Z czym się mierzy Rishi Sunak, nowy brytyjski premier?

Z czym się mierzy Rishi Sunak, nowy brytyjski premier?
Fot. stock.adobe.com / pcruciatti
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Rishi Sunak staje się trzecim premierem swojego kraju w tym roku. Pewnie nikt tak dobrze jak były i doświadczony minister finansów nie rozumie tego, w jaki sposób polityczny chaos i niestabilność na rynkach finansowych może zaszkodzić reputacji państwa. Czy 42-letni polityk poradzi sobie ze wszystkimi wyzwaniami? - zastanawia się Szymon Stellmaszyk Doradca Zarządu ZBP w Zespole ds. współpracy międzynarodowej.

Sunak po wyborze na lidera Partii Konserwatywnej podkreślił, że potrzebna jest jedność w szeregach partii i stabilność w kraju. Rentowność dwuletnich brytyjskich obligacji spadły już o 41 pb po tym, jak przyszły premier powiększał przewagę nad swoimi kontrkandydatami w nadziei, że jego zwycięstwo scementuje ostrożność fiskalną.

Krótkie, ale kosztowne dla gospodarki rządy Liz Truss

To, co wydarzyło się następstwie przedstawienia tzw. „mini-budżetu” z września nie ma odniesienia w historii brytyjskiej gospodarki. Szkód krótkich rządów pani Truss jest wiele.

Według szacunków Bloomberg Economics ten czas będzie kosztował PKB w 2023 r. o ok. 2 proc. mniej w porównaniu z prognozami sprzed 23 września.

Gospodarka brytyjska jest też przez to na ścieżce do skurczenia się o 1,4 proc. w br., w porównaniu do 0,5 proc. wzrostu przewidywanego na początku września. Ekonomiści przewidują nadto, że inflacja wzrośnie do 12 proc. w kwietniu, a stopy procentowe do 4,25 proc. do maja z 2,25 proc. dziś.

Nic więc dziwnego, że wartość funta szterlinga wzrosła na wieść o rezygnacji premier Truss.

Zdaniem analityków wniosek jest jeden. Polityka monetarna i fiskalna muszą zostać zgodnie zacieśnione, gdy kraj będzie próbował odzyskać wiarygodność nie tylko na rynkach finansowych. Brytyjskie zawirowania dotknęły bowiem nie tylko symbolicznie inne kraje.

Czytaj także: Rishi Sunak nowym premierem Wielkiej Brytanii>>>

Brytyjski kryzys straszy Czechów i Holendrów

Np. Petr Koblic, szef praskiej giełdy, apelował do czeskich polityków, aby nie powtarzali błędów Wielkiej Brytanii, która „bawiła się zaufaniem w ostatnich dniach i kosztowało to kraj miliardy”.

W ten sposób odniósł się do jednodniowego wstrząsu na lokalnej giełdzie po niespójnych wypowiedziach polityków koalicji rządowej w sprawie planu podatku od nadmiernych zysków w sektorze energetycznym i bankowym.

„Zaufanie jest podstawową wartością, do której każdy rynek kapitałowy dąży w swoich inwestorach” – przypomniał prezes giełdy.

Czeskie Ministerstwo Finansów zaproponowało, aby nadzwyczajna opłata dotyczyła zysków w latach 2023-2025, ale niektórzy politycy twierdzili, że należy uwzględnić już zyski z br. Przez to producent energii elektrycznej CEZ miał jeden z najsłabszych dni w roku. Jego kurs akcji spadał o ponad 6 proc. i stracił 17,5 miliarda koron.

Holenderski bank centralny poinformował z kolei, że wezwał fundusze emerytalne do zrewidowania gotowości do przetrwania w środowisku nagłego wzrostu stóp procentowych w następstwie zamieszania na rynku brytyjskim.

Holenderskie fundusze emerytalne mają dokonać przeglądu posiadanych aktywów, a mają ich łącznie o wartości 1,5 biliona euro. Te fundusze w mniejszym stopniu korzystają z zabezpieczeń stóp procentowych niż brytyjskie odpowiedniki i korzystają też z większego i bardziej płynnego rynku obligacji rządowych strefy euro.

Fundusze holenderskie sprzedały w I połowie br. 88 miliardów euro inwestycji.

„Kiedy wzrost stóp procentowych następuje stopniowo, nie ma ryzyka płynności” – twierdzi bank centralny, ale kryzys płynności jest wciąż możliwy i to, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii, jest nowym scenariuszem. Należy więc odpowiednio dostosować testy warunków skrajnych.

Suma wszystkich strachów

Bank Anglii dobrze zna Rishi Sunaka z jego poprzedniej funkcji w rządzie, a współpraca z nim zapowiada się lepiej niż z poprzedniczką. Wynika to także z ostatniego przesłuchania przed komisją Izby Gmin, gdy przedstawiciele banku centralnego tłumaczyli swoje działania podczas niedawnego kryzysu.

Przyznali, że znaleźli się w sytuacji, w której część brytyjskich rynków finansowych „całkowicie wyrwała się spod kontroli” w trakcie wyprzedaży na rynku obligacji rządowych. Ujawniono szczegóły nadzwyczajnej interwencji podkreślając wyzwanie polegające na zaprojektowaniu ograniczonej akcji, która przywróciłaby stabilność bez utrudniania polityki pieniężnej, a nadto przebiegła w bardzo krótkim czasie.

Sunak będzie musiał także poprawić współpracę ze szkockim rządem, który zaprezentował właśnie swój strategiczny dokument „Budowanie nowej Szkocji” snujący wizje niepodległego kraju poza Wielką Brytanią.

Szkocja planuje w przyszłym roku referendum niepodległościowe i w konsekwencji zamierza utworzyć swój bank centralny i biuro zarządzania długiem. Niepodległa Szkocja przeszłaby też na stosowanie własnej waluty „tak szybko, jak to możliwe”.

Do tego czasu używany byłby jednak funt szterling, a wiele aspektów polityki pieniężnej byłoby nadal ustalanych przez Bank Anglii. Nicola Sturgeon, szefowa szkockiego rządu, zapowiada, że niezależny bank centralny powstałby z kompetencją nadzoru nad polityką monetarno-gospodarczą oraz odpowiedzialnością za stabilność finansową.

Co ciekawe, wejście do Unii Europejskiej, które też jest priorytetem Szkocji, miałoby nastąpić z zachowaniem własnej waluty. Czy byłoby to do przyjęcia dla samej Unii pozostaje dziś pytaniem retorycznym. 

Dla Sunaka najistotniejsze będzie jednak poradzenie sobie z gospodarką w najbliższych miesiącach i pokonanie kryzysu energetycznego, aby w jak najmniejszym stopniu uderzył w społeczeństwo. Żartuje się, że sondaże poparcia nie mogą być już gorsze dla Konserwatystów.

Jeśli Sunak, dziecko imigrantów, pierwszy premier z azjatyckimi korzeniami i najmłodszy szef brytyjskiego rządu w historii, odniesie sukces, zapomni mu się jego bogactwo i brak poparcia szeregowych członków partii na starcie. Wielka Brytania to przecież kraj imigrantów i demokracja parlamentarna.

Źródło: aleBank.pl