Lepsi i gorsi kredytobiorcy

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Problem kredytów we frankach na tyle zdominował polityczne dysputy nagłaśniane przez różnego typu "przekaziory", że można nabrać podejrzeń, iż jest stale podkręcanym tematem zastępczym.

To prawda, że banki zachęcały w ogólnonarodowej euforii początku XXI w. do zaciągania kredytów na cele mieszkaniowe… w złotych i w walutach. Wszyscy po roku 2004 zachwycaliśmy się wejściem Polski do UE. Za chwilę miała być wymiana złotego na euro.

Już w roku 2006 można było na poważnie myśleć o wejściu do korytarza walutowego. Tak się nie stało. Jest wiele materialnych dowodów, że różne środowiska, np. ZBP w korespondencji do wicepremier Zyty Gilowskiej, KNF, parlamentarzystów przypominało, czym jest ryzyko kursowe przy kredytach walutowych.

Już w roku 2006 można było na poważnie myśleć o wejściu do korytarza walutowego. Tak się nie stało. Jest wiele materialnych dowodów, że różne środowiska, np. ZBP w korespondencji do wicepremier Zyty Gilowskiej, KNF, parlamentarzystów przypominało, czym jest ryzyko kursowe przy kredytach walutowych. Kredyt na M-3 we frankach był i jest po dziś dzień tańszy niż złotowy. Klienci kredytów we frankach to zamożna i wpływowa część społeczeństwa. Czy nagła troska o nich nie jest spowodowana wyborczą karuzelą ? Dlaczego klienci frankowi są lepiej traktowani niż „złotowi”. Przecież Kurs CHF do PLN wiele razy był w przeszłości zbliżony do tego po 15 stycznia br. Skokowa aprecjacja franka to wynik kryzysu z roku 2008, długów Grecji, problemów Eurolandu i… kryzysu ukraińskiego.

Obserwując poziom obiektywizmu mediów „zaprzyjaźnionych” z rządem oraz wielu „niepokornych” dziennikarzy, można odnieść wrażenie, że wajcha została przekręcona w jedną stronę. Wszyscy mamy się bać banków, drogich kredytów, przepłaconych mieszkań, a nie wojennego zagrożenia płynącego ze Wschodu. Zachowajmy zdrowy umiar w prezentowaniu problemów frankowiczów, skoro realne niebezpieczeństwo to ekspansjonizm Rosji, kryzys demograficzny, bezrobocie, chora służba zdrowia, bieda i śmieciowe umowy o pracę w skali niespotykanej w UE. Chyba że rządowi zależy na ukrywaniu przed społeczeństwem realnych zagrożeń, wskazując „masom” banki jako winowajców ich problemów…