Wierzyć, ale także myśleć

Wierzyć, ale także myśleć
Andrzej Lazarowicz. Źródło: aleBank.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Dobrze jest w coś wierzyć. A nawet wiary owej bronić. Byle nie stać się fanatykiem, który nic oprócz owej wiary do siebie nie dopuszcza, podkreśla Andrzej Lazarowicz.

„Człowiek to brzmi dumnie”, stwierdził onegdaj pisarz rosyjski Maksym Gorki. Jeśli zgodzimy się z teorią, że Pan Bóg nie tylko człowieka stworzył, ale i uczynił koroną stworzenia, to może jakiś powód do dumy i byłby. Ale tylko wtedy, gdyby domeną powierzoną mu przez stwórcę umiał zarządzać mądrze i sprawiedliwie.

Przez tysiące lat ludzie dokonali wielu wielkich rzeczy – opanowali ogień, rozwinęli medycynę, stworzyli super technologie i umiejętnie je wykorzystują. Rozwinęli się emocjonalnie, potrafią współdziałać, pomagać sobie, być bezinteresownymi.

Jednak wymyślili też wojny, nienawiść, zazdrość, pomówienia. Zwłaszcza te ostatnie wychodzą im znakomicie.

I tylko jakby w cieniu nieco ludzie pozostawili to, o czym mówi ich naukowa nazwa: homo sapiens, czyli człowiek rozumny. A jako taki, ten przedstawiciel rzędu naczelnych wyróżnia się (podobno) „najwyższym stopniem rozwoju ośrodkowego układu nerwowego, psychiki, zdolnością abstrakcyjnego myślenia, rozwinięciem mowy, nadto jest twórcą kultury i specyficznej organizacji życia społecznego”.

Co do tej „specyficznej” organizacji życia społecznego wątpliwości nie mam, wystarczy przecież uważniej wokół się rozejrzeć. Gorzej jednak z tym abstrakcyjnym myśleniem.

Bo choć coraz więcej jest możliwości uczenia się i nawet coraz więcej ludzi z nich korzysta, płacąc przy tym wcale niemało, to raczej zdobywają oni formułki, niż rzeczywiście czerpią z nauki. A szkoda, bo mogliby i intelekt podszkolić, i nieco wiedzy łyknąć.

Przydałoby się to, bo rozglądając się wokół, dostrzegam, że panują u nas wiara i wiedza. Zwłaszcza w samych siebie i głoszone przez naszych idoli idee oraz przekonanie, że mamy recepty na wszystko i nic nam niestraszne.

Czym zatem różni się ta nasza wiara od tej naszej wiedzy? Dużo by o tym mówić, ale najlepiej chyba wyjaśnia to profesor UJ Alosza Awdiejew w książce „Opowiem ci kawał”:

„Ksiądz w kościele wyjaśnia, czym wiara różni się od wiedzy:

– Popatrzcie na Johna i Mary, którzy wraz z dziećmi siedzą tutaj w pierwszym rzędzie. Mary wie, że to jej dzieci, i jest to wiedza. John natomiast wierzy, że to są jego dzieci. I to jest wiara.”

Wiara w coś, kogoś, jakieś idee, potrafi czasami zaburzyć, i to mocno, procesy myślowe. Świadczą o tym dyskusje publiczne, w których oponenci cały czas przerzucają się ciągle tymi samymi argumentami. Jakby nie mogli (nie umieli?) wymyślić nowych. A jak już nie mają nic w zanadrzu, po prostu obrażają przeciwnika.

Tymczasem homo sapiens podobno jest w stanie myśleć abstrakcyjnie, czyli także reagować tak, aby nie obrażając nikogo, pokazać, co się o nim sądzi. Jako argument za tym wykorzystam kolejny cytat wspomnianego prof. Awdiejewa:

„W pierwszym dniu wykładów zarozumiały wykładowca zwraca się do grupy:

– Jeśli w tej grupie są idioci, niech wstaną.

Jeden ze studentów wstaje.

– Czy pan uważa się za idiotę? – pyta wykładowca.

– Nie, ale nie chcę, żeby pan sam tutaj stał.”

Jako człowiek lichej raczej wiary, nie mogę się też nadziwić, że wciąż jest wielu takich, co w obietnice ciągle jeszcze wierzą. Zwłaszcza gdy mówi się w nich, że lepiej będzie dosłownie za chwilę. Owa chwilka dziwnie pasuje mi bowiem do fragmentu z książki Roberta Stillera (tłumacza, pisarza i językoznawcy pochodzenia żydowskiego) „Wielki śmiech po żydowsku”:

„Rabin wykładał, że wieczność to jedna chwilka. Na zakończenie któryś ze słuchaczy poprosił: Rebe, pożycz mi na chwilkę tysiąc złotych. Na to rabin: Z miłą chęcią. Za chwilkę.”

Nie mam nic przeciwko wierze, zwłaszcza że jeśli nawet życia nie ułatwia, to czasem jednak żyć pozwala. Warto wszakże umiejętnie korzystać przy tym z wiedzy. Bo wypróbowywanie recept na wszystko na żywym organizmie może się czasem skończyć tak, jak w jednej z opowieści Jorge Bucaya (argentyńskiego pisarza, z wykształcenia lekarza psychiatry) zamieszczonej w książce „Pozwól, że Ci opowiem… bajki, które nauczyły mnie jak żyć”:

„Mój dziadek lubił sobie wypić. Najbardziej smakowała mu turecka anyżówka. Pił anyżówkę i dodawał wody, aby ją rozcieńczyć, ale upijał się tak samo. Wówczas pił whisky z wodą i się upijał. I pił wino z wodą, i się upijał. Aż pewnego dnia postanowił się wyleczyć. I zostawił… wodę”.

Jeśli zatem nie mamy pewności, co rzeczywiście może szkodzić, lepiej jednak zostawić to, co szkodzić może najbardziej.

Zapraszamy do lektury październikowego (2022) numeru Miesięcznika Finansowego BANK

Źródło: aleBank.pl