Redaktor Naczelny: Obyś żył w czasach RODO!

Redaktor Naczelny: Obyś żył w czasach RODO!
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Tak może brzmieć współczesne przekleństwo firm na Starym Kontynencie, dotkniętych procedurami GDPR/RODO. Z tego, co mówią firmy, z którymi się ostatnio komunikujemy, wynika, że większość z nich jest przygięta do ziemi nowymi regulacjami, a gromady informatyków dręczą nowymi aplikacjami "normalsów", traktujących komputery nie jak fetysz, tylko typowe narzędzie do pracy i rozrywki.

Jak Polska długa i szeroka widać improwizację w ochronie danych osobowych uszytych na modłę RODO, obowiązującego już od 25 maja br. Czy będzie z tego jakaś korzyść? Być może mniej będziemy słyszeć o dokumentach znajdowanych na śmietnikach. Można zakładać, że ta przymuszona kwerenda danych pokaże, jak wiele informacji o klientach jest zdublowanych, zapomnianych, zbędnie obciążając systemy informatyczne.

Skoro jednak RODO/GDPR miało być tamą na niekontrolowany przeciek informacji o konsumentach, można odnieść wrażanie, że przysłowiowe mleko wylało się wiele lat temu. Globalne koncerny z USA nie tylko latami gromadziły informacje o Europejczykach i ich pracodawcach i osiągnęły wręcz mistrzostwo w procesie optymalizacji podatkowej. Wyrok sądowy nakładający na Google zapłacenie wielomiliardowego podatku dla Irlandii nie jest papierkiem lakmusowym odwrócenia takich praktyk, tylko rzadkim przykładem potwierdzającym regułę. Europa powinna zacząć bronić się wiele lat wcześniej, dziś czyni to dla uspokojenia wzburzenia obywateli, wzbogaconych wiedzą o skali ich inwigilacji stosowanej przez elektronicznych gigantów.

Dlatego za zaistniałą sytuację zapłacą dziś instytucje finansowe oraz wszelkie urzędy administracji publicznej. Czy nauczy to naszych rodaków ostrożności w przekazywaniu prywatnych informacji gdzie popadnie? Wątpię, po pierwsze dlatego, że facebookowe pokolenia X,Y,Z mają cyfrowy ekshibicjonizm wręcz wdrukowany w DNA. Po drugie, wielu z naszych rodaków wciąż bezkrytycznie podchodzi do promocji lojalnościowych opartych na podaniu prywatnego numeru telefonu, e-maila itp. Zbyt często zapominają oni o niewystępowaniu w przyrodzie zjawiska „darmowych lunchów”. Prawdopodobnie z całym zamieszaniem z RODO/ GDPR robionym pod hasłem ochrony interesów zwykłego Kowalskiego będzie jak z planem Junckera.Okaże się kolejną nieudaną próbą odzyskania globalnego znaczenia Starego Kontynentu, który krok po kroku traci na znaczeniu na rzecz regionu Azji Południowo-Wschodniej.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK