Podatnicy i deponenci kontra kredytobiorcy a rozwój gospodarczy

Podatnicy i deponenci kontra kredytobiorcy a rozwój gospodarczy
Prof. Leszek Pawłowicz. Źródło: EKF
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
W ramach Klubu Odpowiedzialnego Biznesu organizowanego przez Europejski Kongres Finansowy odbyła się debata pod tytułem "Kredyty walutowe - prosta teoria kontra skomplikowana rzeczywistość", którą prowadził Andrzej Reich, Lider Klubu Odpowiedzialnych Finansów przy EKF. Debata miała charakter wielowątkowy. Jednym z nich była kwestia dotycząca obecnego braku równowagi w ochronie kredytobiorców i deponentów, i wpływu tej sytuacji na sektor bankowy, jego klientów i na całą gospodarkę. Na ten temat wypowiedział się prof. dr hab Leszek Pawłowicz, Koordynator Europejskiego Kongresu Finansowego. Przedstawiamy nieautoryzowany zapis jego wystąpienia.

Wydaje mi się, że jest już uświadamiany fakt, że mamy do czynienia z sytuacją w sensie ekonomicznym tzw. strat katastroficznych, bo nikt nie przewidywał zmiany kursu franka szwajcarskiego powyżej 50%. Nawet w Rekomendacji KNF z 2006 roku przewidywaliśmy 20% wzrost ryzyka.

Skala umocnienia franka, której nikt nie przewidział

Natomiast 50% wzrost przewidywały niektóre banki, które przestały udzielać, albo nie udzielały kredytów frankowych.

Można było przewidywać wtedy, kiedy kurs franka do złotego wynosił 2 zł, że wzrośnie np. do 3 zł, ekstremalnie. Ale dzisiejszy kurs wynosi 4,30 zł, więc wzrósł o ponad 100%. To są straty, ryzyka, których w żadnym przedsiębiorstwie, również bankowym nie przewiduje się, bo to są straty katastroficzne.

Są straty oczekiwane i nieoczekiwane. Na te oczekiwane tworzy się rezerwy kapitałowe, ale na straty katastroficzne nie ma sensu tego robić. I to chyba jest już uświadamiane.

Kredytobiorca kontra deponent

Natomiast nie jest uświadamiany fakt, że w bankach kapitał własny banku to jest kilka procent, 5-6-7%, maksimum 10%.

90% to są środki zdeponowane przez osoby fizyczne, przez przedsiębiorstwa, to są zobowiązania wobec innych banków, ale relacja kapitału własnego do sumy bilansowej, do sumy pasywów to jest kilka procent.

Właściciele banków mają tylko kilka procent kapitału, a ponad 90% mają ci, którzy trzymają w bankach swoje oszczędności

Jest to całkiem inna sytuacja, niż jest w klasycznych przedsiębiorstwach, gdzie relacja kapitału własnego do obcego wynosi ok. 50%, pół na pół, czyli przedsiębiorstwo w połowie korzysta z kapitału własnego, a w połowie z różnego typu zobowiązań.

I teraz, jeśli wydajemy jakiś werdykt i mówimy: chronimy konsumentów – ale rozumiemy przez konsumentów tylko kredytobiorców, obojętne czy frankowych czy złotowych – to pamiętajmy czyim kosztem. Bo jeśli ich chronimy, to czyimś kosztem. Na pewno nie kosztem banków w rzeczywistości.

Bowiem właściciele banków mają tam tylko kilka procent kapitału, a ponad 90% mają ci, którzy trzymają tam swoje oszczędności. I to jest jedna część odpowiedzi.

Za nadmierną ochronę kredytobiorców płaci każdy klient banku

Ale ja bym to widział znacznie szerzej. Bo nie tylko chodzi o deponentów. Ponieważ w momencie, kiedy mówimy: dobrze, idziemy z otwartym sercem do kredytobiorców walutowych i staramy się orzekać na ich korzyść, bo mamy po jednej stronie Kowalskiego, który jest zadłużony, który ma być może problemy ze spłatą kredytu ‒ a po drugiej stronie jakiś bogaty bank, w podtekście „bankster”, to wyrok zawsze będzie w stronę tego słabszego. Ale czyim kosztem?

Oczywiście nie kosztem właścicieli banku, bo oni mają tam za mało swojego kapitału.

To jest kosztem nie tylko deponentów, ale to jest kosztem wszystkich klientów banku i tych, którzy mają tam rachunek, bo będą musieli więcej płacić za ten rachunek, i tych, którzy robią przelewy, bo będą musieli więcej płacić za transfer pieniędzy itd., czyli dotyczy to nie tylko klientów, którzy mają tam swoje oszczędności.

Za osłabienie banków zapłacą podatnicy

Jeśli bym poszedł jeszcze o krok dalej, to powiedziałbym: dobrze, ale żaden mocno zaangażowany w kredyty walutowe bank nie jest w stanie wytrzymać takiego ciosu, kiedy te umowy będą unieważniane.

Komisja Nadzoru Finansowego szacuje konsekwencje dla sektora bankowego na ponad 200 mld złotych w takim scenariuszu. I wtedy to dotyka oczywiście podatników, bo to państwo, czyli podatnicy będą musieli te banki dokapitalizować, nie ma innego wyjścia. Jeśli one by zbankrutowały, to konsekwencje byłyby jeszcze większe.

Dotyczy to więc nie tylko deponentów, dotyczy to nie tylko klientów banków, to odbędzie się nie tylko ich kosztem, ale również kosztem podatników.  

Zerowa wartość pieniądza w czasie i skutki tego poglądu dla gospodarki

To co w ostatniej kolejności chciałbym wymienić, ale osobiście uważam to za najważniejsze, to kwestia, że jest to również kosztem naszego rozwoju, kosztem mechanizmów rozwojowych gospodarki.

Często orzekamy w trosce o kredytobiorcę, wymyślamy różne sposoby, jak można by im ulżyć, często wyroki są wydawane w dobrej wierze. Ale zderzamy się też z interpretacjami, również instytucji publicznych, że np. wartość pieniądza w czasie równa się zero, czyli za udostępnienie kapitału bankowi nic się nie należy.

Jeśli upowszechni się rozumowanie, że za udostępnienie kapitału nic się nie należy, to za udostępnienie mieszkania nie należy się czynsz, za wypożyczenie samochodu nie należy się żadna opłata, to nie ma rynku najmu, nie ma rynku wypożyczalni samochodów, nie ma gospodarki rynkowej

To może być rozumiane przez wydających wyroki jako pewnego rodzaju kara, np. za klauzule abuzywne. Jeśli sąd jest przekonany, że klauzule abuzywne rzeczywiście miały miejsce w tych umowach. Ale cóż to jest za kara? To jest, jeśli bym chciał szukać analogii – to jest tak, że jeśli ktoś przechodzi przy czerwonym świetle, to kara nie może być zależna od wzrostu czy wagi przechodzącego.

A w tym przypadku tak jest, bo jeśli mówimy, że za udostępniony kapitał bankowi nic się nie należy, to tym większa jest to kara dla banku, im większy był to kredyt, i na dłuższy czas był udzielony. Z punktu widzenia logiki nie jest to specjalnie mądre. Natomiast z punktu widzenia mechanizmów rynkowych to jest tragiczne.

Bo jeśli upowszechni się rozumowanie, że wartość pieniądza w czasie równa się zero, czyli za udostępnienie kapitału nic się nie należy, to za udostępnienie mieszkania nie należy się czynsz, za wypożyczenie samochodu nie należy się żadna opłata, to nie ma rynku najmu, nie ma rynku wypożyczalni samochodów, nie ma gospodarki rynkowej.

Jeśli więc miałbym odpowiedzieć na pytanie: czyim kosztem? – to kosztem nie tylko deponentów, lecz kosztem nas wszystkich, ale również naszych dzieci, również przyszłych pokoleń, bo niszczymy mechanizmy rozwojowe gospodarki. I przed tym bym najbardziej ostrzegał.

Ten przykład, że za udostępnienie kapitału nic się nie należy czyli wartość pieniądza w czasie równa się zero ‒ jest to oczywiście bzdura ekonomiczna, ale niestety wdrażana w życie i ona spowoduje konsekwencje odwrotne do zamierzonych. Jest to nawet coś bardziej dziwnego dla mnie niż różne idee socjalistów utopijnych z XIX wieku.

Źródło: aleBank.pl