Warto Wiedzieć | Rynek Finansowy | Internet przed internetem

Warto Wiedzieć | Rynek Finansowy | Internet przed internetem
Fot. Andrii Symonenko/stock.adobe.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Usługi bankowe, świadczone w domu klienta, wydają się nierozerwalnie związane z internetem. Choć powszechny dostęp do globalnej sieci zdynamizował rozwój tego sektora, to banki zagościły w prywatnych domach na długo przed powszechnym dostępem do globalnej sieci. Co więcej, niektóre z nich w ogóle nie potrzebowały do tego internetu.

Z punktu widzenia przeciętnego, niezainteresowanego kwestiami technicznymi użytkownika, „internet” rozumiany jest zazwyczaj jako ogół treści i usług, dostępnych poprzez strony WWW i aplikacje mobilne.

Wykorzystanie komputera do zarządzania kontem internetowym czy dokonywania płatności może wydawać się stosunkowo nowym pomysłem, jego fundamentem zaś technologiczny przełom, jakim było udostępnienie w 1991 r. przez pracownika CERN-u, Tima Bernersa Lee, pierwszej strony WWW, specyfikacji znaczników HTML i oprogramowania, pozwalającego na wyświetlanie stron.

Istniały jednak rozwiązania, dzięki którym zdalny dostęp do usług bankowych mógł rozwijać się nie tylko bez konieczności korzystania ze stron WWW, ale działał – i to całkiem nieźle – w ogóle bez internetu. Co więcej, dojrzałość, stabilność i popularność niektórych usług sprawiła, że bankowość internetowa przyjmowała się – jak we Francji – wolniej i z pewnymi oporami.

Patent „ojca PIN-u”

Zanim jednak to nastąpiło, o swój udział w rynku zaczęła walczyć bankowość telefoniczna. Pionierem jej nowoczesnego wydania był urodzony w Egipcie inżynier, Mohamed Atalla. Egipcjanin zapisał się w historii technologii złotymi zgłoskami jako współtwórca tranzystora MOSFET, będącego jednym z filarów współczesnej elektroniki.

Mohamed Atalla prowadził także prace w zakresie kryptografii i bezpieczeństwa danych i to właśnie uzyskany przez niego w 1972 r. patent pozwolił na rozwój bankowości telefonicznej: nieco mniej znane, a nie mniej doniosłe wynalazki inżyniera sprawiły, że bywa on nazywany „ojcem PIN-u„.

Opracowane przez niego rozwiązania pozwoliły bowiem na bezpieczną autoryzację klientów z wykorzystaniem otwartych linii telefonicznych. W praktyce oznaczało to (obok przyspieszenia rozwoju np. bankomatów) możliwość udostępnienia klientom przez banki bezpiecznych, obsługiwanych zdalnie usług i rozwój bankowości elektronicznej.

Jej prekursorem był brytyjski Girobank, który stosowne usługi uruchomił na początku lat 80. ub. wieku Rozwojowi usług towarzyszył zarazem rozwój sprzętu – w pierwszej połowie lat 80. pojawiły się wyspecjalizowane urządzenia, jak opracowana przy udziale Citibanku seria telefonów Enhanced Telephone, wyposażonych w duży, monochromatyczny ekran, ułatwiający klientowi zdalną obsługę konta.

Teletekst szansą dla banków

Sektor bankowy dostrzegł także i wykorzystał potencjał oferowany przez usługi teletekstowe, znane w Polsce pod nazwą telegazety (to nazwa handlowa teletekstu TVP, stosowana powszechnie dla wszystkich usług tego typu). Rozwój usług teletekstowych zaczął się już w latach 60. XX w. w Wielkiej Brytanii, jednak początkowo możliwości były bardzo ograniczone z powodu jednokierunkowej komunikacji, gdzie dane przesyłane były do klienta wraz z sygnałem telewizji.

Kamieniem milowym okazało się wprowadzenie komunikacji dwukierunkowej, gdzie dane od użytkownika były przesyłane poprzez sieć telefoniczną. Dla jej operatorów stanowiło to doskonałą szansę na zwiększenie zainteresowania swoimi usługami. Na fali tych zmian zaczęła w 1979 r. działać m.in. brytyjska sieć Prestel, gdzie usługi bankowe pod nazwą Homelink zaczęło oferować Nottingham Building Society – organizacja działająca na zasadach zbliżonych do banku.

Zasięg usług tego typu był jednak w Wielkiej Brytanii dość ograniczony – w szczytowym okresie korzystało z nich do 90 tys. klientów – zbyt mało, by mówić o rewolucji czy powszechnym dostępie. Po drugiej stronie kanału La Manche technologiczna rewolucja przybrała jednak zupełnie inną skalę.

W poszukiwaniu oszczędności

Lawinę poruszył Bernard Marti, jeden z dyrektorów technicznych francuskiego telekomu PTT (Postes, Télégraphes et Téléphones). Marti zaproponował coś z pozoru mało ekscytującego: zamiast, co wynikało z nakazów prawa, regularnie dostarczać abonentom książki telefoniczne, firma miała zapewnić im proste terminale z ekranami, pozwalającymi na wyświetlanie informacji o abonentach, pobieranych z centralnej bazy danych.

Korzyść wydawała się oczywista – jednorazowa inwestycja miała przynieść rosnące z czasem oszczędności, związane z drukiem i dystrybucją opasłych tomów z numerami telefonów (przez pierwsze 8 lat działania usługi było to ok. 500 mln franków rocznie). Początkowo przyniosła jednak dodatkowe koszty, bo przeszkodą w realizacji pomysłu okazał się stan francuskiej sieci telekomunikacyjnej.

Realizacja drobnego na pozór usprawnienia wymusiła gigantyczną modernizację infrastruktury w całym kraju, dzięki czemu Francję oplotła nowoczesna i wydajna sieć telekomunikacyjna. Wraz z nią do pierwszych klientów trafiły testowe, współpracujące jeszcze z telewizorami, terminale Minitel (Médium interactif par numérisation d’information téléphonique). Po ich pomyślnym przetestowaniu ruszyła lawina – już w 1981 r. francuski producent sprzętu telekomunikacyjnego, Alcatel, otrzymał zamówienie na 300 tys. sztuk.

Sojusz francuskich banków

Minitel szybko wyszedł poza pierwotnie wymyśloną dla siebie rolę. W 1982 r. obok bezpłatnego dostępu do danych teleadresowych zaoferował usługi komercyjne. Obok typowych dla usług teletekstowych serwisów informacyjnych, notowań giełdowych czy dostępu do różnego rodzaju baz danych, pojawiła się możliwość wysyłania wiadomości, bardzo popularne serwisy erotyczne, a przede wszystkim usługi finansowe. Istotne dla ich sukcesu okazało się porozumienie siedmiu kluczowych francuskich banków, które wspólne zaoferowały swoje usługi na nowej platformie.

Użytkownicy mogli poprzez terminal nie tylko sprawdzać transakcje na swoim koncie czy zlecać przelewy, ale także kupować ubezpieczenia, regulować płatności za różne usługi, rezerwować pokoje hotelowe, bilety komunikacyjne, bilety do kin czy teatrów, wizyty u lekarza, a także korzystać ze zdalnych zakupów – prekursora współczesnej branży e-commerce. Co istotne, zasięg usługi obejmował całą Francję, czyli także jej terytoria zamorskie, gdzie komunikację realizowano za pomocą łącz satelitarnych.

Symbioza Minitela i systemu bankowego sprawiła, że Francja weszła w epokę handlu i bankowości internetowej bez potrzeby korzystania z internetu. W szczytowym okresie z Minitela korzystało 25 mln użytkowników (na 60 mln mieszkańców), a platforma odpowiadała za 20% handlu. Dla porównania – w 2019 r. handel internetowy odpowiadał w Polsce za 11% handlu detalicznego.

Bankowość internetowa bez internetu

Sukces Minitela i związanych z nim usług – z fundamentem w postaci sektora finansowego – okazał się zarazem hamulcem, który wpłynął na tempo popularyzacji internetu we Francji. Warto przy tym wspomnieć, że choć z biegiem czasu Minitel zaczął tracić na znaczeniu, to usługa przetrwała do XXI w. Ostatecznie wyłączono ją dopiero w 2012 r., kiedy Minitel wciąż zarabiał, mając ponad 800 tys. aktywnych użytkowników.

W tym czasie był już jednak czymś w rodzaju technologicznego skansenu – choć wciąż działał, zestarzał się moralnie, nie mając szans na zdobycie nowych użytkowników i realne konkurowanie z możliwościami oferowanymi przez internet i nowoczesną bankowość internetową.

Gdy powstawał, mógł jednak wydawać się usługą mocno wyprzedzającą swoje czasy. Co istotne, nie był hermetyczną, technologiczną nowinką skierowaną do wielkiego przemysłu czy najbardziej świadomych użytkowników, ale miał masowy zasięg. Dzięki swojej prostocie i niskiej cenie zrewolucjonizował sposób korzystania z usług banków na długo przed tym, gdy te zagościły w domach klientów wraz z powszechnością internetu.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK