Niemcy: nowe sposoby walki z pracą na czarno

Niemcy: nowe sposoby walki z pracą na czarno
Fot. stock.adobe.com/Rawf8
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Niemieckie władze zawsze konsekwentnie zwalczały pracę na czarno (Schwarzarbeit), ale teraz postanowiły tę walkę jeszcze zaostrzyć. W tych dniach rząd przyjął projekt ustawy, zwiększającej liczbę funkcjonariuszy do tych zadań - pisze z Berlina Włodzimierz Korzycki.

Włodzimierz Korzycki: 9 procent #PKB Niemiec powstaje w szarej strefie @MF_GOV_PL

Finanzkontrolle Schwarzarbeit

Zwalczaniem tego procederu zajmuje się w ramach urzędów celnych komórka pod nazwą Finansowa Kontrola Pracy na Czarno (Finanzkontrolle Schwarzarbeit – FKS), która dziś liczy 7.900 agentów w stu kilkunastu oddziałach. W najbliższych kilku latach personel ten zwiększy się o 3.500 osób. „Nielegalne zatrudnienie to nie błahostka” – uzasadnił autor ustawy, minister finansów Olaf Scholz z SPD.

Według danych ministerstwa, w minionych dwóch latach z powodu pracy na czarno,  a konkretnie niepłacenia ani przez zatrudnionych, ani przez pracodawcę składek socjalnych skarb państwa stracił  1,8 mld euro.

Łapanki w miejscach zbiórek

W myśl nowej ustawy, agenci FKS będą mogli interweniować nie dopiero wtedy, gdy ktoś pracuje nieskładkowo, ale już wtedy, gdy takie zatrudnienie zostało zaplanowane.  Może tak się dziać np. na nieoficjalnych miejscach zbiórek, gdzie chętni stoją i czekają na doraźną ofertę pracy.

Zwykle bardzo ciężkiej pracy fizycznej na budowie lub w transporcie za płacę godzinową znacznie poniżej krajowej płacy minimalnej (wynoszącej obecnie 9.19 euro/godz.). Władze zakładają w tych sytuacjach prawdopodobieństwo takich nadużyć, jak wyzysk (Arbeitsausbeutung), przymuszanie do pracy (Zwangsarbeit) i handel ludźmi (Menschenhandel).

Bierzesz zasiłek na dziecko? – sprawdzą czy naprawdę pracujesz

Wzmocnieni liczebnie funkcjonariusze celni z FKS będą mogli w ramach prewencji  łatwiej podsłuchiwać rozmowy telefoniczne, badać podejrzane struktury i powiązania firm w budownictwie, ale także sprawdzać, czy zatrudnieni w Niemczech obywatele z Unii Europejskiej, pobierający zasiłki dla dzieci w kraju, faktycznie pracują.

Karać pracodawców, nie pracowników

Opozycyjna partia Zielonych pochwaliła zaostrzenie walki z pracą na czarno. Jednak deputowana tej partii do Bundestagu Beate Müller-Gemmeke, zajmująca się prawami zatrudnionych, wyraziła pogląd, że nie powinno się karać pracujących przez usuwanie ich z miejsca pracy. „Pracy na czarno nie wolno tolerować. Śledztwo nie powinno jednak uderzać w ludzi wyzyskiwanych. Trzeba koncentrować się na tych, którzy wykorzystują trudną sytuację innych. A więc pracodawców, którzy zbierają ludzi na ulicy i zatrudniają doraźnie za stawkę poniżej płacy minimalnej”.

O skali działań podejmowanych przez FKS świadczy operacja z 8 lutego br., w której na terenie całych Niemiec uczestniczyło 2.933  agentów celnych, wspomaganych przez 222 policjantów i urzędników finansowych. Sprawdzili, pytając o warunki pracy czy wynagrodzenie, 12.135 kierowców niemieckich i zagranicznych z firm spedycyjnych i kurierskich. Wszczęto siedemdziesiąt cztery postępowania, a w ponad dwóch tysiącach przypadków zarządzono dalsze badanie dokumentów i sytuacji w firmach.

9 procent PKB Niemiec powstaje w szarej strefie

Według specjalistów analizujących szarą strefę – a praca na czarno stanowi jej trzon –  powstający tam produkt globalny to ogromna kwota. Wynika to z raportu, który przygotowali ekonomiści z Instytutu Stosowanych Badań Gospodarczych z Tybingi (Institut für Angewandte Wirtschaftsforschung – IAW) oraz Uniwersytetu w Linzu (w Austrii). W tym roku według szacunków szara strefa wytworzy w Niemczech produkt wartości 319 miliardów euro (o sześć miliardów mniej niż w 2018 roku), co stanowi ponad 9 proc. PKB.

Dla porównania, szara strefa w Austrii to 6,1 proc., a w Szwajcarii tylko 5,5, proc. PKB. Znacznie więcej stanowi ona w krajach południa Europy, w Grecji 19,2 proc., we Włoszech 18,7 proc., a w Hiszpanii 15,4 proc. PKB.

Na szkodliwość pracy na czarno można też spojrzeć  od strony przedsiębiorstw –  i wszystko wyliczyć lub oszacować. Uczynił to prof. Dominik H. Enste z Instytutu Gospodarki Niemieckiej (Institut der deutschen Wirtschaft – IW). Jego zespół przeprowadził reprezentatywną ankietę wśród 853 przedsiębiorstw; pytano o straty, jakie ponoszą w wyniku nieuczciwej konkurencji z powodu pracy na czarno innych firm.

Tracą uczciwe firmy

Prof. Enste wyliczył, że przedsiębiorstwa z objętych badaniem branż (pominięto firmy finansowe i ubezpieczeniowe) utraciły z powodu pracy na czarno u konkurentów 4,7 proc. obrotów. Daje to 244 miliardów euro rocznie.

Nie każdy ucierpiał tak samo; połowa  zakładów w ogóle. Za to najwięcej firm budowlanych i rzemieślniczych – aż cztery piąte. Niektóre straciły  od jednego do pięciu procent obrotów, inne do dziesięciu, a co czwarta od 11 do 20 proc. obrotów.

Praca na czarno uderza więc zarówno globalnie w gospodarkę, m.in. pozbawiając fiskusa dochodów ze składek społecznych, jak i konkretnie w pojedyncze przedsiębiorstwa.

Dodatkowe „dywizje” agentów celnych na pewno kosztują mniej niż odzyskiwane przez nich pieniądze z kar dla grzeszników. Te kary  dla przedsiębiorstw to od 5.000, przez 10.000, 50.000,  nawet do 300.000 euro; lub wręcz kara więzienia. Zależnie od tego czy jest to „tylko” wykroczenie (Ordnungswidrigkeit) czy czyn karalny (Straftat). Na walkę  ze złem, jakim jest praca na czarno, łożyć zawsze warto. Dla zdrowia gospodarki.

Źródło: Włodzimierz Korzycki