Najpierw trzęsienie ziemi…

Najpierw trzęsienie ziemi…
Fot. Pixabay.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Ubiegły tydzień na rynkach można porównać do filmów Hitchcocka lub thrillerów politycznych, tym bardziej, że właśnie z polityką wydarzenia te miały dużo wspólnego

#MarekRadzikowski: Coraz częściej uważa się, że ultra luźna polityka banków centralnych przyczyniła się do tego, że w wielu krajach, takich jak Włochy, nie wprowadzono niezbędnych reform strukturalnych #EBC #NBP #ZBP

Po 88 dniach impasu we Włoszech powołano w końcu rząd Ruchu Pięciu Gwiazd i skrajnie prawicowej Ligi, na czele którego stanął Giuseppe Conte. Jednak zanim do tego doszło, pierwsza próba zakończyła się fiaskiem, gdyż prezydent Włoch Sergio Mattarella nie zgodził się na mianowanie ministrem finansów Paolo Savona – eurosceptyka, który postulował wyjście Włoch ze strefy euro – za co obydwie partie chciały nawet odwołać go ze stanowiska. W odpowiedzi Mattarella próbował powołać tymczasowy rząd techniczny, który miał pracować do przyspieszonych wyborów, jednak okazało się, że taki rząd nie dostanie w parlamencie wotum zaufania. Liderzy Ruchu i Ligi podjęli więc drugą próbę, w której, tym razem skutecznie, powołali rząd Contego, z innym ministrem finansów, choć z Savoną w składzie, tym razem w roli ministra ds. europejskich.

Cena niepewności

Niepewność polityczna związana z tymi wydarzeniami i postulatami nowych wydatków socjalnych w kraju, którego dług w relacji do PKB już wynosi 132%, wywołała dużą nerwowość na rynkach. Doszło do wyprzedaży włoskich aktywów finansowych, m.in. papierów skarbowych, co drastycznie obniżyło ich cenę. Rentowność 2-letnich obligacji włoskich wzrosła o 154 punkty bazowe, tym samym pobijając rekord nie tylko z okresu kryzysu zadłużeniowego lat 2011-12, ale wręcz z ostatnich 26 lat. Przecena nie dotyczyła jednak wyłącznie papierów skarbowych, ale także giełdy – tylko jednego dnia akcje włoskich banków spadły o 4,7%, co było najgorszym wynikiem od sierpnia 2016 r. Z tego powodu obrót akcjami wielu z nich został zawieszony.

Źródło Eurostat

Hiszpanie też straszą

Oliwy do ognia dolała Hiszpania, gdzie w piątek w parlamencie głosowano wotum nieufności wobec rządzącego od 2011 r. Mariano Rajoya. Wniosek ten złożyła Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza tuż po tym, jak sąd skazał 29 osób powiązanych z rządzącą partią m.in. za korupcję. Po raz pierwszy w historii Hiszpanii doszło w taki sposób do zmiany na stanowisku premiera, jednak przez kilka dni nie było do końca jasne, czy socjaliści zapewnią sobie wystarczające poparcie, a niepewność związana z tą sytuacją wywindowała także rentowność obligacji hiszpańskich.

…a potem napięcie rośnie

W ślad za wydarzeniami we Włoszech i w Hiszpanii euro osłabiło się w zeszłym tygodniu wobec dolara do poziomu najniższego od niemal siedmiu miesięcy, a indeks akcji banków strefy euro zanurkował o 4,4%. Skąd takie reakcje w innych krajach?

Po pierwsze, Włochy i Hiszpania to odpowiednio 3-cia i 4-ta największa gospodarka strefy euro. Nic więc dziwnego, że ich problemy odbijają się na kondycji całej grupy. Po drugie, zagraniczne instytucje finansowe, mimo że od 2008 r. ograniczyły udział włoskiego długu w swoich aktywach aż o 50%, wciąż jednak mają tu dużą ekspozycję – banki niemieckie posiadają w swoich bilansach aż 84 mld dolarów takiego długu, a banki francuskie prawie 4 razy tyle (310 mld dolarów). Istnieje więc ryzyko wystąpienia tzw. efektu zarazy (ang. contagion), czyli rozlania się problemów Włoch na inne kraje – niespłacenie zobowiązań przez państwo pociągnęłoby na dno nie tylko banki krajowe, które mają obligacje, ale również banki zagraniczne.

Za Oceanem też nerwowo

Jakby na potwierdzenie tej tezy nerwowa sytuacja w strefie euro odbiła się także na kondycji banków za oceanem, które dodatkowo ucierpiały także z powodu zapowiedzi gorszych wyników za 2-gi kwartał bieżącego roku. Akcje takich gigantów jak Goldman Sachs, J.P. Morgan, Citigroup, Morgan Stanley i Bank of America straciły ponad 3%.

Nie był to jednak koniec nerwów, bo po informacjach amerykańskich regulatorów o tym, że niektóre operacje Deutsche Banku za oceanem mogą być „problematyczne” oczy wszystkich zwróciły się na ten największy bank inwestycyjny Europy, a Standard & Poor’s obciął jego rating z A- do BBB+. W ciągu jednego dnia jego akcje staniały aż o 7% do rekordowo niskiego poziomu 9,08 euro, co oznacza spadek od szczytu w 2007 r. aż o 90%. W ten sposób Deutsche Bank wypadł z setki największych pod tym względem instytucji na świecie.

Jeszcze nie tak dawno, bo na początku XXI w. jego kapitalizacja była równa kapitalizacji banku J.P. Morgan, a obecnie wynosi już tylko 1/16 tego światowego lidera. Spadkowi ceny akcji towarzyszył gwałtowny wzrost CDS-ów, według których prawdopodobieństwo niewypłacalności Deutsche Banku w ciągu 5 lat wyniosło 15%. Pojawiły się pytania, czy prawdziwym problemem strefy euro są faktycznie jej peryferia, jak Włochy i Hiszpania, czy przypadkiem nie jest nim jej jądro…

Źródło: Holger Zschaepitz (twitter).

Co dalej?

Uspokojenie przyniósł dopiero koniec tygodnia, kiedy sytuacja polityczna zarówno we Włoszech, jak i w Hiszpanii wyjaśniła się, a dwa sondaże pokazały, że większość Włochów chce pozostać w strefie euro, mimo że odsetek ten jest najmniejszy ze wszystkich krajów tej grupy. Pomimo obaw o realizację populistycznych obietnic wyborczych we Włoszech i zawrócenie reform przez socjalistyczny rząd w Hiszpanii, inwestorzy przyjęli stabilizację polityczną w tych krajach za dobrą monetę i rentowności ich obligacji spadły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

W cieniu tych spektakularnych wydarzeń politycznych pojawiły się ważne dane. Według najnowszych odczytów inflacja w strefie euro wyniosła w maju 1,9%, czyli najwięcej w ciągu ostatniego roku i bardzo blisko 2%-ego celu inflacyjnego EBC. Jednocześnie pojawiły się negatywne dane z gospodarki realnej – przetwórstwo przemysłowe w strefie euro zanotowało wyraźny spadek dynamiki, a indeksy koniunktury PMI wskazują, że przyszłość także nie zapowiada się optymistycznie.

Koniec z luzowaniem?

Tym samym Europejski Bank Centralny stoi przed nie lada dylematem – czy walczyć z nadciągającą inflacją kończąc z programem luzowania ilościowego i ewentualnie podnosząc stopy procentowe w przyszłości, co w krótkim okresie może stłumić wzrost gospodarczy, ale jednocześnie pozwoli zakończyć okres niekonwencjonalnej polityki pieniężnej. Jest to o tyle istotne, że coraz częściej uważa się, iż to właśnie ta ultraluźna polityka banków centralnych przyczyniła się do tego, że w wielu krajach, takich jak Włochy, nie wprowadzono niezbędnych reform strukturalnych. 

dr Marek Radzikowski, doradca zarządu ZBP i adiunkt w SGH

 Artykuł wyraża osobiste opinie autora, a nie instytucji, z którymi jest związany