Trzynaście lat po 11 września: dokąd zmierza Państwo Islamskie?

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

dokument.pioro.01.400x300Trzynaście lat po ataku na World Trade Center terroryści z Al-Kaidy ponownie znajdują się na pierwszych stronach gazet - tym razem z powodu zbrodni dokonywanych w samozwańczych kalifatach. Na czym polega wyjątkowość struktury kojarzonej z Osamą bin Ladenem wśród innych ugrupowań ekstremistycznych? Czy twórcom Państwa Islamskiego naprawdę zależy na utworzeniu struktury państwowej na opanowanych terenach - a jeśli tak, to czy jest to zasadniczy zwrot w działalności tej organizacji?

I wreszcie – w jakim kierunku powinna zmierzać strategia państw zachodnich wobec kalifatów? To tylko niektóre z zagadnień poruszanych podczas panelu zatytułowanego: 11 września 13 lat później: od Al-Kaidy do Państwa Islamskiego? Zorganizowanego w 13.rocznicę najsłynniejszego zamachu XXI stulecia przez Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.

Model społecznościowy przyjął się nie tylko w mediach, internecie czy sieciowym marketingu – zdaniem prof. Tomasza Aleksandrowicza podstawową różnicą pomiędzy Al-Kaidą a klasycznymi ugrupowaniami terrorystycznymi jest właśnie sieciowy charakter tej pierwszej. W funkcjonowaniu Al-Kaidy trudno wskazać typową dla ruchów ekstremistycznych hierarchiczność – jednak nie stanowi to słabości tego ugrupowania. Prelegent porównał nowy model terroryzmu do funkcjonowania Internetu – obydwie struktury opierają się na „węzłach”, czyli połączeniach pomiędzy tysiącami względnie równoprawnych użytkowników. Walka z takimi strukturami jest niezwykle skomplikowana – nie wystarczy bowiem wyeliminowanie określonego „centrum dowodzenia”. Zdaniem ekspertów, sparaliżowanie funkcjonowania Internetu możliwe byłoby dopiero po zniszczeniu nie mniej niż 25 proc. niezależnych i rozproszonych w sieci serwerów – i podobnie wygląda walka z Al-Kaidą. Spektakularne przypadki likwidacji niekwestionowanych liderów ekstremistów – Abu Musaba az-Zarkawiego, Abu Hamzy al-Muhadżira czy wreszcie samego Osamy bin Ladena miały ogromne znaczenie propagandowe dla państw zachodnich, jednak w znikomym stopniu wpłynęły na funkcjonowanie całej struktury – stwierdził prof. Aleksandrowicz. Stawia to pod znakiem zapytania całą dotychczasową taktykę służb antyterrorystycznych, obliczoną na pozyskanie informatorów, dotarcie do ośrodka decyzyjnego terrorystów i jego likwidacji – ocenia prof. Aleksandrowicz.

W przeciwieństwie do typowych ruchów terrorystycznych, działania Al-Kaidy od samego początku nie były nastawione na negocjacje. Uczestnicy zamachów na World Trade Center czy londyńskie metro nie stawiali żądań, nie dążyli do wymuszenia na tych państwach żadnych działań. Celem była rzeź – twierdzi prelegent. Z drugiej strony, funkcjonowanie struktur określanych jako Al-Kaida nie ogranicza się wyłącznie do akcji zbrojnych i terroryzmu; jako przykłady innych aktywności prof. Aleksandrowicz wymienił wsparcie dla ludności arabskiej na terenach opanowanych przez terrorystów, aktywną działalność szkoleniową dla przyszłych bojowników czy wreszcie ogromną aktywność propagandową – również prowadzoną za pośrednictwem nowoczesnych kanałów społecznościowych, jak Facebook czy Twitter.

Z jakim typem problemu mamy do czynienia w przypadku Państwa Islamskiego? – takie pytanie rozpoczęło drugą część spotkania. W debacie, moderowanej przez Grzegorza Cieślaka, udział wzięli: dr Katarzyna Górak-Sosnowska ze Szkoły Głównej Handlowej,  dr Witold Sokała z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, Tomasz Otłowski reprezentujący STRATCONS – Strategic Consulting & Training oraz dr Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.

– Państwo Islamskie wyrosło z „sieciowej” Al-Kaidy, jednak struktura kalifatu istniejącego na obszarze części Iraku i Syrii to przykład struktury ściśle zhierarchizowanej – stwierdził Tomasz Otłowski. – Mamy kalifa, mamy władze polityczne, władze wojskowe – zatem jest to bardziej struktura państwowa (…) co zresztą jest jedną z przyczyn sukcesów kalifatu. Mamy do czynienia z nową generacją islamistów – to są ludzie, którzy wyrośli na walce, ludzie zdemoralizowani wojną.

– To nowa jakość. To, co Osama bin Laden mówił o kalifacie w charakterze jakiejś dalekiej perspektywy, twórcy Państwa Islamskiego potraktowali na serio – co obudziło w tamtejszych społeczeństwach rodzaj demona. Powiedzmy wprost – nie trzeba być radykałem, żeby mieć poczucie krzywdy ze strony świata zachodniego – stwierdziła  Katarzyna Górak-Sosnowska. – To, co widzimy w różnych innych miejscach na świecie: w Libii, Nigerii Somalii czy Jemenie czy Pakistanie, to jest właśnie ten przypadek. Druga rzecz, niezwykle niebezpieczna – bardzo dużo jest osób ze świata zachodniego, szerzej – z zagranicy, biorących udział w charakterze bojowników.

W opinii prelegentki, to drugie zjawisko ma szczególne znaczenie dla całego cywilizowanego świata: okazuje się bowiem, że do osób wychowanych już w kulturze zachodniej zaskakująco łatwo dociera narracja kierowana przez ośrodki islamskiego ekstremizmu. Równocześnie przybywający z Europy bojownicy doskonale znają uwarunkowania kulturowe Starego Kontynentu, obawy i problemy jego mieszkańców – stąd zasilone przybyszami z Zachodu organizacje terrorystyczne mogą stanowić znacznie większe zagrożenie dla świata zachodniego aniżeli rdzenne ugrupowania arabskie.

My sobie nie radzimy z rozumieniem tych problemów, z jakimi mają do czynienia mieszkańcy Afganistanu, Iraku, Syrii czy wreszcie państw południowoafrykańskich – stwierdził z kolei Krzysztof Liedel. – Te miejsca, które stają się bazą Islamskiego Państwa, poszły w tym kierunku dlatego, że my – Europejczycy, Amerykanie – byliśmy w stanie poradzić sobie militarnie, nie koniecznie mając pomysł na to, co dalej: na stabilizację, na prowadzanie demokracji – te elementy wprawdzie tam funkcjonują, ale raczej mają walor propagandowy niż realny. Tymczasem jeżeli udaje nam się ograniczyć jakieś zjawisko, a potem odpuszczamy – to ono ze zdwojoną siłą wybucha ponownie. Wydaje mi się, że Islamskie Państwo jest właśnie przykładem takiej sytuacji.

Również Witold Sokała zgodził się z opinią przedmówcy:

– To jednak jest ważna lekcja. Jak się interweniuje w miejscu, które jest dalekie od doskonałości, trzeba mieć plan, co robić dalej. Słuchając przemówień Baracka Obamy, mam wrażenie że świat zachodni nadal tego planu nie ma.

Prelegent odniósł się również do sytuacji, w której przywódcy ekstremistów naprawdę mieliby na celu utworzenie organizmu państwowego:

Jeżeli kalif i jego zwolennicy naprawdę będą zmierzać w stronę państwa, to byłby dla nas bardzo dobrzy scenariusz – stwierdził Sokała. Oznaczałoby to, że po pierwsze państwo takie musiałoby w jakimś stopniu wziąć odpowiedzialność za trudy życia mieszkańców, co w naturalny sposób osłabiłoby ostrze radykalizmu, a po drugie – w naturalny sposób skonfrontuje się z innymi państwami regionu, takimi jak Turcja czy Iran. Po trzecie wreszcie – my, ludzie Zachodu, znowu zyskamy to, za czym tak bardzo tęsknimy: partnera do negocjacji. Pojawi się jakiś, obojętnie jak nazwany, prezydent, premier czy minister spraw zagranicznych, z którym będzie można negocjować – podkreślił prelegent.

Karol Jerzy Mórawski