Tlen jako opium?

Tlen jako opium?
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
"Tlen" od czasu swojego powstania (rok 2003) przewędrował już przez wiele polskich teatrów (również gdański Teatr Wybrzeże), był też wielokrotnie wystawiany na europejskich scenach, a w roku 2009 powstała autorska filmowa wersja tej sztuki z Karoliną Gruszką (ze świetnymi recenzjami).

„Tlen” jest tekstem uniwersalnym, stąd zapewne jego międzynarodowa popularność, choć sporo w nim odniesień do rzeczywistości rosyjskiej. Klubową przestrzeń wypełniają po kolei songi-monologi poszczególnych postaci, składające się nie tyle na tragiczną historię Saszy z Moskwy i Sańki z prowincjonalnego Sierpuchowa, co na kolejne biblijno-filozoficzne przypowieści z dekalogiem w tle.

Na Nowej Scenie Teatru Muzycznego w Gdyni wyreżyserował tę sztukę Rudolf Zioło, po raz kolejny udowadniając, że nie jest to miejsce, w którym boją się eksperymentów teatralnych, które z klasycznym musicalem niewiele mają wspólnego. To działanie – wydawałoby się – trochę pod prąd gustu masowego odbiorcy, poszukującego w takim teatrze najczęściej rozrywki „lekkiej, łatwej i przyjemnej”. Ale – dysponując po rozbudowie aż trzema scenami, gdyński Teatr Muzyczny – pod nową dyrekcją – już nas do tego trochę przyzwyczaił, umiejętnie mieszając style, gatunki i emocje.

Nowa inscenizacja  dość popularnej sztuki Iwana Wyrypajewa  – zaaranżowana przez reżysera w formie klubowego koncertu – nie szokuje nas już  dziś ani swoją treścią ani stroną formalną, ani zderzeniem  sacrum ( w postaci biblijnego języka i  boskiego dekalogu)  z profanum (brutalnym morderstwem i wulgarnością dnia codziennego). Jej treść jednak się nie zestarzała i wciąż budzi żywe emocje. Tytułowy tlen pełni tu rolę symbolicznego, życiodajnego pierwiastka, bez którego każde życie staje się tylko beznadziejną wegetacją.

„Tlen” jest tekstem  uniwersalnym, stąd zapewne jego międzynarodowa popularność, choć sporo w nim odniesień do rzeczywistości rosyjskiej. Klubową przestrzeń wypełniają po kolei songi-monologi poszczególnych postaci, składające  się nie tyle na tragiczną historię  Saszy z Moskwy i Sańki z prowincjonalnego Sierpuchowa (który morduje własną żonę, bo była „beztlenowcem”),  co na kolejne biblijno-filozoficzne  przypowieści z dekalogiem w tle. Paradoksalnie – nie ma tu wiele miejsca na naukę moralności czy człowieczeństwa, bowiem sam tekst narzuca formułę rapowanej modlitwy, skierowanej bardziej do widza, niż do obojętnego na wszystko Boga. Co prawda, przekazał on wcześniej  ludziom swoje przesłanie i przykazania, ale za bardzo się nawet nie interesuje ich późniejszym  przestrzeganiem, pozostawiając człowieka sam na sam ze swoim odbiciem w lustrze. I nie jest to na pewno obraz stworzony na boskie podobieństwo.

Reżyser młodej ekipie aktorskiej pozostawia zdecydowanie szersze  pole do teatralnej gry, niż wykazania się  wokalnymi  umiejętnościami. Doskonale radzą sobie z tym zadaniem zwłaszcza panie, z których na plan pierwszy wybijają  się Renia Gosławska oraz Sylwia Wąsik. Ta druga – po niezwykle udanych występie „śpiewanym”  w spektaklu „O czułości” – potwierdza tu  swoje nieprzeciętne zdolności w znacznie trudniejszej roli. Trochę w ich cieniu pozostają Katarzyna Wojasińska oraz Iga Grzywacka. Z ról męskich wyróżnić trzeba Patryka Szwichtenberga w roli DJ-a. To on jest również autorem opracowania muzycznego, które dobrze – nomen omen –  wkomponowuje się w  artystyczną  formułę spektaklu. Warto przy tej okazji wspomnieć, że aktor ten jest absolwentem Studium Wokalno-Aktorskiego, działającego przy gdyńskiej scenie, który po jego ukończeniu kontynuował naukę w PWST w Krakowie. „Desantem”  z Krakowa są też Filip Jasik i Marcin Sztendel, a aktorskich barw gdyńskiej sceny broni Mateusz Deskiewicz, pamiętany m.in. z inscenizacji „Złego”. Role męskie są jednak w tej wersji „Tlenu”  tylko tłem dla chwilami świetnych kreacji  aktorek.

„Religia to opium dla ludu” – to (nie do końca zresztą precyzyjny) cytat z Karola Marksa, którym  tak określił on zbiór złudzeń, które przysłaniają człowiekowi rzeczywistość społeczną, nie pozwalając  na realny  bunt.  To sformułowanie  zrobiło zresztą  zawrotną karierę, stając się skądinąd pretekstem w  porewolucyjnej Rosji do krwawej rozprawy z religią i kościołem (nie tylko prawosławnym). Czy tytułowy bohater sztuki Wyrypajewa – „tlen” jest właśnie takim opium dla ludu?  Czy ten właśnie tlen bardziej uzależnia czy też może raczej  wyzwala swoich wyznawców?

Jaki sens nadał mu w gdyńskiej inscenizacji reżyser – możecie się przekonać tylko sami, najlepiej na własną rękę (piszę to trochę wbrew sobie) – bez pomocy recenzentów czy krytyków.  Namawiam do tego, również po to, aby  przekonać się, że aktorzy (a w tym wypadku – zwłaszcza aktorki)  sceny musicalowej  po prostu potrafią grać, a nie tylko śpiewać, jak się niektórym często wydaje.

„Tlen”, autor:  Iwan Wyrypajew, tłumaczenie: Agnieszka Lubomira Piotrowska,  Nowa Scena Teatru Muzycznego w Gdyni, premiera: 2 luty 2018, reżyseria: Rudolf Zioło, scenografia i kostiumy: Andrzej Witkowski, opracowanie muzyczne: Patryk Szwichtenberg, obsada: Renia Gosławska, Iga Grzywacka, Sylwia Wąsik, Katarzyna Wojasińska, Mateusz Deskiewicz oraz gościnnie: Patryk Szwichtenberg, Filip Jasik, Marcin Sztendel.