obszarów, zwłaszcza blisko granicy z Polską. Innymi słowy, ani miliony, ani miliardy, ani biliony trwale nie zlikwidują gospodarczej, politycznej i mentalnej struktury, która kształtowała się przez stulecia. Podział na Ossis i Wessis szybko nie zniknie.