Recepta na inflację dla ostrożnych

Recepta na inflację dla ostrożnych
Robert Lidke, aleBank.pl (fot. Jacek Barcz)
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Pokolenie obecnych 20- i 30-latków, a nawet 40-latków nie zaznało, albo nie pamięta inflacji. Jeszcze w roku 2000 wynosiła w skali roku 10,1%, w kolejnym 5,5%. I do tego poziomu nigdy nie wróciła. Obecny poziom 4,4 procent odnotowany w styczniu dla wielu może być dziwolągiem, jak nie przymierzając cielę o dwóch głowach

#RobertLidke: Zero kredytów, lub kredyt ze stałą stopą na fotowoltaikę, obligacje skarbowe indeksowane do inflacji, wcześniejszy zakup za gotówkę tego co było planowane do zakupu w późniejszym terminie.

Pytanie czy to dwugłowe cielę to wybryk natury, który się już nie powtórzy – jak zdaje się w to wierzyć obecna Rada Polityki Pieniężnej, czy też zjawisko narastające, z którym długo jeszcze będziemy mieli do czynienia.

Pamiętajmy o Turcji

Warto też pamiętać, że na początku przemian ustrojowych inflacja wynosiła kilkaset procent, potem kilkadziesiąt procent w skali roku. O wzroście cen w tej skali na szczęście nikt nie mówi, ale… taki kraj jak Turcja leży nie daleko od Polski.

Turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan twierdzi, że wysokie stopy procentowe powodują inflację.

Bank centralny tego kraju w 2015 roku, zapewne pod wpływem polityków, chcąc podtrzymać wzrost gospodarczy przed wyborami parlamentarnych,  mimo rosnącej inflacji kilka razy obniżył stopy procentowe. Skończyło się, jak się skończyło – turecka lira gwałtownie zaczęła tracić na wartości, bank centralny jednak musiał gwałtownie i wysoko podnieść stopy procentowe, gospodarka wpadła w recesję.

Czytaj także: NBP się myli? Inflacja będzie coraz wyższa?

Tymczasem Grażyna Ancyparowicz, która jest członkiem Rady Polityki Pieniężnej w wywiadzie  dla PAP po przekroczeniu w styczniu górnego celu inflacyjnego NBP powiedziała: 

– (…) w pewnej perspektywie opowiadałabym się raczej za obniżką stóp procentowych niż za ich podnoszeniem, bo w dłuższym okresie będzie trzeba podtrzymywać koniunkturę, a nie zwalczać inflację.

Czytaj także: GUS: inflacja wyniosła 4,4 proc. rdr w styczniu. Tempo wzrostu cen jednym z najszybszych od lat

Tak czy owak inflacja jest to żywioł zabójczy dla naszych portfeli. Młodsze pokolenia, które nie zaznały inflacji mają teraz o wiele więcej możliwości niż ich rówieśnicy sprzed 40 lub nawet 50 lat obrony przed wzrostem cen. Ale zasada jest zawsze taka sama  – trzeba znaleźć sposób na ratowanie budżetu rodziny.

Inflacja, to już było

W PRL broniono się przed inflacją kupując zachodnią walutę lub złote sztabki i monety. Teraz też można rozważyć tę opcję. Osłabienie naszej gospodarki, narastający konflikt z Unią Europejską, niechęć rodzimych firm do inwestowania – nie rokują zbyt dobrze. Można obstawiać spadek wartości złotego.

Może się jednak zdarzyć, że w obliczu narastającej inflacji RPP zdecyduje się, tak jak bank centralny Turcji, na gwałtowną zwyżkę stóp procentowych. Wtedy oczywiście lepiej mieć pieniądze na lokacie w banku i zarabiać na wzroście kursu złotego oraz wysokim oprocentowaniu. Czyli inwestowanie w waluty jest ryzykowne. Przechowywanie złota jest kłopotliwe, a trzymanie go w domu wręcz niebezpieczne. Notowania złota również podlegają wahaniom.

Czytaj także: Inflacja najwyższa od 8 lat

Inwestycje, koszty i konsumpcja

Innym sposobem ochrony własnych portfeli w PRL był zakup nieruchomości lub sprzętu elektronicznego. Dla obecnego pokolenia, to nie jest żadne odkrycie. Prawie połowa mieszkań jest obecnie kupowana za gotówkę, w większości są to środki wycofywane z lokat bankowych, które w zasadzie przynoszą straty zamiast zysków.

Istotnie w obliczu wzrostu cen, jeśli zamierzało się kupić za gotówkę dobry komputer czy telewizor, to warto teraz tę opcję rozważyć.

Zakup nieruchomości za gotówkę też jest ciekawym rozwiązaniem…, ale nie ma gwarancji, że ceny mieszkań i domów nie zaczną w końcu spadać. A może się zdarzyć, że jeśli gospodarka znajdzie się na ostrym zakręcie i część osób, które kupiły mieszkania na kredyt nie będą mogły obsługiwać swoich zobowiązań, i na rynku pojawi się duża podaż nieruchomości, i ich ceny się obniżą.

Czytaj także: Lokaty bankowe: oszczędzający w Polsce mają gorzej niż w Szwajcarii

Kolejnym sposobem zmniejszania wpływu inflacji na budżet domowy jest ucieczka od kosztów. Być może, zamiast kupienia nowego telewizora (konsumpcja) – lepiej kupić panele fotowoltaiczne dla swojego domu (inwestycja), dzięki czemu będziemy płacili mniej za prąd.

Innym kosztem, od którego warto uciec jest kredyt. Kredyt mieszkaniowy ze zmienną stopą procentową, a takie kredyty złotowe absolutnie dominują na naszym rynku, to bomba z opóźnionym zapłonem. Wybuchnie ze szczególną siłą, jeśli RPP się myli i wzrost inflacji nie jest incydentem.

Czytaj także: Co Polaków najbardziej denerwuje w finansach? Rosnące ceny

Wyższe raty kredytowe, przy jednocześnie rosnących innych wydatkach domowych, mogą być dla wielu gospodarstw domowych nie do wytrzymania. Na różnych stronach internetowych można znaleźć kalkulatory pokazujące, jak zmienia się miesięczna rata kredytu wraz z rosnącymi stopami procentowymi. To pouczająca lektura.

Może więc warto zamienić kredyt ze zmienną stopą na kredyt za stałą stopą (w Polsce zwykle banki oferują stałą stopę na 5 lat, nie wszystkie mają ten produkt w swojej ofercie). W chwili obecnej różnice w wysokości miesięcznej raty kredytu ze stałą stopą w porównaniu ze stopą zmienną są minimalne.

Ale kredyt ze stopą stałą też może być niebezpieczny, bo jeśli się okaże, że w wyniku inflacji wzrosną inne wydatki z budżetu domowego, to i ta miesięczna rata o znanej z góry i niezmiennej wysokości, też może być trudna do obsługi.

W zasadzie jedynym bezstresowym sposobem na w miarę bezpieczne obronienie się przed inflacją jest zakup 10- lub 4-letnich obligacji Skarbu Państwa. Ich oprocentowanie to suma marży i wskaźnika inflacji. Aby nie mieć wątpliwości warto się wczytać w prospekty informacyjne tych obligacji.

Czytaj także: Popyt na obligacje przekroczył oczekiwania Ministra Finansów, padł kolejny rekord

Reasumując – moja recepta na inflację dla bardzo ostrożnych: zero kredytów lub kredyt ze stałą stopą na fotowoltaikę, obligacje skarbowe indeksowane do inflacji, wcześniejszy zakup za gotówkę tego, co było planowane do zakupu w późniejszym terminie.

Ten tekst jest oczywiście tylko wynikiem przemyśleń autora, którego przewidywania nie muszą się sprawdzić w przyszłości, a każdy Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własne ryzyko ?

Źródło: aleBank.pl