Rynek pracy w Niemczech po pandemii potrzebuje imigrantów i oferuje np. budowlańcom 3200 euro miesięcznie, a elektrykom ponad 5000 euro

Rynek pracy w Niemczech po pandemii potrzebuje imigrantów i  oferuje  np. budowlańcom 3200 euro miesięcznie, a elektrykom ponad 5000 euro
Fot. stock.adobe.com/Rawf8
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Zdawałoby się, że koronawirus tak osłabi niemieckie przedsiębiorstwa, że te zaczną zwalniać pracowników, którzy potem daremnie będą szukać pracy. Tymczasem jest wręcz przeciwnie, przynajmniej jeśli chodzi o fachowców, pisze Włodzimierz Korzycki.

Eksperci przecierają oczy ze zdumienia, ale twarde dane są jednoznaczne. Mimo lockdownu, redukcji załóg czy wprowadzania pracy w skróconym wymiarze prawie co czwarta firma w Niemczech cierpi z powodu niedostatku wykwalifikowanych pracowników (Fachkräfte). To dwa razy więcej niż wiosną 2020 roku. Ustalili to eksperci z  państwowego Banku Rozwoju  (Kreditanstalt für Wiederaufbau – KfW).

Niedobór fachowców, czy w ogóle siły roboczej, ma jednak źródło przede wszystkim w starzeniu się społeczeństwa

Jak ostrzegła główna ekonomistka KfW Fritzi Köhler-Geib, „bez podjęcia przeciwdziałań niedostatek fachowców może przerodzić się z poważnego wyzwania w prawdziwy hamulec wzrostu”.

Najbardziej cierpią usługi, gdzie wyszkolonych ludzi do pracy brakuje w 26,4% firm. Podobnie źle jest w budownictwie, gdzie niedostatek rąk do pracy odczuwa 25,5% przedsiębiorstw.

Czytaj także: Emerytura od 68 roku życia?

Gdyby rozpatrywać niedobory kapitału ludzkiego w węższym ujęciu sektorowym, to wskaźnik braków będzie jeszcze wyższy. Np. w sferze doradztwa prawnego, podatkowego i audytu wynosi on 54,8%, co oznacza, że pracowników szuka ponad połowa takich kancelarii. Podobne potrzeby zgłasza 42,1% biur architektów i inżynierów oraz ponad 37% firm usługowych w sferze technologii informatycznej.

Między lutym 2020 a lutym 2021 do Niemiec przyjechało tylko 23 000 cudzoziemców, podczas gdy (…) między lutym 2019 a lutym 2020, aż 255 000

Mimo pandemicznych zakłóceń stale więc rosło zapotrzebowanie na pracowników, ale ich „podaż” nie jest nieskończona.

Do tego z powodu pandemii do Niemiec przybyło w minionych kilkunastu miesiącach mniej imigrantów, czyli ludzi potencjalnie użytecznych, których Niemcy z zasady starają się adaptować do swojego rynku pracy. W dobie pandemii tej „świeżej krwi” zabrakło, na co wskazują dwie liczby: między lutym 2020 a lutym 2021 do Niemiec przyjechało tylko 23 000 cudzoziemców, podczas gdy w okresie poprzedzającym, czyli między lutym 2019 a lutym 2020, aż 255 000.

Szczególnie dotkliwy okazuje się niedostatek rzemieślników. W ekspertyzie na zlecenie ministerstwa gospodarki Instytut Gospodarki Niemieckiej oszacował, że w całym kraju brakuje 65 000 takich „złotych rączek”, jak elektryk budowlany, technik do urządzeń sanitarnych, grzewczych i klimatycznych, technik samochodowy, spec od sprzedaży mięsa czy produkcji wyrobów z drewna oraz mebli.

Nic dziwnego, że minister gospodarki Peter Altmaier zwrócił się do młodych ludzi: „Wyraźniej niż kiedykolwiek widać, jak atrakcyjne i niezawodny jest fach rzemieślniczy. Również w czasach kryzysu oferuje solidną perspektywę”.

A prezes Centralnego Związku Rzemiosła Niemieckiego (Zentralverband des Deutschen Handwerks – ZDH), Hans Peter Wollseifer, dodawał: „Tytuł mistrzowski to najlepsze zabezpieczenie przed bezrobociem”.

Czytaj także: Jak migranci napędzają polską gospodarkę

Fach w ręku to możliwość nie tylko pewnego, lecz także godziwego zarobku. Budowlaniec zarobi od 1500 do 3200 euro brutto miesięcznie. Elektryk już więcej, od 3800 do ponad 5000 euro, zależnie od stażu i umiejętności. Mniej dostanie zaś magazynier: na wstępie 1600, a po dziesięciu latach pracy 2600 euro brutto.

Niemcy (…) uchodźców i innych emigrantów się nie boją. Wręcz przeciwnie. Czekają na nich

Niedobór fachowców, czy w ogóle siły roboczej, ma jednak źródło przede wszystkim w starzeniu się społeczeństwa. Ekonomiści z Instytutu Gospodarki Niemieckiej odnotowują przechodzenie na emeryturę pokolenia wyżu demograficznego i przewidują, że do roku 2040 liczba zatrudnionych spadnie o 3,1 mln. I to przy korzystnym założeniu, że do Niemiec będzie rocznie przybywać około dwustu tysięcy imigrantów, którzy złagodzą ubytki. Niemcy jak widać uchodźców i innych emigrantów się nie boją. Wręcz przeciwnie. Czekają na nich.

Pandemia pandemią, ale ludzi do pracy zawsze trzeba, żeby gospodarka funkcjonowała. Arbeit, Arbeit, Arbeit. No i dostępni fachowcy.

Czytaj także: Bardzo zła sytuacja demograficzna Polski, będziemy najszybciej starzejącym się krajem w UE?

Źródło: aleBank.pl