Kwartał dla złota na minus. Po raz pierwszy w tym roku

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Tylko początek minionego tygodnia był dla złota udany. Kurs rozpoczął handel z pułapu 1330 dolarów i trzymał się mocno przez pierwsze dni. Poprawa nastrojów na rynkach akcji sprawiła, że kolejne sesje osłabiały pozycję kruszcu. Ostatecznie metal zakończył piątek w pobliżu 1315 dolarów za uncję.

Półtora-procentowe spadki z minionego tygodnia bolą szczególnie ze względu na fakt, że były to ostatnie dni września, a więc też ostatnie dni kwartału. Była spora szansa, że notowania po raz kolejny zakończą cały okres na plusie. Przypomnijmy, że w pierwszych trzech miesiącach roku, poszły w górę o 16 procent, a w kolejnych o ponad 7 procent. Niestety, tym razem ta sztuka się nie udała. Kurs złota zaliczył symboliczny spadek… o 4 dolary na uncji.

Wynik wcale nie jest zły. Weźmy pod uwagę fakt, że notowaniom ciążyły przede wszystkim oczekiwania wobec Fed. Po dwóch kwartałach „spokoju”, inwestorzy na nowo zaczęli dyskontować podwyżkę stóp. I właściwie to ryzyko się zmaterializowało. Oczywiście Rezerwa nie podniosła stóp we wrześniu, ale bardzo jednoznacznie zapowiedziała, że zrobi to jeszcze w tym roku. Ciężko wyobrazić sobie inny scenariusz. Rynek nigdy nie był tak gotowy na podwyżkę, jak teraz. Fed nie będzie więc chciał rezygnować z szansy i podniesie koszt pieniądza już w grudniu.

Skoro temat numer jeden dla złota jest już w cenach, na czym w kolejnym kwartale skupią się inwestorzy? Bardzo ciekawie zapowiadają się wybory prezydenckie w USA. Do decyzji Amerykanów zostały już tylko tygodnie, ale wybór wciąż stoi pod znakiem zapytania. Głosujący mają do wyboru dwie zupełnie różne opcje, ale w praktyce każda z nich może przełożyć się na wzrosty szlachetnego kruszcu. Donald Trump – ponieważ ciągle jest zagadką, w dodatku bardzo kontrowersyjną, zwłaszcza w kontekście relacji Stanów z resztą świata. Hillary Clinton – ponieważ obiecała wszystko i wszystkim, a budżet USA nie jest przecież z gumy.

Oczywiście nadal na pierwszym planie będzie polityka banków centralnych. Inwestorzy powinni w najbliższym czasie odpuścić analizowanie wypowiedzi członków Fed, a przerzucić się na ponowne analizowanie danych makro. Przypomnijmy, że najważniejsze z nich w tym kontekście są inflacja i bezrobocie. Jeśli dane będą wskazywać istotną poprawę, to Rezerwa Federalna powinna dowieźć cel na 2017 rok, który zakłada wzrost kosztu pieniądza do 1,1 proc. (na co wskazuje mediana oczekiwań członków Fed, tak zwany „dot-chart”).

Ciekawie przedstawia się też sytuacja na giełdach i to bardzo blisko nas – w Niemczech. Tam spore problemy ma Deutsche Bank, lider w swoim kraju i jedna z największych instytucji finansowych na świecie. Po tym, jak zamknęła 2015 rok ze stratą powyżej 6 mld euro, kolejnych 14 miliardów domaga się amerykański Departament Sprawiedliwości. Chodzi o instrumenty, które bank sprzedawał kilka lat temu klientom, nie mówiąc im całej prawdy o ryzyku, które je dotyczy. Szef banku John Cryan wie, że z wymiarem sprawiedliwości USA walczy sam. Pomocy odmówiła mu bowiem Angela Merkel, która zwyczajnie nie może postąpić inaczej – sama wcześniej zabroniła ratowania banków przez rządy w Hiszpanii lub Włoszech.

Robert Śniegocki,
Mennica Wrocławska,
Grupa Goldenmark