Naiwne święta

Naiwne święta
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Bajki zazwyczaj przekazują/kreują obraz uproszczony, naiwny, odmalowujący świat w czarno-białych kolorach. Nawet wtedy, jeśli bajkowy obraz wyposażony jest tradycyjnie w zieloną choinkę, czerwony strój Mikołaja, srebrny gwiezdny pył, białe płatki śniegu i pełną gamę innych kolorów. Ja myślę bowiem o siłach zła i dobra, którym tradycyjnie przypisano czerń i biel. Nie zawsze zresztą siły dobra wygrywają tę odwieczną wojnę pod flagą biało-czarną.

Świąteczna bajka, historia, baśń też z reguły wspiera się pewnymi, niemal mitycznymi schematami, również myślowymi czy  klasycznymi podziałami ludzkich charakterów i osobowości. Serce nakazuje, aby przynajmniej w okresie świątecznym dobro zawsze zwyciężało zło, aby „dziewczynka z zapałkami” znalazła ciepłe miejsce przy kominku, aby symboliczny Czarny Książę, słynący z codziennej brutalności, braku skrupułów i kwiecistego języka, gęsto inkrustowanego wulgaryzmami, odnalazł w sobie w wigilijny dzień  skruchę za wszystkie swoje złe uczynki  i odrobinę pokory, dzieląc się ze swoimi  poddanymi nie tylko opłatkiem, ale i prawdziwą przemianą duchową.

Serce tak by chciało, ale przecież  naprawdę świąteczne życzenia są coraz bardziej  tylko nieistotnym frazesem, od którego nie przybywa   ani dobroci, ani białego koloru. Magia opłatka trochę została sprowadzona do rytuału, które nikt już nie traktuje poważnie, puste miejsce przy stole też staje się – nomen omen – pustym gestem, bowiem rzadko kto przygarnąłby pod swój dach strudzonego wigilijnego wędrowca, jeśli taki zapukałby 24 grudnia do naszych drzwi.  Pozostaje wciąż jednak naiwna nadzieja, że te rytuały wypełni jakieś sacrum, które zdominuje profanum. Jakieś przeżycie mistyczne, magiczne, sakralne, religijne… Przeżycie, którego znaczenia  nie mierzy się ilością prezentów pod choinką i potraw na wigilijnym stole. Przeżycie duchowe, które wynika z autentycznej potrzeby przemiany. Z potrzeby wiary, ze jednak istnieje gdzieś, nierealnie, ale i nie wirtualnie, ale w nieokreślonej przestrzeni – świat bardziej sprawiedliwy, w którym siły zła są zawsze w odwrocie, w którym  Dziewczynka nie będzie potrzebować już zapałek do rozgrzania zziębniętych dłoni i pozostanie zawsze uśmiechnięta, i w którym Czarny Książę nie znajdzie dla siebie miejsca.

Dobry Boże, jakie naiwne to przesłanie, jaki nierealny świat, jakie dziecinne marzenia…  Nie przystoi dorosłym ludziom? Nie warto wierzyć w baśnie? Ale może właśnie dlatego kropelka wiary w ten inny,  lepszy  świat pozwala nam nie zwariować w tym zupełnie realnym, bardziej czarno-białym, niż nam się na ogół wydaje?

Może warto jednak być czasami naiwnym i czytać bajki? Może trzeba w sobie zachować przynajmniej odrobinę tej dziecięcej naiwności, żeby być lepszym dorosłym?

Wojciech Fułek