Niemcy przejmują kontrolę nad Gazprom Germania i przyznają się do błędów w polityce energetycznej

Niemcy przejmują kontrolę nad Gazprom Germania i przyznają się do błędów w polityce energetycznej
Fot. Pixabay.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Niemiecka klasa polityczna przyznaje się do błędów w polityce wobec Rosji i już koryguje swą politykę surowcową. W minionych tygodniach podjęto decyzje, które znacząco zmniejszają zależność od rosyjskich dostaw węglowodorów, a w poniedziałek rząd Niemiec podjął radyklaną decyzję o objęciu zarządem komisarycznym spółki Gazprom Germania, będącej do tej pory niemieckim oddziałem rosyjskiego Gazpromu. Minister gospodarki Robert Habeck uzasadnił to zwiększeniem bezpieczeństwa dostaw.

Kanclerz Olaf Scholz (SPD) w odniesieniu do polityki energetycznej  mówi o „epokowym przełomie” dla gospodarki swego kraju.

Konieczne wyrzeczenia

Dotychczasowe spojrzenie na Rosję tak na początku kwietnia scharakteryzował komentator tygodnika „Focus” Thomas Fricke: „Niemcy prawie ślepo przyjęły zależność od rosyjskich surowców. Wierzono, że świat to przede wszystkim lukratywny rynek zbytu i korzystne źródło zakupów. Jakże naiwne to było”. Tytuł komentarza też wiele mówi: „Pożegnanie z niemieckim snem o cudzie gospodarczym”.

Obecnie minister finansów Christian Lindner (FDP) już przygotowuje rodaków na nieuchronne wyrzeczenia. W wywiadzie dla „Bild am Sonntag” zapowiedział „utratę dobrobytu” w wyniku wojny w Ukrainie, która „nas wszystkich uczyni biedniejszymi chociażby dlatego, że będziemy musieli więcej płacić za importowaną energię”.

Rosyjski węgiel

Ministerstwo gospodarki, kierowane przez Roberta Habecka (Zieloni), poinformowało o pierwszych krokach, uniezależniających od importu z Rosji. Najdalej poszły działania odnośnie rosyjskiego węgla kamiennego, który dotąd stanowił 50 proc. niemieckiego zużycia tego surowca.

Według ministerstwa, importerzy tak zmodyfikowali łańcuchy dostaw i kontrakty, że w najbliższych tygodniach począwszy już od kwietnia zależność od węgla z Rosji spadnie do 25 proc., a do jesieni, jak oznajmił Habeck, „Niemcy mogą całkowicie uniezależnić się od rosyjskiego węgla”.

Jeśli chodzi o ropę naftową, zapotrzebowanie na nią z Rosji spadnie w najbliższych tygodniach z dzisiejszych 35 do 25 proc. Celem jest możliwie całkowite odejście od rosyjskiej ropy do końca tego roku. Obecnie głównie Niemcy wschodnie zaopatrują się z rurociągu „Przyjaźń” w ropę, którą w rafinerii Leuna przerabia francuski koncern Total. Koncern już zapowiedział wstrzymanie zakupu tej ropy z końcem roku.

Rosyjska ropa i rosyjski gaz

Komentatorzy zwracają uwagę na rafinerię w Schwedt, która została przejęta przez rosyjski koncern państwowy Rosnieft. Sytuację tę teraz analizuje ministerstwo gospodarki, a minister Habeck uznał za błąd oddanie Rosjanom aż takiego wpływu na to przedsiębiorstwo.

Trudniejsze jest odchodzenie od rosyjskiego gazu, choć pierwsze kroki też już poczyniono. Według ministerstwa, zależność od niego zmniejszono z 55 do 40 proc.

Habeck zapowiada prawie całkowite odejście od gazu z Rosji do lata 2024 roku. Osiągnięcie tego celu będzie zależało od rozbudowy odnawialnych źródeł energii, a także dostaw z innych krajów, Norwegii, Kataru i USA, w tym gazu ciekłego LNG. I tu też zapadły pierwsze decyzje.

Odnosząc się do przejęcia kontroli nad Gazprom Germania Robert Habeck powiedział:

„To krok absolutnie konieczny, służy ochronie bezpieczeństwa i porządku publicznego oraz utrzymaniu bezpieczeństwa dostaw”

Rząd zdecydował o budowie dwóch terminali dla dostaw LNG na Morzu Północnym, w Brunsbüttel u ujścia Łaby w Szlezwiku-Holsztynie i w Wilhelmshaven w Dolnej Saksonii.

Premier Dolnej Saksonii Stephan Weil (SPD) w wywiadzie dla dziennika „Die Welt” (z 4.04.2022 r.) wskazał ponadto na możliwość dostarczania gazu z platform pływających na Morzu Północnym, zanim powstanie stały terminal w Wilhelmshaven. Weil nie wykluczył też wydobycia gazu z dna Morza Północnego na obszarze należącym w połowie do Niemiec i do Holandii.

Obawy przemysłowców

Premier Weil też nie mógł się nadziwić dotychczasowej polityce Niemiec wobec Kremla. U podstaw tej polityki wszak leżało przeświadczenie o „fundamentalnym pragnieniu stabilnego pokoju w Europie”. Temu teraz zaprzeczyła napaść na Ukrainę. Socjaldemokrata uznał obecną sytuację za nieodwracalną i oznajmił, że nie ma pojęcia, jak „mielibyśmy powrócić do normalnych stosunków”.

Zakłócenia dostaw, zwłaszcza nagłego, obawiają się przedstawiciele gospodarki. Szef koncernu chemicznego BASF Martin Brudermüller wręcz alarmował, że wstrzymanie importu gazu i ropy z Rosji „może wywołać w gospodarce niemieckiej najpoważniejszy kryzys od drugiej wojny światowej”.

W wywiadzie dla ” Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” wieszczył, że wstrzymanie importu z Rosji zagrozi egzystencji zwłaszcza średnich i małych przedsiębiorstw. „Czy świadomie chcemy niszczyć naszą całą gospodarkę narodową? Coś, co budowaliśmy przez dziesięciolecia?” – pytał retorycznie i dramatycznie.

Wygląda jednak na to, że decyzja polityczna o zerwaniu z Rosją już zapadła i tego typu alarmistyczne głosy jej nie odwrócą, zwłaszcza że udział Rosji w handlu zagranicznym Niemiec, mimo zależności surowcowej (też nikiel, chrom, kadm i pallad) to tylko 2,3 proc.

Niemcy się wstydzą swej błędnej oceny władcy z Kremla i już przeorientowują i myślenie, i gospodarkę. Robią to powoli, ale konsekwentnie. Silne lobby prorosyjskie musiało się przyczaić, choć całkiem nie zamilkło.

Źródło: aleBank.pl