Nowy budżet unijny – wyższe składki, mniej euro dla Polski?

Nowy budżet unijny – wyższe składki, mniej euro dla Polski?
Fot. Pixabay.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
O kulisach piątkowego nieformalnego szczytu Rady Europejskiej na temat budżetu unijnego na lata 2021-2027 pisze z Brukseli Radomir Czarnecki

#GuntherOettinger unijny komisarz d/s budżetu: Jak się nie dogadamy to górą będzie #Putin #KomisjaEuropejska #FunduszeEuropejskie @MIR_GOV_PL

– Kiedy byłem młody Unia składała się z 10 krajów. Gdy ktoś pukał do drzwi podczas szczytu i pytał: „kto chce kawę?” to dwóch premierów mówiło, że chce kawę, reszta zamawiała wodę. Dziś gdyby ktoś zrobił to samo to powstałby chór. Jeden chce kawę, inny kawę z mlekiem, jeszcze inny espresso, tamten podwójne espresso, a jeszcze inny lemoniadę, albo Coca-Colę – mówi weteran europejskich salonów, Jean Claude Juncker. Szef Komisji Europejskiej opisuje w ten sposób klimat unijnych negocjacji na temat budżetu.

Zacisnąć pasa czy sięgnąć do portfela?

Oprócz tradycyjnego finansowania inwestycji w infrastrukturę, czy dopłat rolnych, Wspólnota musi dziś zmierzyć się z nowymi wyzwaniami – m.in. efektami kryzysu migracyjnego, czy budować politykę obronną. To będzie kosztować. Negocjując w sprawie Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021-2027 unijni przywódcy stoją więc przed niewygodnym wyborem – zacisnąć pasa i jakoś sprzedać swoim wyborcom, że nie będzie tak kolorowo jak kiedyś, lub wyciągnąć portfel i dorzucić do unijnej kasy. Pikanterii dodaje Brexit. Brytyjczycy wychodząc z Unii znikają z tabelki po stronie przychodów, a unijna kasa uszczuplona zostanie o ok. 8-10 mld euro rocznie. Tę dziurę trzeba będzie czymś załatać.

Po piątkowym nieformalnym szczycie Rady Europejskiej w Brukseli na dobre rozpoczął się wyścig po unijne pieniądze, a szefowie rządów zasygnalizowali swoje pozycje wyjściowe. – Z przyjemnością mogę powiedzieć, że europejscy przywódcy podeszli do negocjacji z otwartą głową. – powiedział po zakończeniu spotkania Szef Rady Donald Tusk. Rzeczywiście po kilkunastogodzinnych negocjacjach liderzy państw UE opuszczali salę z uśmiechami na twarzy i zapewniali o atmosferze pełnej zrozumienia. Wiadomo jednak, że zapowiada się twarda walka o unijne fundusze.

Ochrona granic, asymilacja imigrantów, walka z terroryzmem

Europejski Komisarz Gunther Oettinger odpowiedzialny z konstrukcję budżetu zaserwował szefom rządów menu z listą politycznych priorytetów, z którego mają oni teraz wybrać składniki i wskazać mu ich wagę. Oprócz tradycyjnych wydatków stanowiących około 70 procent dotychczasowego budżetu, czyli Polityki Spójności oraz Wspólnej Polityki Rolnej, z których korzystają hojnie głównie biedniejsze kraje jak Polska, pojawiły się nowe priorytety, na które naciskają bogatsze kraje Unii, w tym przede wszystkim Niemcy, ale także np. Dania. Niekontrolowany kryzys migracyjny spowodował, że dla nich kluczowe jest teraz bezpieczeństwo zewnętrzne, skuteczniejsza kontrola granic zewnętrznych UE, koszty asymilacji imigrantów, czy walka z terroryzmem.

– Potrzebujemy jednomyślności, a nie jest to proste zwłaszcza jeśli chodzi o pieniądze. Jeśli każdy będzie trzymał się swego to daleko nie zajedziemy. Jak się nie dogadamy to górą będzie Putin – mówi Oettinger i dodaje, że na negocjacje nie ma zbyt wiele czasu. Unijna machina rozpędza się wolno i jeśli decyzje zapadną na ostatnią chwilę, nie zdąży się rozkręcić na tyle, aby pieniądze popłynęły na czas. Niemiecki komisarz dopinguje szefów rządów do szybkich decyzji i straszy ich gniewem rolników niepewnych otrzymania dopłat, smutnymi twarzami studentów pozbawionych wyjazdów na Erasmusa, a nawet katastrofą atomową na Litwie. Bruksela obiecała dofinansowanie naszym sąsiadom operacji wygaszania elektrowni w Ignalinie. Jednak bez jednomyślności pieniędzy z unijnej kasy nie będzie.

Zaniepokojona Polska

Wiadomo, że biedniejsze państwa będą twardo bronić pieniędzy przeznaczanych na inwestycje w infrastrukturę, czy zasilające kieszenie rolników. – Chcemy współpracować, ale przede wszystkim bronimy Wspólnej Polityki Rolnej i Polityki Spójności, czyli pieniędzy na drogi, kolej, regiony. Jako kraj który po II wojnie światowej był po niewłaściwej stronie żelaznej kurtyny będziemy nadrabiać dystans do Zachodu co najmniej 10 lat i to jest właśnie okres tego budżetu – mówił po unijnym szczycie premier Mateusz Morawiecki.

Trzeba tutaj podkreślić, że obrońcy polityki spójności mają silne wsparcie w postaci samorządowców reprezentujących Regiony całej Unii Europejskiej. Prezydenci miast, czy Marszałkowie regionów zasiadający w Europejskim Komitecie Regionów wyraźnie dali do zrozumienia, że nie w smak im cięcia, które mogłyby odbić się zmniejszeniem unijnych pieniędzy w ich kasie.

To co może niepokoić Polskę to pomysł powiązania unijnych pieniędzy z zasadą przestrzegania praworządności, czy przyjmowaniem uchodźców. Komisja Europejska opracowuje już mechanizm, który miałby regulować tę kwestię, ale nie będzie to proste. Z Parlamentu Europejskiego słychać głosy, że mechanizm jest niezbędny, ale podobnie jak w przypadku sankcji nakładanych na Białoruś, czy inne kraje mające problem z przestrzeganiem zasad demokracji, nie powinien uderzać w zwykłych obywateli.

Nikt nie chce wzrostu eurosceptycyzmu

Groziło by to dodatkową falą eurosceptycyzmu, a tego nikt nie chce. – Nie chcemy karać studentów, czy rolników, którzy otrzymują unijne pieniądze. To rządy powinny ponosić odpowiedzialność – mówi europoseł Isabelle Thomas z komisji budżetowej.

Co ciekawe po zakończeniu piątkowego szczytu szef Komisji Europejskiej stwierdził, że w sprawie warunkowości nie było kontrowersji i same pozytywne reakcje. – Polski premier powiedział, że Polska jest gotowa wesprzeć warunkowość, ale powinna ona być oparta na klarownych zasadach – relacjonował Jean Claude Juncker.

Mateusz Morawiecki wybiera się do Brukseli już 8 marca na kolejną rundę rozmów z szefem Komisji Europejskiej, aby – jak mawiają w kuluarach polscy dyplomaci – „rozmasować temat”. Premier będzie przekonywał, że Polska przestrzega praworządności, a krytykowana przez Komisję reforma wymiaru sprawiedliwości nie jest sprzeczna z Traktatami. Polska chętnie i solidarnie pomoże także uchodźcom, co nie oznacza oczywiście, że chce wpuszczać ich do swojego kraju.

Nauczymy Europę jak ścigać oszustów podatkowych?

Konkretów w postaci liczb na razie brak, bo o nich przywódcy nie dyskutowali. Wygląda jednak na to, że wizje wściekłych rolników, czy ewentualnego kolejnego niekontrolowanego kryzysu migracyjnego roztaczane przez Komisję Europejską podziałały. – Atmosfera spotkania była mniej konfliktowa niż można się było spodziewać. Większość Państw chce podniesienia składki. 14-15 państw powiedziało już, że się na to zgadza – konkludował po zakończeniu szczytu Szef Komisji Europejskiej.

Wśród nich jest także Polska, która zgadza się aby składka wzrosła nawet do poziomu powyżej 1,2 procent dochodu narodowego brutto państw członkowskich (obecnie jest to ok. 1 proc). Uproszczeniu miałyby ulec także procedury wyliczania składki, w tym likwidacja różnego rodzaju rabatów z których korzystała chociażby Wielka Brytania.

Premier Mateusz Morawiecki chce także, aby mimo wyjścia z UE Wielka Brytania nadal płaciła do unijnej kasy za ewentualny dostęp do wspólnego rynku. Szef polskiego rządu dopinguje gorąco Brukselę do skuteczniejszego ścigania oszustów podatkowych. Jak mówi, w Polsce okazało się to sukcesem, a karuzele VAT-owskie są plagą Unii. Ubytki we wspólnotowym budżecie z tego tytułu szacuje się na nawet 155 mld euro. Spore dochody miałby wygenerować także tzw. podatek cyfrowy od firm sprzedających swoje produkty w Europie przez Internet, a unikające płacenia podatków.

Wstępną propozycję unijnego budżetu na lata 2021-2027 mamy poznać 2 maja.