W poszukiwaniu utraconych skarbów

W poszukiwaniu utraconych skarbów
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Rzadko zdarzało mi się w ostatnich latach czytać książkę z taką zachłannością, jak w tym przypadku. I kiedy już doszedłem do ostatniej strony, odczułem wręcz bolesny żal, że to już definitywny koniec tej czytelniczej przygody.

#MartaGrzywacz stworzyła w swojej książce niezwykle barwny portret polskiego Indiany Jones’a

To skądinąd nieco zaskakujące  dla mnie uczucie, bo ani nie jest to powieść, która uwiodłaby mnie np.  swoim niepowtarzalnym stylem i językiem, ani  – tak popularna dziś – literatura sensacyjno-kryminalna wysokiej próby, w której z niecierpliwością czeka się na ostateczne rozwikłanie skomplikowanej intrygi.  Autorka sama pisze o swoim dziele jako „fabularyzowanym reportażu”, ale mam wrażenie, że jednak jest to coś znacznie więcej.  „Obrońca Skarbów” jest bowiem opowieścią o Karolu Estreicherze, wybitnym  historyku  sztuki  i człowieku wielu talentów, który swoje najlepsze lata poświęcił najpierw na zabezpieczaniu i ukrywaniu materialnych świadectw naszej narodowej historii przed wojenną pożogą,  później – na nieustannym tropieniu i  inwentaryzacji  zagrabionych prze Niemców polskich zabytków i dzieł sztuki, aby na koniec  tej  drogi – już  w okresie powojennym – skupić się na ich  wytrwałym    poszukiwaniu  i odzyskiwaniu dla przyszłych pokoleń.

Marta Grzywacz stworzyła w swojej  książce niezwykle barwny portret  polskiego  Indiany Jones’a –  może nie w tak zawadiackim kapeluszu i bez skórzanego pejcza, ale  przecież równie nietuzinkowego poszukiwacza skarbów, w tym wypadku związanych z naszym dziedzictwem narodowym. Wystarczy przejrzeć bibliografię tej opowieści, by zdać  sobie sprawę z ogromu pracy, jaki autorka musiała wykonać, aby z wielu rozproszonych fragmentów stworzyć swój   własny   obraz, tak przemawiający do mojej wyobraźni. To praca niemal archeologiczna, w której z rozsypanych skorup, koralików i ości  oraz  innych wykopalisk można wskrzesić całe, dawno zaginione  światy.  Ale przecież solidna kwerenda źródłowa nie wystarczy, aby napisać książkę porywającą czytelnika. Z tych samych puzzli można przecież było równie dobrze  ułożyć  historię, który   przejrzeliby tylko nieliczni pasjonaci tematu i która powielałaby  znane już  opracowania na podobny temat.  Jednak, jak sądzę, pozycja ta jest wyjątkowo atrakcyjna z kilku powodów. Oczywiście największa zasługa  leży po stronie samej autorki, która umiejętnie i z dużą wprawą  oprowadza  nas po  – dość  hermetycznym skądinąd –  świecie starannie wykształconego krakusa z dobrej rodziny  z austriackimi korzeniami, zakochanego bez pamięci w swoim rodzinnym mieście, jego dziejach, zabytkach  oraz  licznych świadectwach historii.  Losy Estreichera  (wplecione w hekatombę  II Wojny Światowej), który  porzuca Kraków – w czasach, kiedy ludzkie życie traci swoją wartość – ale szuka  śladów jego świetności  po całym świecie, to gotowy materiał na film. Byłoby w nim wszystko, czego można wymagać  nawet od hollywoodzkiej super-produkcji. Ucieczki i pogonie,  podróże, historyczne wydarzenia i postaci, bezcenne  skarby narodów. A nawet jeszcze więcej:  tajemnicze skrytki i pułapki,  nagłe zwroty akcji, detektywistyczne dochodzenia i śledztwa, śmierć i narodziny nowego świata, oszustwa, przekupstwa i wielka polityka. A pośrodku tego wszystkiego – nieprzeciętny człowiek, którego prowadzi pasja i idea.  Nie od rzeczy będzie też – jak przystało na taki fresk filmowy – odpowiednio zaznaczyć wątek miłosny, o czym nie zapomniała Marta Grzywacz i co jeszcze bardziej przybliża nam postać głównego bohatera.  Umiejętnie balansuje ona na granicy kilku światów (m.in. wysokiej kultury  oraz arcydzieł sztuki oraz sfery pop-kultury), dzięki czemu zastosowana przez nią formuła narracji  „patchworkowego” reportażu z kilkoma równoległymi wątkami,  doskonale się sprawdza.

Jeśli dopowiemy też, że ważne elementy tej całej  układanki to  m.in. ołtarz Wita Stwosza z krakowskiej Bazyliki Mariackiej, słynne dzieło Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem ” (wykorzystane m.in. w filmie Juliusza Machulskiego „Vinci”), krajobraz Rembrandta oraz pochodzący z tej samej kolekcji Książąt  Czartoryskich –  do dziś nieodnaleziony –  „Portret młodzieńca” pędzla  Rafaela Santi (pojawiający się m.in. w sensacyjnej książce „Bezcenny” Zygmunta Miłoszewskiego) czy legendarne arrasy wawelskie, to mamy cały – nomen omen – obraz pasjonującej wręcz historii  o największej grabieży dzieł sztuki w dziejach świata. To również opowieść  o pasji, posłannictwie i determinacji człowieka, dzięki któremu te – cudem ocalałe i odzyskane –  dzieła  możemy  podziwiać na wystawach i w polskich muzeach.

Czy  taka opowieść kogoś dziś zainteresuje i czy polski historyk sztuki  może być głównym bohaterem nie tylko świetnej książki, ale i nakręconego z rozmachem  filmu, w którym pojawią się m.in. generał Władysław Sikorski, Stalin, Churchill  czy   Roosevelt, ale i sprawcy największej  kradzieży dzieł sztuki w historii oraz wojenni zbrodniarze  – Adolf Hitler, Herman Göring. Hans Frank czy Albert Speer?  To temat tak niezwykły i wciąż skrywający tajemnice (do dziś nie wiemy, co naprawdę stało z się ze słynnym „Portretem młodzieńca” i  gdzie go dziś szukać?), że jestem przekonany, że niebawem scenariusz takiej filmowej opowieści na pewno  powstanie.  Bo to nie tylko ważny fragment naszej narodowej historii, ale i istotne, choć stosunkowo mało znane do tej pory  świadectwo dramatycznych wydarzeń XX wieku.  Czego dowodem jest świetna książka Marty Grzywacz, której drugą edycję przydałoby się jednak opatrzyć większą ilością ilustracji, bo po prostu zasługuje ona  na taką bogatszą oprawę.

Ta pozycja powinna bowiem  trafić do kanonu lektur obowiązkowych  każdego polskiego  inteligenta (cokolwiek się dziś jeszcze kryje pod takim sformułowaniem). Poleciłbym też ją  wszystkim   historykom ( nie tylko  sztuki), muzealnikom,  artystom i pasjonatom –   zarówno naszych najnowszych dziejów, jak i malarstwa czy zabytków. To również doskonały podręcznik do nauki  doskonałego warsztatu dla adeptów dziennikarstwa.  Trzeba ją przeczytać – nie tylko w oczekiwaniu na film, dla którego powinna być główną inspiracją.

Wojciech Fułek

Marta Grzywacz, Obrońca skarbów – Karol Estreicher – w poszukiwaniu zagrabionych dzieł sztuki, Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa 2017, ss. 294