Na upadłości „pandemiczne” dopiero przyjdzie czas

Na upadłości „pandemiczne” dopiero przyjdzie czas
Źródło: EKF / Twitter
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Jakość portfela kredytowego banków po pandemii i w czasie spowolnienia gospodarczego - to był temat jednego z ostatnich paneli Europejskiego Kongresu Finansowego. Dyskusji przysłuchiwał się Karol Mórawski.

Dariusz Odzioba: Celem banków nie jest stawianie wniosków o upadłość firm, chcemy restrukturyzować, a jedynie w sytuacjach, kiedy nie widzi się szans, sięgać po definitywne rozwiązania @EFCongress @PKOBP

Jednym z efektów pandemii koronawirusa i spowodowanego nią kryzysu gospodarczego jest obniżenie się zdolności kredytobiorców do terminowej spłaty zobowiązań.

Z końcem września wygasły odroczenia spłat w ramach pozaustawowego moratorium kredytowego

W ramach moratorium kredytowego, ogłoszonego w marcu br. z inicjatywy sektora bankowego, do polskich instytucji finansowych skierowano około 1 mln 50 tys. wniosków, z czego zdecydowana większość, bo aż 950 tysięcy, wpłynęło w dwóch pierwszych miesiącach pandemii – przypomniał dr Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich, podczas tegorocznego Europejskiego Kongresu Finansowego.

Pozaustawowe moratorium, którego zasady ogłoszono 16 marca br. podczas konferencji Związku Banków Polskich, bazowało na wytycznych, przygotowanych przez Europejski Urząd Nadzoru Bankowego w związku z sytuacją pandemiczną.

Komunikat, wydany przez EBA w dniu 21 września br. oznaczał zakończenie udzielania tej formy wsparcia wraz z końcem ubiegłego miesiąca. Wiceprezes ZBP przypomniał, że na chwilę obecną europejski nadzór nie widzi potrzeby kontynuowania moratorium w tej formie.

Poszczególne banki mogą oczywiście udzielać swym klientom odroczeń spłaty, jednak będzie się to odbywać na standardowych zasadach. Oczywiście pozostają w mocy wszystkie zawieszania kredytowe, których udzielono dotychczas, jednak na kolejne instrumenty nadzwyczajne nie ma na chwile obecną większych szans.

Prace nad tzw. moratoriami senackimi nie rokują większych nadziei, natomiast wdrażanie postanowień tzw. dyrektywy drugiej szansy zostanie mocno odroczone w czasie wskutek pandemii.

Monitoring raz na kwartał? W obecnym kryzysie to zbyt rzadko

Istotne znaczenie udzielonych przez sektor bankowy odroczeń spłaty kredytów dla klientów, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji w związku z COVID-19, podkreślają sami przedstawiciele branży.

– Banki stanęły na wysokości zadania, wyszliśmy naprzeciw potrzebom klientów, wydłużyliśmy finansowania – podkreślił Dariusz Odzioba, dyrektor Pionu Relacji z Klientami Korporacyjnymi w PKO Banku Polskim.

Przypomniał on, iż atmosfera niepewności towarzysząca pierwszym tygodniom pandemii nie sprzyjała wdrażaniu nowych rozwiązań, nie wiadomo było nawet, czy osoby decyzyjne odnośnie do udzielania moratoriów nie znajdą się na kwarantannie.

Ostatecznie jednak wszystko zakończyło się powodzeniem, dzięki czemu zarówno klienci jak i banki mogli przejść dość łagodnie przez te niełatwe miesiące.

Jednym z widomych efektów pandemii było oczywiście przeniesienie znacznej części procesów do kanałów zdalnych, jednak w odniesieniu do sfery restrukturyzacji kredytów zmiany sięgnęły znacznie głębiej.

Konieczne okazało się między innymi uelastycznienie monitoringu sytuacji finansowej klientów i wyciąganie wniosków z tego procesu na bieżąco.

Dariusz Odzioba przypomniał, że wiele firm, które w marcu czy kwietniu stały na krawędzi istnienia, wraz z odmrażaniem gospodarki zaczęły dynamicznie odbudowywać swą pozycję, i wykazywać rosnące zapotrzebowanie na finansowanie bankowe.

– W tym kontekście monitoring co kwartał nie zdawał egzaminu – dodał reprezentant PKO Banku Polskiego.

COVID obnażył złe zarządzanie w wielu firmach

Nowe uwarunkowania oznaczały wyzwanie także dla innych instytucji finansowych.

– Na początku nie wszyscy wiedzieliśmy, czy potrafimy pracować zdalnie – zauważyła Anna Markowska, dyrektor Departamentu Restrukturyzacji w mBanku.

Zwróciła ona uwagę, iż pandemia była nie tylko okresem kryzysowym dla wielu branż, jak lotnictwo czy turystyka, ale równocześnie zweryfikowała jakość zarządzania w tych firmach, w których i bez kryzysu procesy pozostawiały wiele do życzenia.

– Błędy przeszłości i zaszłości operacyjne powodują, że firmy mają kłopoty – dodała Anna Markowska. Niektóre podmioty wyciągnęły wnioski z obecnej sytuacji, decydując się na mniej lub bardziej zaawansowane czynności restrukturyzacyjne, czego efektem była likwidacja zbytecznych oddziałów a nawet kosztotwórczych spółek, wchodzących w skład grupy.

Dla banku był to zarazem sygnał, iż dany kredytobiorca traktuje sytuację z należytą powagą, a danie mu drugiej szansy nie będzie równoznaczne z konserwowaniem niewydolnego modelu zarządzania.

Podobne doświadczenia, choć z poziomu współpracy z polskim biznesem w charakterze doradcy, ma Magdalena Kasiarz, doradca restrukturyzacyjny i Associate Partner w EY Law.

– Wiele firm skorzysta na tej przyspieszonej transformacji, będą i tacy co nie poradzą się na rynku – stwierdziła, dodając, iż prawdziwie „pandemiczne” restrukturyzacje i upadłości dopiero przed nami, a obecnie zmagamy się głównie z problemami firm uprzednio niewydolnych, dla których COVID okazał się być jedynie gwoździem do trumny.

Z drugiej strony wskazać można te podmioty, które wykorzystują czas restrukturyzacji na transformację technologiczną, zmianę modelu operacyjnego i przygotowanie się do zmieniającego się rynku, w tym nowych zachowań konsumentów.

Przedstawicielka EY Law zwróciła uwagę na dodatkowy problem, jakim jest powolność polskiego sądownictwa, także i w obszarze restrukturyzacji czy upadłości firm.

Nawet uproszczona forma, jaka jest zatwierdzenie układu przez sąd, może przeciągać się nawet pół roku, a czas trwania pozostałych postępowań idzie w lata.

Podobnie jak dr Białek, tak i reprezentantka EY Law przypomniała, iż na wdrożenie postanowień tzw. dyrektywy drugiej szansy, która usprawniłaby znaczną część restrukturyzacji, nie ma co liczyć przed wygaśnięciem pandemii.

Reagować już na pierwsze sygnały

Generalnie jednak bankowcy dochodzą do wniosku, że o ewentualnej restrukturyzacji zobowiązań firm należy myśleć znacznie wcześniej, aniżeli dojdzie do problemów ze spłatą kredytu.

Anna Markowska zaznaczyła, że w mBanku już pierwsze niepokojące sygnały uwzględniane są jako podstawa do tworzenia scenariusza awaryjnego. Jest to konieczne także i dlatego, że polskie sądy mogą nie wytrzymać zalewu wniosków, skoro już dziś wiele relatywnie prostych spraw załatwianych jest długo.

– Mówiąc klientom, że mają się restrukturyzować wiemy, że powinniśmy zacząć od siebie – wskazała przedstawicielka mBanku, dodając, iż zmianie uległą cała strategia prowadzenia windykacji i restrukturyzacji.

W przypadkach, które nie wskazują na poprawę, a klient nie chce współpracować stosowana jest szybka ścieżka dochodzenia należności, a zaawansowane działania restrukturyzacyjne dedykowane są tym, którzy planują ratowanie biznesu i dalszą współpracę z bankiem.

Takie same doświadczenia ma PKO Bank Polski, gdzie, jak zadeklarował jego przedstawiciel, doszło do zacieśnienia współpracy między działem obsługi biznesu i restrukturyzacji.

Celem banków nie jest stawianie wniosków o upadłość, chcemy restrukturyzować firmy, a jedynie w sytuacjach, kiedy nie widzi się szans sięgać po definitywne rozwiązania – zaznaczył Dariusz Odzioba.

Wsparciem dla banków w sanacji firm może być Rekomendacja ZBP dotycząca Dobrych Praktyk Procesów Restrukturyzacji Przedsiębiorstw, która, jak zadeklarował dr Białek, została znowelizowana w kwietniu br.

Dokument ten kładzie szczególny nacisk na fazę przedsądową, polubowną, i w tym kontekście może być cenną wskazówką dla polskiej bankowości.

Dr Białek wspomniał też o inicjatywie ZBP, by w związku z obecną sytuacją powrócić do koncepcji bankowego postępowania ugodowego. Okazuje się jednak, iż propozycja ta nie zdobyła akceptacji ze strony reprezentantów rządu.

Źródło: aleBank.pl