W poszukiwaniu straconego czasu (ustawowego)

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

No i mamy ustawę frankową. W projekcie - i według najbardziej zainteresowanych, w tymże projekcie powinna pozostać. Dotyczy bowiem tylko spreadów, nie zawiera natomiast - jak obiecywano - obowiązkowego przewalutowania kredytów we frankach na złote. Zatem według stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu: "stanowi wielostronne zagrożenie dla polskiej gospodarki, a w konsekwencji wszystkich obywateli". Co więcej - jest sprzeczna z Konstytucją. Myślę, że jest to koronny argument ZA jej przyjęciem. Bo przecież Konstytucja jest zła i trzeba ją zmienić.

Na razie tymczasem drudzy w kolejności zainteresowania – a dokładnie mówiąc, najbardziej dotknięci – czyli banki, zachowują pełne wstrzemięźliwości milczenie. I trudno się dziwić. To bowiem „tylko” kilka miliardów złotych (kilkanaście, jeśli wierzyć innym niż prezydenckie wyliczeniom), a nie kilkadziesiąt, jak w poprzednim projekcie. Na dodatek rozłożone w czasie. Lepiej zatem milczeć niż wychylić się – i narazić na korektę projektu po myśli SBB (był kiedyś taki zespół rockowy, bardzo dobry). Pewnie już dawno w bankowych annałach koszt restrukturyzacji kredytów frankowych został wyliczony, wszelkie scenariusze uwzględnione, pisma i protesty na każdą okazje przygotowane. Teraz pozostaje poczekać, bo konsultacjom i przepychankom nie będzie końca.

Na razie jednak mamy sezon ogórkowy plus Igrzyska Olimpijskie. W ich cieniu będzie się rozgrywać niejedna batalia: ta o Caracale, ta o minimalną wielkość budowanych mieszkań, o Trybunale Konstytucyjnym nie wspominając. A jeśli miałoby dojść do podpisania jakiegoś niekorzystnego dla kogokolwiek dokumentu, to stanie się pewnie tak jak z ustawą o Trybunale Konstytucyjnym, podpisaną podczas Światowych Dni Młodzieży i wizyty papieża, kiedy to te wydarzenia zajmowały czołówki gazetowe i telewizyjne: stanie się to wtedy, kiedy np. siatkarze będą grali o złoty medal i wszyscy będą tak zajęci śledzeniem ich gry (i niewyspani, bo transmisja w nocy), że nie zauważą od razu takiego drobiazgu.

Przemysław Szubański