Olaf Scholz: Niemcy muszą odejść od węgla, ropy i gazu

Olaf Scholz: Niemcy muszą odejść od węgla, ropy i gazu
By Sandro Halank, Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=113153523
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Niemcy trochę się ociągali ze zmianą polityki energetycznej, ale ostatecznie uświadomili sobie, że odejście od kopalin jako źródeł energii musi być konsekwentne. Jeszcze raz potwierdził to kanclerz Olaf Scholz, zanim w tę środę przybył do górzystego regionu Allgäu w Bawarii, gdzie rozpoczął dwutygodniowy urlop.

Szef rządu mocno zadeklarował na konferencji prasowej: „Musimy odejść od węgla, ropy naftowej i gazu – właśnie teraz!” („Wir müssen raus aus Kohle, Öl und Gas – jetzt erst recht!”).

Nie pozostawił też wątpliwości co do tego, że trzeba rozwijać źródła alternatywne: „Siła wiatru na morzu i lądzie, energia słoneczna i biomasa. Wszystkiego tego potrzebujemy do produkcji prądu i wodoru, abyśmy mieli przyszłość przemysłu bez emisji CO2”.

Energia z OZE stawia Niemcy w komfortowej sytuacji

Tymczasowe luki w produkcji prądu, związane z niedoborem rosyjskiego gazu, będą pokrywane z elektrowni węglowych, wcześniej wyłączonych, ale teraz uruchamianych na nowo.

Nie oznacza to jednak renesansu czarnego surowca. Niezmiennie obowiązuje postanowienie, by do roku 2030 skasować węgiel jako źródło energii (ostatnią kopalnię węgla kamiennego zamknięto w Zagłębiu Ruhry w końcu 2018 roku).

W pierwszej połowie tego roku z odnawialnych źródeł pochodziło 49 procent konsumowanej w Niemczech energii

Można się dziwić, że Niemcy chcą odejść od energii jądrowej, chociaż wojna w Ukrainie diametralnie zmieniła świat i wszystko, co wytwarza prąd, powinno właściwie być na wagę złota.

Jednak nic nie wskazuje na to, by rząd w Berlinie odstąpił od powziętej wiele lat temu decyzji, po katastrofie w Fukuszimie, by z końcem roku zamknąć ostanie trzy elektrownie atomowe: Isar 2, Emsland i Neckarwestheim 2.

Niemcy mogą sobie pozwolić na „nonszalancję” wobec atomu czy spokojnie dalej planować odejście od węgla dlatego, że w minionych latach, inaczej niż np. Polska, intensywnie rozwijały odnawialne źródła energii.

Federalna Agencja Środowiska (Bundesumweltamt) podała właśnie, że w pierwszej połowie tego roku z odnawialnych źródeł pochodziła połowa (49 proc.) konsumowanej w Niemczech energii. To o jedną siódmą więcej niż rok wcześniej, a na obecny wzrost złożyły się też korzystne warunki atmosferyczne, słońce i wiatr.

Prądu nie zabraknie

Tegoroczna produkcja prądu z OZE to 137 terawatogodzin. Blisko połowa pochodziła z farm wiatrowych, głównie na lądzie, 80 proc., reszta z wiatraków na morzu.

W Niemczech funkcjonuje 28 000 wiatraków prądotwórczych, najwięcej w czterech krajach związkowych, w Szlezwiku-Holsztynie, Nadrenii Północnej-Westfalii, Brandenburgii i Dolnej Saksonii. Co ciekawe, prawie nie ma ich w dwóch dużych landach, w Bawarii (9 sztuk) i Badenii-Wirtembergii (21 sztuk).

Rozwijała się też energetyka słoneczna. Jak podał Federalny Urząd Statystyczny, w czerwcu działało w Niemczech 2,2 mln urządzeń fotowoltaicznych. To wzrost o jedną dziesiątą w stosunku do czerwca zeszłego roku.

Wyścig o suwerenność energetyczną wywołany inwazją Rosji na Ukrainę sprzyja przekroczeniu pierwotnych planów zielonej transformacji Niemiec

Eksperci, pytani przez agencję DPA, nie obawiają się większych zakłóceń w dostawach prądu pod koniec roku, choć nie wykluczają komplikacji. Christoph Maurer z firmy doradczej Consentec spodziewa się pewnych napięć, ale przy normalnej zimie „sytuacja zasadniczo będzie do opanowania”.

Z kolei Tobias Federico z Energy Brainpool oznajmił, że „osobiście nie przygotowuje się na blackout”. Natomiast Thorsten Lenck z Agora Energiewende skonstatował: „Według naszych dotychczasowych analiz jest całkiem możliwe, że zimą w niektórych godzinach może być na styk”.

Niemcy wiedzą, że przyszłością dla gospodarki i kraju jest energia odnawialna. Wskazują na to autorzy opracowania komórki analitycznej firmy ubezpieczeniowej Allianz, Allianz Trade.

Piszą, że wyścig o suwerenność energetyczną wywołany inwazją Rosji na Ukrainę wręcz sprzyja przekroczeniu pierwotnych planów zielonej transformacji Niemiec. A rozwój odnawialnych źródeł energii będzie dużym bodźcem rozwoju gospodarczego.

Samo zwiększenie mocy ze źródeł odnawialnych do 2035 roku wymaga inwestycji o wartości średnio 28 mld euro rocznie (bezpośrednich i pośrednich – te ostatnie dotyczą łańcuchów dostaw).

Spowoduje to powstanie wartości dodanej w wysokości 40 mld euro rocznie i zwiększy zatrudnienie o ponad 400 000 pracowników w latach 2022-2035.

Eksperci z Allianz Trade przypominają niedawne podniesienie przez rząd poprzeczki, jeśli chodzi o OZE. W kwietniu ogłoszono „pakiet wielkanocny”, który przewiduje, że do 2030 roku energia zielona będzie stanowić 80% zużywanej energii elektrycznej brutto (poprzedni cel to „tylko” 65 proc.). 

Ponadto planuje się, że do 2035 roku krajowa produkcja energii elektrycznej będzie niemal neutralna pod względem emisji gazów cieplarnianych.

Niemcy – podkreślają autorzy z Allianz Trade – realizują w ten sposób zalecenie Międzynarodowej Agencji Energii (IEA), dotyczące neutralnych dla klimatu dostaw energii elektrycznej do 2035 roku, co zostało również wspólnie ogłoszone przez grupę G7 na jej ostatnim spotkaniu w Elmau w Bawarii.

Węglowodory jeszcze trzymają się mocno, ale wiatraki, panele słoneczne, a także biomasa stają się coraz bardziej towarzyszącą nam rzeczywistością. Niemcy już obrali ten kierunek.

Źródło: aleBank.pl