Zmiany klimatyczne – czy ubezpieczenia będą droższe?

Zmiany klimatyczne – czy ubezpieczenia będą droższe?
Fot. stock.adobe.com/mbruxelle
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Wysokie temperatury, susze, trąby powietrzne, brak wody - to wszystko wpływa na szkodowość i stawia nowe wyzwania przed ubezpieczycielami.

#ReginaSkibińska: Wielu ubezpieczycieli ubezpiecza inwestycje węglowe (np. #PZU), wspierając tym samym niekorzystne zmiany klimatyczne #Allianz @PIU_org_pl @DeloittePolska @AXAPolska @GrupaPZU

Kolejne miejscowości mają kłopoty z dostawami wody, a to może spowodować łańcuch problemów, skutkujących szkodami. Jeszcze gorzej by było, gdyby zabrakło prądu. Niedawny blackout w Argentynie pokazuje, że to nie jest zagrożenie tylko teoretyczne.

Coraz gorętsze i bardziej suche lata w Polsce powodują większe zapotrzebowanie energetyczne, m.in. z powodu używania klimatyzacji. Intensywność zjawisk ekstremalnych (burze, gwałtowne wiatry), to zagrożenie dla infrastruktury przesyłowej.

Kosztowny blackout

Ubezpieczyciele w zeszłym roku policzyli, jakie byłyby koszty blackoutu. Gdyby doszło dziś do trwającego osiem godzin przerwania dostaw prądu, to koszty awarii na terenie całej Polski sięgnęłyby 2,6 mld zł  – podaje raport „Klimat ryzyka. Jak prewencja i ubezpieczenia mogą ograniczyć wpływ katastrof naturalnych na otoczenie”, przygotowany przez Polską Izbę Ubezpieczeń wraz z firmą doradczą Deloitte.

Jest to wielkość porównywalna z oszacowanymi kosztami suszy w Polsce w 2018 r. Blisko 1,2 mld zł strat przypadłoby na przemysł przetwórczy, a 551 mln zł straciłyby gospodarstwa domowe.

Blackout, podobnie jak powodzie czy nawałnice, wpływa nie tylko na tych, którzy są bezpośrednio poszkodowani, ale prowadzi tez do przerwania łańcucha dostaw i powstaje efekt domina z kolejnymi poszkodowanymi.

W przypadku największych katastrof efekty są globalne.  Na przykład trzęsienie ziemi w Japonii w 2011 r. odbiło się na branży motoryzacyjnej na całym świecie, gdyż utrudnienia w produkcji komponentów do samochodów spowodowało zamknięcie fabryk w USA.

Ubezpieczyciele przypominają o polisie BI (business interruption), czyli od utraty zysku, która zapewnia ochronę w tego typu sytuacjach dzięki temu, że rekompensuje zysk utracony na skutek przerwy w działalności.

Ważna prewencja

Same ubezpieczenia nie wystarczą do pokrycia kosztów katastrof. Raz, że polisy byłyby bardzo drogie, a dwa – na wielu terenach zdarzenia o charakterze katastroficznym są już niemal pewne (tak jest w wielu miejscach w Polsce z suszą), a ubezpieczyć się można tylko na wypadek zdarzeń przyszłych i niepewnych.

Kluczem powinna być prewencja oraz rozwiązania systemowe. Jak podaje raport klimatyczny PIU, jedyną skuteczną bronią przed tego typu zjawiskami jest spójna strategia zarządzania ryzykiem katastrof, uwzględniająca rolę administracji centralnej, samorządów i sektora prywatnego. Ubezpieczenie nie zastąpi zarządzania ryzykiem, jest tylko jego elementem.

Z drugiej strony ciągle wielu ubezpieczycieli ubezpiecza inwestycje węglowe (np. PZU), wspierając tym samym niekorzystne zmiany klimatyczne. Czyli z jednej strony oferują ubezpieczenia na wypadek szkód spowodowanych przez klimat, a z drugiej przyczyniają się pośrednio do tych szkód.

Są jednak podmioty, które w ubiegłym roku zadeklarowały wycofanie się z ubezpieczania nowych mocy, wśród nich są Axa i Allianz. „Nie mamy wyboru. Świat z temperaturą wyższą o 2°C pewnie da się ubezpieczać, jednak przy ociepleniu o 4°C będzie to już niemożliwe” – to cytat z byłego prezesa francuskiego koncernu ubezpieczeniowego Axa, Henriego de Castriesa.

Źródło: aleBank.pl