Słabe Chiny poprawiają nastroje

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

bachert.joanna.pko.bp.02.267x400Wtorkowy, handel na rynku walutowym rozpoczął się lekkim wzrostem apetytu na ryzyko. Ta niewielka poprawa nastrojów na rynkach globalnych związana była z publikacją danych z Chin.  Choć w 2015 roku chińska gospodarka rozwijała się w tempie 6,9% r/r najwolniejszym od 25 lat, to jednak wzrost PKB był zgodny z oczekiwaniami, co poprawiło wydźwięk danej i zmniejszyło strach przed twardym lądowaniem tamtejszej gospodarki.

Nastroje na rynkach globalnych poprawiały też rosnące ceny ropy po tym jak opublikowane dane wykazały, że chiński popyt na ten surowiec mógł być w 2015 roku najwyższy w historii. Ceny surowca pozostawały jednak w pobliżu swoich 12-letnich minimów, gdyż zdaniem Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) globalna nadwyżka podaży utrzyma się na rynku co najmniej do końcowych miesięcy 2016 roku. Bliskie oczekiwaniom (choć minimalnie słabsze) wypadły też pozostałe raporty dot. Państwa Środka: sprzedaż detaliczna (11,1% r/r), produkcja przemysłowa (5,9% r/r) oraz wielkości inwestycji w aglomeracjach miejskich (10% y/y). Niemniej, to wyraźne spowolnienie chińskiej gospodarki to niepokojąca tendencja, nie jest to bowiem chwilowe zadyszka, ale dłuższa sprawa nasilająca oczekiwania na dalsze stymulacyjne działania chińskiego rządu.

Obserwowana poprawa nastrojów na rynkach globalnych znalazła pozytywne, choć niewielkie przełożenie na notowania złotego po poniedziałkowym wyhamowaniu przeceny.  Od pierwszych godzin wtorkowej sesji kurs EURPLN spadał, po południu testując wsparcie na 4,43. Złotego werbalnie wspierał też prezes NBP. Marek Belka w udzielanym wywiadzie, stanowczo podkreślając, że będzie robił wszystko, aby złoty był stabilny. Powtórzył też, że ze względu na wysoką podatność naszej waluty na wahania obecnie nawet nie wspomina o obniżce stóp procentowych.

Z technicznego punktu widzenia strefa 4,49-4,50 na eurozłotym stanowić może istotną barierę przed dalszym osłabieniem polskiej waluty. Jednakże widoczny brak chęci do powrotu pary na poziomy sprzed piątkowej decyzji agencji ratingowej S&P może oznaczać, że w przypadku nawrotu fali awersji do ryzyka 4,50 pęknie i wówczas kurs ruszy mocniej w górę w kierunku 4,60.

Podczas wtorkowej sesji europejskiej bardzo stabilne pozostawały zaś notowania głównej pary walutowej. Po poniedziałkowej przerwie do gry powróciła Ameryka, ale z uwagi na ubogi kalendarz makro nie pojawiły się nowe impulsy zza oceanu mogące ruszyć rynkiem. W Europie opublikowane zostały zaś raporty dot. indeksu nastrojów ZEW dla Niemiec i inflacji dla strefy euro, ale zarówno w oczekiwaniu, jaki i po ich publikacji kurs EURUSD utrzymywał okolice lekko poniżej 1,09. Wskaźnik instytutu ZEW, obrazujący nastroje w gospodarce niemieckiej, spadł o 5,9 pkt do 10,2 pkt w styczniu, konsensus rynkowy wynosił 8,2 pkt. Pomimo, że spadek indeksu okazał się wolniejszy niż tego oczekiwał rynek, nie zmienia to faktu, że choć indeks pozostaje dodatni, to wskazuje on na spowalnianie tej największej gospodarki strefy euro. Z kolei inflacja HICP w krajach Wspólnoty zgodnie z prognozami wyniosła w grudniu 0,2% r/r. Po południu eurodolara już lekko rósł, a nastroje wspierały oczekiwania na dalsze działania stymulacyjne w Chinach.

Na rynku długu 10-letni US Treasuries wyceniany jest obecnie na 2,04% zaś 10-letni benchmark niemiecki od początku stycznia znajduje się w trendzie spadkowym, niemniej na wtorkowej sesji odnotowaliśmy niewielki wzrost rentowności Bunda, który zakończył dzień na poziomie ok. 0,48%. Na polskim rynku sektory 5- jak i 10-letni zamknęły się o 6-8 pb w rentowności niżej niż w dniu poprzednim plasując się odpowiednio na poziomach 2,27% oraz 3,13%. Lekkie odreagowanie było też widoczne na rynku IRS-ów oraz FRA. Ostatnio notowane zniżki cen głównych aktywów nie koniecznie muszą być finalnymi. Dla wielu inwestorów ryzyko polityczne jest kluczowe w procesie podejmowania decyzji. W ostatnich dniach mogliśmy obserwować ich szybką reakcję na ogłoszenie decyzji przez S&P. Zmiana oceny wiarygodności kredytowej przez S&P była prawdopodobnie „na wyrost”, ale przy jej pomocy ocenia się zdolność naszego kraju do spłaty swoich zobowiązań, co stanowi klucz przy podejmowaniu decyzji o zaangażowaniu lub wycofaniu kapitału. Być może w kolejnym kroku należy się zastanowić jak ryzyka dotyczące Polski skwantyfikuje agencja Moody’s, która jako jedyna powstrzymała się od wydania komunikatu.    

Joanna Bachert,
Marta Dziedzicka,
PKO Bank Polski