Życie po życiu: „Stara Kablownia”

Życie po życiu: „Stara Kablownia”
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Nowe technologie i produkty, nawet te rewolucyjne, wchodzą do codziennego użytku powoli, stopniowo zastępując swoich poprzedników. Nawet tak rewolucyjne wynalazki jak oświetlenie elektryczne, napęd parowy, spalinowy czy elektryczny potrzebowały wielu lat na upowszechnienie i masowe wykorzystanie. Tak samo było z telefonem, radiem, telewizją. Czas, jaki był potrzebny nowym wynalazkom na znalezienie masowego zastosowania, uległ w XX wieku zasadniczemu skróceniu. Nawet to gigantyczne tempo, w którym dzisiaj rozprzestrzeniają się nowe idee, technologie, usługi lub produkty, nie zmienia ich ewolucyjnego charakteru. Pewne nowe funkcjonalności są już tylko w nowym produkcie, ale jego starsze wersje poddane metamorfozie, znajdują zastosowania w innych lub bardziej wyrafinowanych obszarach.

Jerzy Cichowicz

Ten fenomen możemy dzisiaj obserwować w przypadku fotografii analogowej i wykorzystania profesjonalnych lustrzanek. Podobnie będziemy zaskoczeni, jeżeli znajdziemy się w sklepie dla miłośników muzyki z płyt analogowych. Możemy tam kupić najnowsze audiofilskie gramofony i wzmacniacze lampowe, które wykorzystują bardzo stare technologie przetwarzania dźwięku. Jednakże, dzięki zastosowaniu najlepszych materiałów i współczesnych metod wytwarzania, są co do jakości dźwięku – bezkompromisowe. Dowodzi to słuszności twierdzenia, że ceną postępu i masowości zastosowań jest zazwyczaj kompromis co do jakości.

W tym odcinku opowiem o zmianach, które następując powoli, zrewolucjonizowały moje biurko – zniknęły z niego prawie wszystkie kable. Można to zobaczyć na fotografii 1.

Biurko autora – dzięki bezprzewodowej klawiaturze i gładzikowi zniknęły z niego kable

Pamiętam, jak jeszcze niedawno za wszystkie komputery, monitory, klawiatury, myszki, drukarki w firmach odpowiadali INFORMATYCY. Ich utrapieniem były częste awarie komputerów oraz oprogramowania. Było to spowodowane niedopracowanymi pod względem ergonomii programami oraz niską kulturą techniczną użytkowników komputerów, którzy uczyli się ich obsługi w pracy – już jako ludzie dorośli. Znałem przed laty eksperta, który, pełniąc funkcję szefa działu informatyki, poszukiwał przyczyn skomplikowanych awarii komputerów i drukarek za pomocą wahadełka. To było takie samo wahadełko, jakim radiesteci poszukują zaginionych ludzi, oznaczają strefy geopatyczne i znajdują cieki wodne. Było w tym dużo magii i zwykłej szarlatanerii, a także częstej wówczas ignorancji.

Autorytet firmowych informatyków zbudowany był często na ich dziwnym i niezrozumiałym dla zwykłych śmiertelników języku oraz trudnej do przeniknięcia plątaninie kabli, która wypełniała po sufit ich pilnie strzeżone pomieszczenia. Sami informatycy nie byli w stanie tej plątaniny ogarnąć, pomimo wielu pomocniczych urządzeń i materiałów. Specjalne korytka, spinacze i grzebienie do ujmowania kabli i przewodów w zgrabne i estetyczne wiązki, złączki przejściówki, przedłużacze, przypinane do wtyczek etykietki z opisem – stanowiły tylko drogie gadżety, a koszmarny bałagan pozostawał, czyniąc tworzących go pracowników niezastępowalnymi ekspertami od kombinacji trzech klawiszy restartujących komputer (Ctrl+Alt+Del). Ten sarkazm może usprawiedliwić bardzo niski poziom wiedzy technicznej wielu luminarzy informatyki, którzy swoją karierę rozpoczęli w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Od wielu lat jest już zupełnie inaczej. Zawdzięczamy to przede wszystkim edukacji oraz dostępności komputerów. Powszechność przenośnych urządzeń z praktycznie stałym dostępem do internetu uniezależniła użytkowników komputerów od informatyków. Ta grupa profesjonalistów wyspecjalizowała się w często bardzo wąskich dziedzinach i nikomu z nas nie przyszłoby do głowy prosić ich o pomoc w zalogowaniu się do poczty, przy wykonywaniu kopii zapasowej dysku czy też podłączeniu laptopa do rzutnika itp. Jeżeli mamy problemy, to korzystamy z informacji odnalezionych w internecie, czasami z dostępnej dokumentacji oprogramowania, a najczęściej rady kogoś takiego jak my sami i – co najważniejsze – korzystającego z podobnego oprogramowania.

Znikające ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI