Pandenomia, czy koronawirus zakończył erę neoliberalizmu?

Pandenomia, czy koronawirus zakończył erę neoliberalizmu?
Piotr Arak, Fot. PIE,
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Rozmawiamy z Piotrem Arakiem, szefem Polskiego Instytutu Ekonomicznego nie tylko o jego książce "PANDENOMIA. Czy koronawirus zakończył erę neoliberalizmu?", która właśnie została wydana.

Robert Lidke: Czytałem Pańską książkę z lekkim niepokojem, ale kiedy doszedłem do ostatnich stron i dowiedziałem się, że jednak kapitalizm się nie kończy, to odetchnąłem z ulgą… Ale czy rzeczywiście pandemia wywróciła światową gospodarkę do góry nogami?

Piotr Arak: Pandemia przyspieszyła wiele procesów, które obserwowaliśmy  wcześniej – spowalnianie globalizacji, czy upolitycznienie banków centralnych.

Konflikty handlowe, między USA, Europą i Chinami jeszcze przed pandemią, podważały sens istnienia Światowej Organizacji Handlu. Kiedy łańcuchy dostaw zostały przerwane, zaczęto mówić o powrocie do protekcjonizmu. Mało tego, zaczęto go nawet częściowo wprowadzać w życie zabraniając wywozu leków na terenie Unii.

Nie tyle kapitalizm, co model gospodarczy, który do tej pory był realizowany, wyewoluował w kierunku, którego nie widzieliśmy od kilkudziesięciu lat

Państwa strefy Schengen zamknęły pierwszy raz granice dla swoich sąsiadów. Po pandemii, protekcjonizm nadal będzie obecny w Europie, bo chcemy mieć bezpieczne łańcuchy dostaw lub nie dopuścimy inwestorów spoza Unii by kupowali przedsiębiorstwa w Niemczech czy Europie Środkowej.

W czasie pandemii mieliśmy też do czynienia z wiele większą koordynacją polityki monetarnej, fiskalnej niż do tej pory, nawet od tej w okresie kryzysu zadłużenia strefy euro z 2011 roku.

Zestaw działań, z których korzystają banki centralne zaczął być stosowany również w państwach rozwijających się. Oznacza to, że już nie tylko najbogatsi korzystali z niestandardowej polityki monetarnej, ale też te kraje, które do tej pory tych wszystkich mechanizmów nie stosowały. I doszliśmy do momentu w którym w wielu krajach panują ujemne stopy procentowe lub bliskie zeru, a realnie ujemne po uwzględnieniu inflacji.

Można więc powiedzieć, że nie tyle kapitalizm, co model gospodarczy, który do tej pory był realizowany, wyewoluował w kierunku, którego nie widzieliśmy od kilkudziesięciu lat.

To co ja widzę w Pana książce, to pokazanie większej niż do tej pory roli państwa i zmienione postępowanie banków centralnych. Poprzednio banki centralne pilnowały, aby pieniądz zachował swoją wartość, natomiast obecnie banki działają w kierunku podtrzymywania wzrostu gospodarczego. 

‒ Mandat banków centralnych, w zależności od kraju bywa różny, gdyż to ustawodawcy  ustalają zasady ich funkcjonowania. Mandat banku centralnego w Stanach Zjednoczonych jest dlatego  inny niż banku centralnego w strefie euro.

Bank centralny w Polsce, w Europie, w Stanach Zjednoczonych i w innych państwach rozwiniętych finansował przedsiębiorstwa i miejsca pracy

W czasie pandemii, w celu  utrzymania zatrudnienia, maksymalnego zwiększeniu wskaźnika zatrudnienia i niskiej stopy bezrobocia rzeczywiście banki centralne podejmują różne działania. Ich obecna rola zmierza nie tylko do powstrzymywania inflacji i spadku wartości pieniądza, ale skupia się też na tym, aby stymulować wzrost gospodarczy, czy też zatrudnienie, a w niedalekiej przyszłości może też transformacja energetyczna.

Każdy był w stanie zaobserwować to w 2020 roku, ponieważ bardzo wiele sektorów, było dofinansowanych, w dużym uproszczeniu, przez bank centralny.

Bank centralny w Polsce, w Europie, w Stanach Zjednoczonych i w innych państwach rozwiniętych finansował przedsiębiorstwa i miejsca pracy. To rzecz do tej pory niespotykana i nie będąca elementem konsensusu wśród ekonomistów.

W swojej książce stawia Pan pytanie kto za to wszystko zapłaci? Skończy się pandemia, choć już przedtem było tzw. luzowanie ilościowe, niskie stopy procentowe, ale pandemia to wzmogła – stąd pytanie: kto za to zapłaci? I czy ktokolwiek będzie musiał zapłacić?

‒ Zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie, przytaczam to co o wysokim zadłużeniu mówił Jacques Attali, były doradca kilku rządów francuskich. Sposobów spłaty długów  przez państwo jest bardzo dużo.

Może być wyższa stopa inflacji, możemy mieć wyższe podatki, może być wyższy wzrost gospodarczy, możemy też wytoczyć wojnę, bo to też się czasem opłacało w historii, lub zacząć ciąć koszty (czego dzisiaj nikt nie chce robić). Można też doprowadzić do „defaultu”, czyli restrukturyzacji zadłużenia danego państwa. M.in. Argentyna przeszła już chyba 9 restrukturyzacji, również Grecja przechodziła ten proces po 2011 roku. Wariantów jest więc dosyć dużo, a to są te najpopularniejsze.

Wielu badaczy uważa, że dług może być rolowany na przyszłość przez długi okres, i pytanie czy my musimy się w ogóle nim martwić, staje się bardzo zasadne

Po drugie pozostaje otwarte pytanie, czy w ogóle ktoś kiedykolwiek będzie te długi spłacał? Dzisiaj państwa mają wyższe poziomy zadłużenia publicznego niż notowane były na przestrzeni stuleci. Nikt nigdy całkowicie się go nie pozbył.

Wielu badaczy uważa, że dług może być rolowany na przyszłość przez długi okres, i pytanie czy my musimy się w ogóle nim martwić, staje się bardzo zasadne. To oznacza bowiem, że przy niskich kosztach obsługi długu i niskich stopach procentowych może się okazać, że mamy poziom zadłużenia, który przez kolejne dziesiątki lat będzie się na tym poziomie przynajmniej w części państw utrzymywał.

To oczywiście nie oznacza, że powinniśmy się przestać o nim myśleć, ale na pewno możemy zacząć inaczej go traktować.

Dług nie ma tylko i wyłącznie tego negatywnego stygmatu, jak przed 2020 rokiem. Co kluczowe, to podejście podzielają osoby odpowiadające za politykę fiskalną w Komisji Europejskiej, a także większość polityków niemieckich, którzy będą formować nowy rząd.

Przy okazji naszej rozmowy nie mogę Pana zapytać o aktualne w ostatnich dniach tematy. Unia Europejska ma programy, które mają pomóc wyjść ze skutków pandemii gospodarkom krajów członkowskich. Jest w nich bardzo dużo środków przeznaczonych m.in. dla Polski. Jaki jest obecnie bilans gospodarczy obecności Polski w UE?

‒ Na to pytanie nie udzielam odpowiedzi w książce, ale w innych publikacjach Polskiego Instytutu Ekonomicznego można znaleźć próby odpowiedzi na to pytanie.

W Unii dominuje podział na płatników netto i na tych, którzy otrzymują świadczenia, dodatkowe środki na inwestycje. Ci którzy płacą więcej uznają, że „dopłacają” do Unii. A wspólnota jest skonstruowana tak, że korzyści otrzymują wszyscy ze względu na rozwój handlu produktami, a coraz częściej także usługami.

PKB czyli wielkość polskiej gospodarki byłaby niższa przynajmniej o 12% w 2019 roku, a nasz eksport, ze względu na to, że nie bylibyśmy członkiem UE byłby niższy o 32%

Analizując tę kwestię w sposób uproszczony, ale jednak wiarygodny, bo powtarzany w przypadku innych państw posłużyliśmy się modelem kontrfaktycznym czyli stworzyliśmy obraz „syntetycznej Polski”, która naprawdę nie istnieje, a jest poza UE.

Przyjmując takie założenie, PKB czyli wielkość polskiej gospodarki byłaby niższa przynajmniej o 12% w 2019 roku, a nasz eksport, ze względu na to, że nie bylibyśmy członkiem UE byłby niższy o 32%.

Najpewniej dzisiaj po kilku latach nadwyżki w handlu zagranicznym efekt byłby jeszcze bardziej pozytywny.

Są kraje, w których w przypadku takich modeli nie widać efektu zysku, to m.in. Włochy i Grecja, które wychodzą albo na zero, albo na minus.

Ale to są bardzo hipotetyczne pytania, ponieważ korzyści są widoczne gołym okiem, przez rozwój infrastruktury, czy wzrost PKB per capita, one są ewidentne.

Fundusze, które proponuje nam w tym momencie Unia Europejska, w tym Fundusz Odbudowy jak mogą zmienić Polskę, jak mogą pomóc wyjść gospodarce z pandemii, jak przyspieszyć rozwój gospodarczy? 

‒ Rok 2020, o czym piszę w książce, był rokiem powrotu do idei powstania euroobligacji, chodzi o wspólne obligacje dla całej Unii Europejskiej. Mają one stworzyć możliwość wspólnego zadłużania się przez państwa członkowskie.

Jest to o tyle duży postęp, bo przypomnijmy sobie, że w 2015 roku do takiego rozwiązania namawiał minister finansów Grecji Janis Warufakis, który negocjował z tzw. Trojką czyli Komisją Europejską, MFW i EBC zasady dopływu środków finansowych do Grecji i restrukturyzacji  zadłużenia greckiego.

Natomiast w 2020 roku Francja i Niemcy, które pięć lat wcześniej blokowały możliwość powstania tego typu mechanizmu finansowego, de facto technicznie umożliwiły powstanie euroobligacji. Są to papiery wartościowe, które proporcjonalnie do rozwoju gospodarczego i wielkości gospodarki gwarantują państwa członkowskie.

To jest krok w kierunku integracji fiskalnej Unii Europejskiej. Przez to też regiony, które są biedniejsze, mają niższe PKB per capita, są bardziej zapóźnione ze względu na transformację energetyczną, mają szansę na uzyskiwanie wyjątkowych środków, które w przyszłości będą miały charakter zwrotny, ale są niezwykle nisko oprocentowane.

Z tego m.in. będzie mogło korzystać Europejskie Południe, które najmocniej  ucierpiało w wyniku koronakryzysu. Będą mogły też z niego korzystać państwa, które będą przechodzić transformację energetyczną, a więc Europa Środkowa, wspomniana Europa Południowa i przede wszystkim Polska, która ma na tle innych państw europejskich najdłuższą drogę do przebycia w transformacji energetycznej.

Który fragment Pańskiej swojej książki poleciłby Pan czytelnikom, aby zachęcić ich do jej przeczytania? Ten fragment dołączymy do naszego wywiadu.

‒ Najbardziej wciągający jest początek, bo w sposób syntetyczny omawia poszczególne kryzysy zdrowotne, które mieliśmy w przeszłości. Przedstawia odniesienia do historii, ale nie tylko tej nowożytnej.

Omawiam np. panowanie Justyniana Wielkiego, w czasie którego  różne pandemie i choroby były katalizatorem zmieniającym warunki społeczno-gospodarcze przy próbie odbudowy Cesarstwa Rzymskiego. Odwołuję się też do upadku starożytnych Aten.

Porównania są oczywiście daleko idące, ale metafora pozwala sformatować nasz sposób myślenia. Czy ten kryzys, który tak naprawdę jeszcze nie minął, był na tyle duży, żeby przedefiniować rolę państwa? Czy jesteśmy w stanie wyciągnąć z niego coś dobrego, żeby zmienić cele naszego działania, tak jak niegdyś zmodyfikowaliśmy polityki wprowadzając np. zasady kwarantanny dla statków wpływających do włoskich portów?

Czy rzeczywiście możemy coś zmienić np. więcej wydając na zdrowie, żeby lepiej funkcjonować, lepiej się chronić, żeby lepiej się przygotować na ewentualną nową falę tej choroby, lub innej?

Fragment książki: „PANDENOMIA. Czy koronawirus zakończył erę neoliberalizmu?”

Źródło: aleBank.pl