Temat numeru: Polskie banki powinny wejść do Chin

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

bank.2010.03.foto.33.a.100xRozmowa z Jarosławem Dąbrowskim, szefem firmy Dąbrowski Finance Sp. z o.o.

Dlaczego zajął się pan Chinami?

– Bo Chiny to nie tylko teraźniejszość, ale przede wszystkim duża przyszłość dla świata. Często zapominamy, że przez ostatnie 150 lat Chiny były w okresie trudnym. Miały historię jeszcze bardziej skomplikowaną niż Polska. Niemniej, na 20-30 lat przed pierwszą wojną opiumową (1839-42) wytwarzały prawie 30 proc. światowego PKB. W XVI i XVII w. były wyraźnie największym mocarstwem kontynentalnym w skali świata, wprawdzie skierowanym bardziej na siebie niż na zewnątrz. Nim jednak z różnych przyczyn nie zablokowano kontaktów zagranicznych, chińscy kupcy i admirałowie pływali do Indii, a nawet do Afryki. Stałą wymianę z Europą zapewniał Jedwabny Szlak.

Dziś Chińczycy nie spierają się już o to, czy być częścią świata, lecz o miejsce, jakie powinni w nim zająć. Jak to w chińskiej historii, są zwolennicy selektywnego otwarcia, ale przeważają tacy, którzy mówią: „rośnijmy, inwestujmy, wejdźmy w globalną wymianę handlową”. Przystąpienie Chin do Światowej Organizacji Handlu tylko potwierdziło, że na otwarciu wszyscy zyskują. Działania promocyjne, takie jak olimpiada w Pekinie czy rozpoczynające się niedługo Expo w Szanghaju, to także elementy, które przekładają się na wzbogacenie świata przez Państwo Środka. Po 150 latach Chiny wracają na swoje stare miejsce na gospodarczej mapie globu.

Niektórzy twierdzą jednak, że to wcale nie jest przesądzone.

– Wszystko wskazuje na to, że im się uda. Trudny zeszły rok był dla Chin gospodarczo bardzo udany, pakiet stymulacyjny zadziałał. Ten rok będzie nakierowany na chłodzenie gospodarki, budowanie równowagi finansowej i makroekonomicznej, osłabianie presji inflacyjnej.

Drugim elementem jest zachowanie stabilizacji w rozwoju sektora bankowego, który w zeszłym roku urósł aż o 32 proc. Nie ma takiego kraju, w którym ten wzrost był tak wielki – oficjalne statystyki mówią, że osiągnął blisko 9 proc. W pewnych obszarach, np. w kredytach konsumenckich czy kredytach inwestycyjnych dla firm, wzrost był jeszcze większy i wniósł powyżej 40 proc.

Nic dziwnego, że podniesiono stopy procentowe, a chińskie władze robią wszystko, by nie dopuścić do pęknięcia baniek kredytowych, co miało miejsce na całym świecie i przy splocie negatywnych czynników może również powstać w Chinach.

Dotknęliśmy ważnego problemu. Czy pan wierzy w chińskie statystyki?

Nasz rozmówca:

Z wykształcenia prawnik, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, z zawodu
– finansista i menedżer. Posiada tytuł MBA. Studiował w szkołach
menedżerskich w Edynburgu (EUMS) i Barcelonie (IESE). W latach 2004-2009 był prezesem banków NORD/LB Polska SA oraz DnB NORD Polska SA. Między 1997 a 2004 r. zasiadał w zarządzie Raiffeisen Bank Polska SA, w tym ostatnie trzy lata jako wiceprezes. Wcześniej pracował w Grupie Raiffeisen, odpowiadając za budowę i zarządzanie funduszami inwestycyjnymi. Obecnie prowadzi firmę finansową Dąbrowski Finance Sp. z o.o., dzięki której – jak zdradził „Miesięcznikowi Finansowemu BANK” – może wreszcie realizować swoje stare pasje biznesowe, takie jak np. Chiny.

– Nie mamy powodu, by je kwestionować. Nie widziałem merytorycznych, krytycznych uwag ze strony instytucji, które analizują sytuację makroekonomiczną, jak m.in. WTO czy OECD. Oczywiście, każdy kraj ma swoją specyfikę i być może pewne metody statystyczne w Chinach różnią się od zachodnich. Niemniej nie widziałem, by ktoś diametralnie negował chińskie wyniki, albo żeby przedstawił naukowe dowody na to, że są one zawyżane. Zresztą, nawet jeśli wzrost wynosi mniej niż 9 proc., to i tak jest to imponujący rezultat.

Był pan w Chinach?

– Tak, odwiedziłem Szanghaj i Pekin, a następnym razem planuję wybrać się do Kantonu i Hongkongu. Pekin wygląda jakby nie było kryzysu, powstają duże osiedla mieszkaniowe, hotele i lotniska, rozwija się infrastrukturę drogową. Szanghaj to jeden wielki plac budowy, bo miasto szykuje się do Expo 2010.

Na własne oczy przekonałem się, że entuzjastyczne doniesienia o rozwoju tego kraju nie są wyssane z palca. Autostrady, nowe linie kolejowe czy wieżowce powstają w błyskawicznym tempie.

Oczywiście, przy takim wzroście sektor nieruchomości, jak też sektor powiązany z giełdą – istnieją dwa parkiety, w Szanghaju i Shenzhen – narażone są na ryzyko przegrzania koniunktury. Niemniej widać także ogromny rozwój sektora konsumenckiego. Pojawiają się nowe samochody, nowe mieszkania, ludzie dostają kredyty hipoteczne. Powstaje cała rzesza nowych obywateli-konsumentów. To zmieni oblicze Chin.

Rozmawiałem z chińskim bankowcami, z przedstawicielami zagranicznych banków oraz firm, także z Polski. I muszę stwierdzić, że szybki rozwój Chin to nie fałsz, za którym kryje się stagnacja. Chiny już są duże i będą jeszcze większe, a realizowana stabilizacja jest niezbędna, by wzrost utrzymać.

Co więcej, chińskie rezerwy walutowe, które sięgają 3,4 biliona dolarów i powiększały się dotychczas w tempie blisko 30 proc. rocznie, to gigantyczny bufor, który posłuży do naprawy systemu ekonomicznego. Rozsądek władz chińskich jest bezsprzeczny, bo nie czekają na kłopoty, tylko próbują im przeciwdziałać. Jeżeli Chiny będą szły obecnym kursem i wykluczymy nieprzewidziane czynniki, to nie widzę istotnych ograniczeń dalszego, dynamicznego wzrostu.

No dobrze, ale co to oznacza dla Polski? My głównie importujemy z Chin, a jako eksporter nie radzimy tam sobie najlepiej.

– Jeśli dziś polska firma ma ambicje być firmą regionalną, to musi mieć swój punkt widzenia na Chiny. Nawet jeśli tam nie robi interesów. Kiedyś trzeba było koniecznie być w Stanach albo w Londynie, by aspirować do miana firmy międzynarodowej. Dziś, jeśli ktoś nie rozumie Chin, to nie rozumie świata. Dlatego właśnie staram się o nich dużo czytać, korzystam z usług doradców i w końcu uznałem, że muszę tam pojechać.

Wszystkie większe polskie firmy powinny mieć rozpracowany temat chiński, wiedzieć, co tam mogą osiągnąć i co się tam dzieje. To rynek ogromny i wymagający. Trzeba naprawdę dużo zainwestować, by wyjść na swoje. Jest to zatem rynek raczej dla dużych niż dla małych. Rozpoczynając biznes w Chinach, niewielkie firmy mogą kierować się wyczuciem, intuicją, ale to będzie loteria, a nie wielki biznes.

Firma średniej czy dużej wielkości, która chce zacząć biznes w Chinach, powinna mieć szczegółowo opracowaną strategię i nie zaczynać działań na miejscu bez jej dopracowania, bez kilku misji, a być może i bez chińskiego partnera, co było do tej pory normą.

Chińskie władze prawnie wymuszały taką współpracę?

– Teraz jest już inaczej. Władze doszły do wniosku, że zagraniczni inwestorzy mogą budować własne firmy, spółki według chińskiego prawa ze 100-proc. udziałem własnym. Niemniej, ten kraj ma inną specyfikę prawną, inne zasady księgowe i kulturę biznesu, dlatego trzeba mieć doradcę, który się na tym zna. Moja firma chciałaby świadczyć taką właśnie pomoc od strony finansowej.

<...>

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI