Wzrost cen prądu w 2020, ekonomiści oceniają skutki

Wzrost cen prądu w 2020, ekonomiści oceniają skutki
Fot. stock.adobe.com/Pio Si
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Ekonomiści pytani przez aleBank.pl uważają, że zmiany cen energii elektrycznej nie nadszarpną budżetów domowych, chociaż decyzja URE, "zamrażająca" podwyżki 3 z 4 spółek energetycznych i dopuszczająca stosunkowo niewielkie wzrosty cen w przypadku czwartej spółki, może tylko odwlec to co nieuniknione

Janusz#Jankowiak: Marża, z której do tej pory firmy opłacały wzrost kosztów, nie przerzucając go na odbiorców końcowych, czyli na nas wszystkich, już się wyczerpuje #URE @PKOBP @HeritagePolska

Najbardziej pesymistyczny scenariusz na przyszłość zarysował nam Janusz Jankowiak główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. W jego opinii to, co się dzieje obecnie na rynku energetycznym, obciążone jest dużym ryzykiem.

Co nie uderzy bezpośrednio w gospodarstwa domowe na skutek odroczenia podwyżek dla odbiorców indywidualnych i tak nadejdzie, w postaci wyższych cen energii w firmach, szczególnie tych bardziej energochłonnych.

2,5 mld zł strat firm energetycznych

Marża, z której do tej pory firmy opłacały wzrost kosztów, nie przerzucając go na odbiorców końcowych, czyli na nas wszystkich, już się wyczerpuje. Firmy zaczną w końcu wkalkulowywać rosnące koszty wykorzystania energii w ceny – przewiduje Janusz Jankowiak.

W opinii Jankowiaka mamy obecnie do czynienia z problemem o charakterze systemowym: zablokowanie możliwości podwyższenia cen narazi spółki energetyczne na straty, które ekonomista szacuje na ok. 2-2,5 mld zł rocznie, a problem sztucznego podtrzymywania cen nie zniknie, tylko wróci.

Są to przy tym spółki także giełdowe, więc cała sytuacja odbije się nie tylko na akcjonariuszach prywatnych, ale także państwowych udziałowcach tych spółek – sądzi Jankowiak.

Inflacja pozostanie w ryzach

Z kolei Piotr Bujak, główny ekonomista i dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych w PKO Bank Polski uważa, że zakładając nawet 10-procentowy, przyszłoroczny wzrost opłat, wliczając w to zarówno opłatę za zużycie energii oraz opłatę dystrybucyjną, byłby odczuwalny dla naszych kieszeni.

10-procentowa podwyżka podbija też inflację o 0,4 pkt. proc. Tak się jednak na razie nie stanie, co stoi w zgodzie z deklaracjami przedstawicieli rządu, że wzrostów cen energii nie będzie – powiedział nam Piotr Bujak.

Trzeba jednak pamiętać, że 3 spółki, których URE nie przyjął wniosków, mogą je skorygować. Wystąpiły o podwyżkę wynikającą z rachunku ekonomicznego, uwzględniającą wzrost kosztów wytwarzania energii, kierując się troską o dobro swoich firm. Obecnie mają podstawy do tego, by złożyć nowe wnioski o podwyżki.

Nie jest więc wykluczone, że zrobią to już za kilka tygodni, a URE zechce tym razem nowe taryfy zaakceptować, uznając je za uzasadnione – uważa ekonomista.

Przewiduje, że podwyżki wejdą w życie, jednak niższe, niż miały być pierwotnie i z pewnym opóźnieniem. Ich rozmiary pozwolą jednak utrzymać inflację w ryzach, która w pierwszej części 2020 r, wzrośnie do ok. 3,5 proc., zaś w drugiej, szczególnie po pierwszym kwartale, będzie już spadać, bo zacznie działać efekt wysokiej bazy cen żywności.

Na koniec przyszłego roku inflacja może znów oscylować na poziomie ok. 2 procent.

– Jeśli chodzi o podwyżki energii dla firm, gdzie rynek jest uwolniony, to uważam, że w niewielkim stopniu odbiją się one na konsumentach oraz na inflacji – powiedział aleBank Piotr Bujak.

Energia nie najważniejsza

Dość spokojny jest też Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. Jeśli miałyby się spełnić prognozy NBP zakładające przyszłoroczny, ok. 7 procentowy wzrost kosztów energii elektrycznej, to inflacja na początku przyszłego roku sięgnie 3,5 procent i może nawet nieco więcej, co oczywiście odczujemy w naszych portfelach.

– Trzeba jednak przy tym mieć na uwadze, że wydatki na energię elektryczną, w porównaniu np. z wydatkami na ogrzewanie, nie mają znaczącego udziału w budżetach gospodarstw domowych – podsumował Bartosz Turek.

Źródło: aleBank.pl