Zagranica: Nadchodzi czas reform (cz.1)

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

bank.2010.05.foto.55.a.150xNiezależnie od tego, w jakiej fazie wychodzenia z zapaści (naprawdę) znajduje się gospodarka Stanów Zjednoczonych, proces ożywienia bez drastycznych reform systemu finansowego i bankowego nie potrwa długo. Amerykanie zaczynają to już rozumieć.

Jan M. Fijor

Świadczy o tym chociażby wzrost popularności kongresmana libertarianina Rona Paula, jedynego polityka, który zdaje sobie sprawę z tego, że bez likwidacji systemu rezerw cząstkowych, przywrócenia standardu złota, a zwłaszcza odejścia od retoryki państwa opiekuńczego, Stanom Zjednoczonym, a za nimi reszcie świata, grozi totalny krach. Z racji czysto dokumentacyjnych odnotujmy tylko, że w przeprowadzonych pod koniec lutego br. „próbnych” wyborach kandydata Partii Republikańskiej na kolejnego prezydenta, zdobył on aż 32 proc. głosów, drugi był Matt Romney (21 proc.), pozostali otrzymali po 3-5 proc.

Dobrze, czyli źle

Dwóch lat potrzebował wskaźnik giełdy nowojorskiej, Dow Jones Industrial Average, by – po spadku z poziomu 14 000 punktów jesienią 2007 r. – ponownie pokonać granicę 10 000 punktów, którą uznano za koniec trendu spadkowego. I rzeczywiście, ostatni kwartał ub. roku to w Stanach Zjednoczonych rozwój w tempie pok. 6 proc., nienotowany od początku millenium. Zapowiadało się więc byczo. Bank inwestycyjny Goldman Sachs wypłacił swoim bankierom rekordowe bonusy świąteczne. Większość banków odnotowała zyski. Nawet Citi Bank. Nawet przemysł motoryzacyjny. Po ostatnim rekordowym spadku cen z lata ub. roku jesienią 2009 r. na rynku nieruchomości zaczął się ruch. Odtrąbiono koniec kryzysu. Pakiety stymulujące, najpierw Busha, potem Obamy, obudziły kolosa – wołała Nancy Pelosi, szefowa rządzącej większości demokratycznej. Jeszcze żeby tylko bezrobocie zaczęło spadać – marzył prezydent Obama. Ale nie spadało. I co? Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego prezydenckie notowania spadają na łeb na szyję? Giełda wchodzi wprawdzie w fazę byka, ale w tym samym czasie ospałe przez ostatni rok złoto zbliża się ponownie do rekordowej granicy 1100 dolarów za uncję. Bezrobocie – mimo kreatywnej księgowości i trików propagandowych – przekroczyło magiczną barierę 10 proc. Nawet Alan Greenspan przyznaje, że stymulowanie gospodarki nie działa. Dolar po chwilowych wzrostach znów traci na wartości. Wprawdzie ostatnio poprawiły się notowania dolara w stosunku do euro, ale to tylko zasługa euro osłabionego groźbą niewypłacalności Grecji, Hiszpanii, Włoch i Portugalii. Groźba dwucyfrowej inflacji wydaje się być w USA coraz wyraźniejsza. Spada aktywność rynku nieruchomości, który w lutym 2010 r. osiągnął najniższy poziom od ponad 35 lat. Spada produkcja przemysłowa, a straty notują nawet takie pewniaki, jak Microsoft i MacDonald’s. Na domiar złego, Amerykanów czeka drastyczna podwyżka podatków, a także upaństwowienie służby zdrowia. Wygląda na to, że już pod koniec jesieni 2010 r. może rozpocząć się kolejna recesja, kto wie czy nie gorsza od ostatniej. Tym razem pęknie bańka niespłacanych kredytów hipotecznych, za któ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI