Rynek finansowy: Dlaczego nie ma inflacji?

Rynek finansowy: Dlaczego nie ma inflacji?
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Mija 10 lat od wybuchu kryzysu finansowego i, jak wiemy, nie było hiperinflacji, a co więcej w wielu krajach, w tym i w Polsce, mieliśmy deflację. Dlaczego zatem nie ma (wielkiej) inflacji?

Stanisław Walukiewicz

Odpowiadając na kryzys finan­sowy 2007 r., Rezerwa Fede­ralna, jako bank centralny Stanów Zjednoczonych, zwiększyła trzy­krotnie podaż pieniądza w ramach tzw. luzowania ilościowego (ang. quantitative easing). Zwykle podaż pieniądza rośnie o kilka procent rocznie i wielu ekonomistów uważało, że tak istotny wzrost ilości pieniędzy na rynku spowo­duje ogromną inflację, a nawet hiperinflację, i w konsekwencji światowy kryzys gospodarczy, po­równywalny z wielkim kryzysem z lat 30. ub. wieku. Ale kryzys lat 2007-2009 nie wywołał globalnej inflacji, dlaczego tak się stało? Moja odpowiedź – w najwięk­szym skrócie – brzmi: bo mamy gospodarkę bezgotówkową, gdy (prawie) wszystkie transakcje są rejestrowane jako zmiany w kom­puterowych zapisach kont banko­wych, co pozwala oszacować popyt na pieniądz w najbliższych dniach i tygodniach z wystarczającą dla praktyki dokładnością. Właśnie błąd w szacowaniu popytu na pie­niądz był zasadniczą i bezpośred­nią przyczyną wielkiego kryzysu lat 30., ale wtedy nie było telein­formatyki, komputerów, płatności mobilnych itp., a wszystko opie­rało się na przesyłanych pocztą raportach i ręcznej rachunkowości z wykorzystaniem liczydeł oraz papieru. Eksperci podejmowali wtedy decyzje, bazując głównie na osobistym doświadczeniu i tzw. eksperckim nosie. Na te decyzje ogromny wpływ miała dotych­czas niespotykana hiperinflacja w Niemczech w 1926 r.

The Economist” szacuje, że w 2015 r. 90% obrotu w USD było realizowane w obrocie bezgotów­kowym, jako zmiany w kompute­rowych zapisach kont bankowych. W Wielkiej Brytanii ta różnica jest jeszcze większa, bo tam tylko w 3% operacji finansowych używa się banknotów i monet. W Polsce podobne szacunki mówią o 80-proc. udziale obrotu bezgo­tówkowego w łącznej wartości wszystkich transakcji dokonanych w 2015 r., przy czym z roku na rok wartości zarówno obrotu gotów­kowego, jak i bezgotówkowego rosną, ale tego ostatniego znacznie szybciej. Pisałem o tym więcej w MF BANK w numerach 11/2016 oraz 1/2017.

Dziś sytuacja jest diametralnie inna i by ją opisać, omówimy w wielkim skrócie podstawy poli­tyki monetarnej i wynikające z niej wnioski.

Polityka monetarna

W gospodarce rynkowej pieniądz jest bardzo szczególnym towarem, bo ma największą płynność ze wszystkich i równocześnie służy jako środek wymiany oraz jako miernik wartości. W pieniądzu wyceniamy (mierzymy) wszystko, od ceny towarów i usług po szaco­wanie wartości idei (np. patentów) czy wycenę pracy twórców, takich jak malarze, pisarze czy naukow­cy. Pieniądz, jak każdy inny towar w gospodarce rynkowej ma swój popyt i swoją podaż. Zasadniczym celem polityki monetarnej jest, najkrócej rzecz ujmując, zapew­nienie równowagi między tym popytem i podażą, czyli żeby popyt na pieniądz równał się jego poda­ży. Mówiąc bardziej precyzyjnie, chodzi o to, żeby ilość złotówek, jakich potrzebują Polacy, czyli wartość popytu, była równa ilości złotówek, które są w obiegu, czyli wartości podaży pieniądza. I ta równość wartości podaży pienią­dza z wartością jego popytu ma zachodzić w każdej chwili, każdego dnia, w świątek, piątek i niedzielę. Pojawia się w tym miejscu pytanie, na które za chwilę odpowiemy, jak oszacować wartość zapotrzebowa­nia (popytu) na pieniądz w danej chwili. Podobne pytanie dotyczy wartości podaży pieniądza.

Błąd w szacowaniu popytu na pieniądz był zasadniczą i bezpośrednią przyczyną wielkiego kryzysu lat 30., ale wtedy nie było teleinformatyki, komputerów, płatności mobilnych itp., a wszystko opierało się na przesyłanych pocztą raportach i ręcznej rachunkowości z wykorzys-taniem liczydeł oraz papieru. Eksperci podejmowali wtedy decyzje, bazując głównie na osobistym doświadczeniu i tzw. eksperckim nosie.

By uczynić nasze rozważania bardziej konkretnymi, załóżmy na chwilę, że nasza gospodarka jest zamknięta, tj. nie importuje ani eks­portuje żadnych towarów i usług, a wszystko, co zostało wyprodu­kowane w danym roku jest w tym samym roku sprzedane. Wtedy popyt na pieniądz to suma złotó­wek, których Polacy potrzebują, aby kupić te towary i usługi. Ponieważ na wolnym rynku kupujemy to, co chcemy, to można powiedzieć, że popyt na pieniądz to suma złotówek, których Polacy potrzebują (popyt) na realizację swoich planów, zamie­rzeń, marzeń itp. Czytelnik w tym miejscu może zauważyć, że takie plany i zamiary mogą mieć niewiele wspólnego z realną rzeczywistością i możliwościami. Otóż to nie tak. Praktyka gospodarcza dowodzi, że oszacowanie popytu na pieniądz jest trudne, ale możliwe i problemem jest dokładność takich oszaco­wań, do czego za chwilę wrócimy. Różnorodne badania ekonomiczne jednoznacznie pokazują, że tzw. szeregowy Polak realnie szacuje swój popyt na pieniądz lub swoje możliwości finansowe, w odróż­nieniu ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI