Prof. Joanna Tyrowicz o szkodliwości porzucenia celu inflacyjnego przez RPP

Prof. Joanna Tyrowicz o szkodliwości porzucenia celu inflacyjnego przez RPP
Joanna Tyrowicz. Źródło: BANK.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
"Dla mnie decyzja o pozostawieniu stóp bez zmian nie ma usprawiedliwienia" - mówi członkini Rady Polityki Pieniężnej prof. dr hab. Joanna Tyrowicz w rozmowie z Jackiem Ramotowskim w grudniowym numerze Miesięcznika Finansowego BANK. Publikujemy wybrane fragmenty z tego wywiadu, stanowiącego część cyklu rozmów o inflacji.

Jacek Ramotowski: Co oznaczają dwie kolejne decyzje RPP o pozostawieniu stóp bez zmian w  obliczu wciąż rosnącej inflacji?

 Joanna Tyrowicz: W sferze werbalnej ma to być komunikat, że Rada czeka na efekty wcześniejszych podwyżek. Jednak w ocenie wszystkich uczestników rynku jest to nadanie priorytetu celom, których nie ma w mandacie RPP, nad celami, które NBP powinien realizować.

I w tej sprawie wszyscy komentatorzy są zgodni, jedyna różnica jest taka, że część komentatorów uważa to za właściwe, a pozostali – w tym ja – uważa, że to sprzeniewierzenie się obowiązującemu w Polsce stanowi prawnemu.

Ustawodawca może zmienić mandat NBP, ale nie może tego robić powołana do jego realizacji Rada Polityki Pieniężnej. Rozmywanie naszego podstawowego mandatu będzie miało negatywne skutki nie tylko dla tego epizodu inflacji, ale długofalowo.

Może Rada nie podejmuje decyzji o podwyżkach stóp w trosce o kredytobiorców?

W Polsce jest 13 milionów gospodarstw domowych, kredytobiorców hipotecznych jest poniżej 4 milionów, a z inflacją borykają się wszyscy.

Kredytobiorcy hipoteczni są przeciętnie bardziej majętni niż gospodarstwa bez kredytów i więcej zarabiają. Poza tym, biorąc kredyty hipoteczne, liczyli się z perspektywą 30 lat, musieli brać pod uwagę, że w tak długim czasie wiele może się wydarzyć.

To, co teraz mówię, to nie bezduszna wersja słynnego „trzeba się było ubezpieczyć”, ale zaufanie do kredytobiorców, że jak zdecydowali się wziąć obciążenie finansowe na 30 lat, to mają na siebie plan.

[…]

Jeśli nie będziemy skutecznie walczyć z inflacją, to ludzie, którzy zostali najbardziej dociśnięci wzrostem stóp, doczekają obniżek stóp później i mniejszych.

Nie ma na stole wariantu, że pozostawimy stopy niezmienione, a wszystko się samo szybciutko naprawi. Stopy już zostały podniesione, kredytobiorcy już ponoszą tego koszty. I niestety będą je ponosili dłużej, jeśli inflacja nie obniży się do celu inflacyjnego szybko.

Podniesienie stóp do poziomów przywracających wiarygodność polityce pieniężnej – niewielkie wobec tego, co już się wydarzyło – przywróci stabilność cen i niższe stopy procentowe szybciej.

Porzucanie mandatu banku centralnego jest nie tylko działaniem na szkodę wszystkich tych grup społecznych, które ponoszą największe koszty wzrostu cen, ale też na szkodę kredytobiorców, bo ich trudniejsza sytuacja będzie trwała dłużej

Na dziś wiemy, że nawet optymistyczna projekcja NBP daje inflację ok. 10% na koniec 2023 r. i znacząco powyżej celu na koniec 2024, a nawet 2025 roku.

Wszystkie badania mówią, że łatwiej jest połączyć zasoby rodziny na krótkotrwałą interwencję, niż na finansowanie wysokich rat kredytu przez lata. Mówienie, że stopy procentowe zostaną w Polsce obniżone w ciągu roku czy półtora, jest nieodpowiedzialne.

Nawet, jeśli wiedziona priorytetami spoza mandatu, RPP zacznie je obniżać, to mowa o spadkach z obecnych 6,75% do 6%, czyli nadal bardzo wysokich rat kredytu. Nie można obniżyć stóp do 1% czy do 2%, dopóki inflacja nie wróci do celu, czyli nie wcześniej niż na koniec 2025 roku.

Gdybyśmy mieli patrzeć z perspektywy tych, którzy wzięli kredyty niedawno, czyli przy bardzo niskich stopach i czekają, kiedy te kredyty będą znowu po bardzo niskich stopach, to im dłużej trzymamy stopy na niewystarczającym do zduszenia inflacji poziomie, tym dłużej WIBOR i każdy jego następca będzie zdecydowanie odbiegał od tego, na co mają nadzieję.

Porzucanie mandatu banku centralnego jest nie tylko działaniem na szkodę wszystkich tych grup społecznych, które ponoszą największe koszty wzrostu cen, ale też na szkodę kredytobiorców, bo ich trudniejsza sytuacja będzie trwała dłużej.  

Które z długoterminowych trendów mogą najbardziej nas niepokoić?

Niska skala inwestycji przez ostatnie 10 lat jest bardzo niepokojąca i będzie miała fundamentalne znacznie dla naszych możliwości rozwoju. Wydaje się, że to niemożliwe, żeby gospodarka rozwijała się tak szybko, przy tak niskich nakładach inwestycyjnych.

Stopa inwestycji na poziomie 14% PKB jest niezbędna do zaledwie utrzymania sprawności kapitału, który już w Polsce jest, odbudowania kapitału z poprzedniego okresu, a my mamy stopę na poziomie 15%. To znaczy, że inwestowanie w Polsce służy zaledwie do odtwarzania kapitału już wykorzystywanego przez  firmy.

Skala inwestycji, obok demografii, jest najważniejszym długookresowym zagrożeniem dla polskiej gospodarki

A to oznacza, że nie ma możliwości budowania rozwoju. Oczywiście są firmy, które nawet nie odbudowują kapitału i firmy, które inwestują.

Co do zasady mamy niedopuszczalnie niską stopę inwestowania i z perspektywy trendów to będzie miało fundamentalne znaczenie.

W sektorze prywatnym może wystąpić sytuacja, że skala inwestycji potrzebna, żeby przeskoczyć na kolejny etap rozwoju, będzie nieosiągalna.

Skala inwestycji, obok demografii, jest najważniejszym długookresowym zagrożeniem dla polskiej gospodarki.

Pełna treść wywiadu w grudniowym 2022 numerze Miesięcznika Finansowego BANK.

Źródło: BANK.pl