Nie 2800, a 3100 złotych, takiej płacy minimalnej chcą związkowcy z OPZZ

Nie 2800, a 3100 złotych, takiej płacy minimalnej chcą związkowcy z OPZZ
Piotr Ostrowski, Wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Źródło: OPZZ
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
O stanowisku OPZZ wobec rządowych planów podniesienia płacy minimalnej do poziomu 2 800 zł brutto w 2021 roku i o zamrożeniu wynagrodzeń w sferze budżetowej na nominalnym poziomie z 2020 roku ‒ pisze w komentarzu dla aleBank.pl Piotr Ostrowski, Wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.

#PiotrOstrowski: Państwo powinno dbać o pracowników #SferaBudżetowa, bo wykonują ważne #ZadaniaPubliczne. A są niedoceniani i przez wiele lat traktowani byli jako pracownicy gorszej kategorii #Płace #Budżet2021 @OPZZcentrala

OPZZ uważa, że jest wystarczająco dużo argumentów, aby płaca minimalna była znacznie wyższa niż 2 800 zł brutto jak proponuje rząd na 2021 rok. Nasza propozycja to 3 100 zł.

Po pierwsze, rządzący muszą być odpowiedzialni za swoje obietnice. Słowa Jarosława Kaczyńskiego dotyczące tego, że płaca minimalna w 2021 roku powinna wynosić 3000 zł ‒ z kampanii wyborczej ‒ wciąż są w mocy.

Po drugie, rząd sam przyznaje, że „w 2021 roku odbudowa inwestycji i konsumpcji prywatnej powinna być głównym motorem wzrostu”. Tylko płace są trwałym stymulatorem popytu wewnętrznego i szybkiej ścieżki ponownego (po pandemii) wzrostu gospodarczego. Jaki jest sens pompowania miliardów w przedsiębiorstwa, skoro obywateli nie będzie stać na produkty i usługi?

Czytaj także: Ważniejszy wzrost płacy minimalnej czy ochrona zatrudnienia?

Po trzecie, Unia Europejska poluzowała Pakt Stabilności i Wzrostu oraz przeznacza miliardy na wsparcie gospodarek państw członkowskich ‒ to jest wyraźny sygnał, że odbudowa gospodarek musi być szybka, trwała i zrównoważona.

Po czwarte, robiąc codziennie zakupy widzimy jak rosną ceny żywności. Wyższe płace minimalne mogą zrekompensować negatywne skutki inflacji.

Po piąte, kolejne tarcze antykryzysowe były i są właściwie wsparciem wyłącznie przedsiębiorców. Co więcej, zamiast „pracować” w gospodarce, przedsiębiorcy zdeponowali miliardy złotych na lokatach bankowych.

Miliardy, warto przypomnieć, pochodzące z głównie Funduszu Pracy. Pracownikom zaserwowano wyłącznie zwolnienia z pracy i cięcia płac.  

Czytaj także: Stabilizacja liczby etatów w czerwcu ‒ ale nie wiadomo na jak długo

Z założeń do budżetu 2021 roku wynika, że płace w sferze budżetowej będą utrzymane na nominalnym poziomie z 2020 roku

Jest to propozycja rządu, która jest nie do zaakceptowania dla nas. W najbliższym czasie będziemy domagali się rewizji tego stanowiska przez stronę rządową.

Przez wiele lat, od 2011 roku, te płace były zamrożone. Dopiero w 2019 i 2020 roku wskaźnik wzrostu wynagrodzeń został odmrożony, choć w 2019 roku było to 2,3 proc., czyli tyle co prognozowana inflacja. Dopiero w 2020 roku był wyższy, 6-proc. wskaźnik.

To są pracownicy mało zarabiający. W porównaniu do lokalnych rynków pracy są to słabo opłacane stanowiska. Państwo powinno dbać o pracowników sfery budżetowej, bo wykonują ważne zadania publiczne. A są niedoceniani i przez wiele lat traktowani byli jako pracownicy gorszej kategorii.

Jeżeli państwo chce ich utrzymać oraz dalej zapewniać wysokie standardy świadczonych usług, za które te osoby odpowiadają, to powinno o tych pracowników dbać. A widzimy niestety, że tak nie jest.

Piotr Ostrowski,

Wiceprzewodniczący

Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.

Źródło: aleBank.pl