Media społecznościowe wcale nie takie bezpieczne

Media społecznościowe wcale nie takie bezpieczne
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Czy wiesz, że mogę Cię okraść stukając w klawiaturę raptem 280 razy? Mogę sprawić, że stracisz na giełdzie, mogę zwolnić kogoś z pracy, mogę też wyjawić największą tajemnicę Twojej firmy albo dostać się do pieniędzy na karcie kredytowej Twojego dziecka. I nie jest to skomplikowane.

.@k_berenda z @rmf_fm: mediów społecznościowych nie można ignorować, trzeba się przyzwyczaić do płynących z nich zagrożeń #FTB #NajbliżejFinansów #MediaSpołecznościowe #RMFFM

Powyższy akapit liczy 280 znaków, tyle ile maksymalnie zawiera tweet. Krótki wpis na portalu społecznościowym Twitter. Zaletom Twittera i korzyściom płynących z jego używania poświęcono już wiele tekstów. Warto jednak zastanowić się nad zagrożeniami, które ten portal powoduje. I warto te zagrożenia minimalizować.

Królestwo fake newsów

Żyjemy w świecie bardzo szybkiego obiegu informacji. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Twitter usprawnia ten obieg. To tam możemy przeczytać zapowiedzi prezesów największych spółek. To tam kluczowi politycy ogłaszają najważniejsze decyzje. To tam w najszybszej i najprzyjaźniejszej formie pojawiają się dane gospodarcze.

Człowiek lubi wygodę, więc zamiast śledzić specjalistyczne portale, media i agencje informacyjne, często korzysta z Twittera. Tam najnowsze wiadomości podawane są krótko, szybko i często z wartościowym komentarzem.

Tę sytuację wykorzystują oszuści, publikując informacje fałszywe. Tysiące razy ktoś był na Twitterze fałszywie uśmiercany, wielokrotnie publikowane były nieprawdziwe wyniki finansowe spółek albo dane gospodarcze. Czasem takie informacje podawane są dla żartu, czasem dla wyłudzenia pieniędzy, a czasem ktoś włamie się na oficjalne konto ważnej instytucji.

Jeden z najbardziej spektakularnych przykładów miał miejsce 23 kwietnia 2013 r., kiedy ktoś (przyznała się do tego syryjska cyberarmia – Syrian Electronic Army) włamał się na twitterowe konto wielkiej agencji informacyjnej Associated Press i napisał: „Breaking: Two Explosions in the White House and Barack Obama is injured” (Z ostatniej chwili: Dwa wybuchy w Białym Domu, Barack Obama jest ranny). Całość oczywiście była totalną bzdurą, ale została powielona przez niezliczone grono komentatorów, polityków, ekspertów i zwykłych internautów. Informacja dopiero po kilku minutach została zdementowana.

Szansa dla oszustów

A teraz wyobraźmy sobie, że szacowna agencja informacyjna publikuje na Twitterze informację, że wielka spółka giełdowa General Electric bankrutuje. Albo że wypadkowi uległ słynny wizjoner, twórca i sternik popularnej spółki Tesla. Albo że Apple kończy produkować iPhony.

Także i w Polsce ktoś może napisać – włamując się na konto popularnej agencji informacyjnej albo redakcji – że PKN Orlen kończy z handlem paliwami, PGNiG nie ma już gazu, prezes innej spółki został zatrzymany, albo kolejnej bankrutuje.

Zanim ta informacja zostanie zdementowana, upłynie kilka minut, tymczasem giełdowa machina będzie się kręciła. Przygotowany na to kanciarz może zająć na giełdzie odpowiednie pozycje i stać się bardzo bogatym człowiekiem. To bardzo prosty sposób na oszustwo.

I zadanie dla mediów, banków oraz regulatorów rynku giełdowego. Dość powiedzieć, że wielkie spółki inwestują w fundusze emerytalne. Po wprowadzeniu pracowniczych planów kapitałowych tego typu inwestycji będzie więcej. Umiejętnie wycelowany atak twitterowy może w takiej sytuacji nie tylko wzbogacić oszusta, ale także zmniejszyć oszczędności emerytalne wielu z nas.

Stawka jest wyższa

Twitter jest narzędziem nie tylko dla oszustów na rynku finansowym, ale także dla wrogich nam sił w świecie polityki. Odpowiednio wycelowany czasowo wpis może zachwiać polityką. W długim terminie może zmienić wyniki wyborów. Istnienie twitterowych trolli i botów, czyli armii ludzi i programów komputerowych, nie jest bajką. Nie jest także zjawiskiem jednostkowym. Przede wszystkim nie jest to amatorszczyzna.

Bardzo widoczne było to we Włoszech. Inspirowane zza naszej wschodniej granicy hurtowe wpisy walnie przyczyniły się do zwycięstwa Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi, która teraz zdobywa coraz większą popularność. Może stać się drugą, jeśli nie pierwszą partią w Parlamencie Europejskim. Rywalizuje o to z niemiecką CDU/CSU. To byłaby gigantyczna zmiana światopoglądowa i polityczna. Korzystna dla naszych wschodnich partnerów.

Włoska Liga jest partią, która podpisała z rosyjską Jedną Rosją, czyli partią Putina, porozumienie o współpracy. Jednym z jego punktów było zniesienie europejskich sankcji nałożonych na Rosję za inwazję na Ukrainę. Łatwo sobie wyobrazić, do czego taka polityka w skali europejskiej może doprowadzić. Także w wymiarze finansowym. Zwiększenie chaosu w jądrze Unii Europejskiej, w okresie ustalania wieloletnich ram finansowych, czyli nowego wieloletniego unijnego budżetu, mocno by nam skomplikowało życie. I mocno uderzyłoby w nasze portfele.

Włochy to nie jedyny taki przykład, gdzie odpowiednio wycelowana komunikacja twitterowa zmienia bieg polityki. We Francji od kilku miesięcy obserwujemy protesty „żółtych kamizelek”. Ich podłożem było podnoszenie kosztów życia najuboższym. Choćby wprowadzenie nowego podatku paliwowego. On sprawił, że zwłaszcza na wsiach (gdzie autem jeździ się częściej i paliwa zużywa więcej) jakość życia spadła. Silne rozdmuchanie tej kwestii i nastroju niezadowolenia w mediach społecznościowych podburzyło także mieszkańców miast i sprawiło, że uczestniczenie w zamieszkach stało się znacznie bardziej masowe.

Ludzie zaczęli jednak analizować zdjęcia z protestów. Wśród Francuzów w żółtych kamizelkach zidentyfikowane zostały osoby wcześniej pojawiające się na froncie wschodniej Ukrainy albo zaangażowane w aneksję Krymu. Pojawiły się także osoby z emblematami i flagami tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Wysnucie z tego tezy o rosyjskim zaangażowaniu w te wydarzenia nie będzie nadużyciem. Front zachęcania do tych protestów na Twitterze i Facebooku też wygląda na mniej przypadkowy.

 

Bezpieczeństwo ponad wszystko

Jasne jest, że stawka w tej grze jest wysoka. Oczywistością wydaje się więc konieczność zachowania bezpieczeństwa. Od skali mikro do skali makro. I to zaczyna się w naszym domu. Każdy wie, że musi uważać na to, co publikuje się w mediach społecznościowych. Nie każdy jednak tego przestrzega. Wciąż na Twitterze, Facebooku i Instagramie można znaleźć fotografie młodych ludzi pokazujących zdjęcia swoich dowodów osobistych i nowych kart kredytowych. Dla złodziei to zaproszenie do działania.

Każdy wie, że nie można publikować danych firmowych, ale wciąż takie się tam znajdują. Wielu pracowników publikuje swoje zdjęcia z biur, gdzie w tle można znaleźć tablice ze strategią firmy. Zresztą i niektórym prezesom zdarza się taka niefrasobliwość.

Elon Musk, szef koncernu Tesla, miał w ostatnim czasie serię niefortunnych wpisów na Twitterze. W jednym ogłosił, że myśli o zdjęciu swojej firmy z giełdy, w innym zbyt pochopnie opisał jej plany produkcyjne. Pierwszy wpis mocno rozhuśtał notowania giełdowe jego spółki, drugi jego osobiście naraził na potężne kary od amerykańskiego regulatora.

Wieczne zagrożenie

Mediów społecznościowych nie da się zignorować. One są ważnym źródłem informacji. To na Twitterze Donald Trump co i rusz ogłasza swoje plany polityczne, co wpływa na notowania ropy naftowej, albo krytykuje Rezerwę Federalną, czym miesza na rynku.

To na Twitterze ogromnie popularny na świecie polski producent gier komputerowych ogłosił wznowienie produkcji nowej mocno wyczekiwanej gry Cyberpunk 2077. 10 stycznia 2018 r. spółka opublikowała na Twitterze krótki sześcioznakowy wpis: „*beep*”. To niewiele znaczący wpis imitujący dźwięk robota. Natychmiast jednak został polubiony przez niemal 50 tys. użytkowników i podany dalej przez kolejnych 20 tys. Te sześć znaków opisały wszystkie finansowe i komputerowe media. Kurs akcji CD Projekt wystrzelił.

Twitter to nie jedyne takie medium. Innym jest Instagram, służący głównie do publikowania – przez nastolatków, modelki i artystów – mniej lub bardziej zabawnych lub ponętnych zdjęć i filmików. Ale także na tym portalu swoją rezygnację ogłosił niedawno minister spraw zagranicznych Iranu Dżawad Zarif, pisząc: „Przepraszam, jeśli zawiodłem w ostatnich latach jako minister. Dziękuję narodowi Iranu i władzom”. W obliczu tlącego się konfliktu bliskowschodniego to niezwykle ważna wiadomość. Ważna politycznie i gospodarczo.

Dlatego mediów społecznościowych nie można ignorować. Trzeba się jednak przyzwyczaić do płynących z nich zagrożeń. Tak samo jak nauczyliśmy się przechodzić przez ruchliwą ulicę. Musimy to zrobić. Musimy uważać na to, co sami publikujemy, bo konkurencja i złodzieje nie śpią. Musimy też uważać na to, co czytamy, bo to może być próba wprowadzenia nas w błąd. Zarówno przy podejmowaniu decyzji finansowych, jak i politycznych.

Jeśli tej lekcji nie odrobimy, to złodziej, stukając w klawiaturę raptem 280 razy, może sprawić, że stracimy na giełdzie, stracimy pracę albo ktoś zostanie zwolniony, ewentualnie przestępca dostanie się do karty kredytowej naszego dziecka. Naprawdę nie jest to aż tak skomplikowane.

* * *

W środę 3 kwietnia w Folwarku Łochów k. Warszawy odbędzie się Kongres Forum Technologii Bankowych. W wydarzeniu zapowiedzieli swój udział między innymi Marek Zagórski minister Cyfryzacji, Brunon Bartkiewicz Prezes Zarządu ING Banku Śląskiego S.A., Joao Bras Jorge Prezes Zarządu Bank Millennium S.A., Włodzimierz Kiciński Wiceprezes Związku Banków Polskich, Jarosław Królewski CEO w Synerise, Cezary Stypułkowski Prezes Zarządu mBank S.A.

Od rana do godzin popołudniowych Kongresowi będzie towarzyszyło studio telewizyjne aleBank.pl, w którym będziemy rozmawiali na żywo z uczestnikami Kongresu.

Prezentowany artykuł Krzysztofa Berendy z RMF FM pochodzi z Miesięcznika Finansowego BANK, którego kwietniowy numer został wydany z okazji 15 -lecia Forum Technologii Bankowych.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK