Polskie firmy turystyki przyjazdowej zbankrutują bez skutecznej pomocy państwa

Polskie firmy turystyki przyjazdowej zbankrutują bez skutecznej pomocy państwa
Andrzej Hulewicz. Źródło: Mazurkas Travel
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Bez pomocy państwa firmy zajmujące się turystyką przyjazdową w Polsce zbankrutują. W tej chwili największym problemem firm z tej branży jest utrzymanie miejsc pracy - mówi Andrzej Hulewicz, prezes Mazurkas Travel, największej polskiej firmy turystyki przyjazdowej.

#AndrzejHulewicz: Obawiam się sytuacji, w której w końcu pojawią się turyści z zagranicy, ale ich przyjazdy i pobyty będą realizowały podmioty z innych krajów, już nie z Polski

Robert Lidke: Mazurkas Travel to firma żyjąca z turystyki przyjazdowej. Firma zarabia jeśli są goście z zagranicy. Jak w tej chwili wygląda sytuacja Pana firmy i innych firm zajmujących się tym segmentem rynku turystycznego?

Andrzej Hulewicz: Mazurkas Travel to od 30 lat największa firma z zakresu turystyki przyjazdowej do Polski. Od marca liczba naszych klientów praktycznie spadła do zera.

Jednak specyfiką turystyki przyjazdowej w naszym kraju jest to, że głównie zarabia ona w okresie kwiecień- październik. To oznacza, że jesteśmy w zasadzie bez wpływów już 9 miesięcy. Dodatkowo perspektywy są fatalne.

Rząd ogłasza kolejne zakazy lotów na określonych kierunkach, co oznacza, że nadal nie będziemy mieli klientów. Aby przetrwać potrzebna jest pomoc do marca przyszłego roku.

Mamy programy pomocowe dla branży turystycznej, jest bon turystyczny, zwolnienia ze składek na ubezpieczenia społeczne, a także Turystyczny Fundusz Gwarancyjny ma wypłacać pieniądze turystom, których imprezy wyjazdowe zostały odwołane. Które z tych form pomocy dotyczą Pana branży?

Bon turystyczny nas nie dotyczy, bo nie otrzymują go przecież Niemcy czy Japończycy.

Z dopłaty do wynagrodzeń przez trzy miesiące oraz częściowej dotacji z PFR korzystaliśmy ( nadal czekamy na rozpatrzenie reklamacji), ale w projekcie przepisów na kolejne etapy pomocy dla branży turystycznej zauważyliśmy, że nie uwzględnia on firm zajmujących się turystyką przyjazdową.

Co prawda nie jest to lekarstwo, które wyraźnie pomogłoby naszej branży, ale każda złotówka się liczy. Biorąc pod uwagę sytuację naszych firm jesteśmy bardzo zdziwieni, że nie ma nas w grupie podmiotów, które mają być objęte tą formą pomocy.  

Mówię tu o projekcie zmian w ustawie o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych,  oraz o pomocy sektorowej dla branży turystycznej. Musiało dojść do fatalnej dla turystyki przyjazdowej pomyłki, wskutek której zostaliśmy wykluczeni z pomocy finansowej w postaci zwolnienia ze składek ZUS w miesiącach czerwiec – sierpień 2020.

Warto przypomnieć, że turystyka przyjazdowa to jest eksport usług. Organizacja wycieczek po kraju, spotkań biznesowych, kongresów i konferencji dla zagranicznych uczestników – to wszystko jest eksportem.

Odnośnie do Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, to dla turystyki przyjazdowej ma on minimalne znaczenie. Jest on głównie przeznaczony dla firm realizujących turystykę wyjazdową. Klientem jest Polak wyjeżdżający za granicę.

Tymczasem turystyka przyjazdowa jest jedną z najbardziej dochodowych działalności usługowych.

Jeśli wysyłamy Polaka za granicę, a robi to polska firma, to zarabia na marży. Natomiast hotel, wyżywienie, często przelot to są pieniądze, które trafiają za granicę.

W naszym przypadku jest odwrotnie. Naszym głównym problemem jest utrzymanie miejsc pracy.

W przypadku mojej firmy z uwagi na brak klientów nie ma już pieniędzy na wypłaty dla pracowników.

Mówiąc wprost – sytuacja prowadzi do likwidacji naszej firmy.

Mówiąc inaczej stworzono narzędzia, które chronią firmy prowadzące turystkę wyjazdową, a nie ma narzędzi, które chroniłyby firmy realizujące turystykę przyjazdową, mimo, że ta branża generuje dla gospodarki większe przychody, niż turystyka wyjazdowa?

Ten wątek nieco rozwinę. Załóżmy, że do Polski przyjeżdża grupa turystów z Wielkiej Brytanii. Na ich przyjeździe zarabia nie tylko firma turystyczna, ale także hotele w Polsce, restauracje w Polsce, kawiarnie w Polsce, taksówki w Polsce, firmy autokarowe w Polsce, można tak długo wymieniać. Mamy tu efekt domina.

Nasz turysta zostawia pieniądze w szeregu firm w kraju. Tak więc ratując turystykę przyjazdową ratujemy nie tylko podmiot jakim jest biuro turystyki przyjazdowej, ale szereg podmiotów, które funkcjonują w gospodarce i żyją z turystów zagranicznych.

Jakiej pomocy oczekują firmy zajmujące się turystyką przyjazdową?

Powtarzam naszym problemem jest utrzymanie stanowisk pracy. Ja w tej chwili zwalniam ludzi, bo nie mam innego wyjścia.

W przypadku naszej branży potrzebna byłaby pomoc do marca przyszłego roku. Z tą nadzieją, że sytuacja z COVID-19 będzie już opanowana. Samoloty będą latać, a turyści będą mogli do Polski przyjeżdżać.

Wiemy, że w wielu krajach firmy dostawały wsparcie pozwalające na wypłatę 80 procent wynagrodzenia pracowników.

Oczywiście może być tak, że świat tak się zmieni, że będziemy podróżowali tylko w promieniu 200 km.

W takiej sytuacji moja branża jest do likwidacji. Jednak w to nie wierzę. Raczej obawiam się sytuacji, w której w końcu pojawią się turyści z zagranicy, ale ich przyjazdy i pobyty będą realizowały podmioty z innych krajów, już nie z Polski.

Źródło: aleBank.pl