Katowice i Lublin – kredytowe stolice Polski

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

kochalska.halina.02.150x225Aż trudno uwierzyć jak wiele wspólnego mają ze sobą województwa lubelskie i śląskie - to właśnie ich mieszkańcy zaciągają najwięcej kredytów. Podobieństw nie ma już jednak przy spłacie, mimo że bezrobocie w lubelskim jest większe, to Ślązacy gorzej regulują swoje zobowiązania.

Jak wynika z analiz Biura Informacji Kredytowej, w latach 2010 i 2011 udzielono w Polsce przeciętnie 440 kredytów na 1000 mieszkańców. Średnia wartość kredytu konsumpcyjnego wyniosła 7778 zł. Między regionami Polski kredytowe różnice są jednak ogromne. Gdy w 20 najchętniej zadłużających się powiatach banki i SKOK-i sprzedały łącznie w 2010 i 2011 28 proc. ogółu kredytów konsumpcyjnych, to w ostatniej 20-ce wartość ta z trudem przekroczyła 1 proc. całego rynku.

Wszystkich przegoniło Jaworzno

Z danych BIK wynika, że bezdyskusyjnymi liderami kredytowego rynku są Śląsk i woj. lubelskie. O ile Śląsk nie dziwi, to popularność pożyczania w powiatach lubelskich może zaskakiwać, tym bardziej, że sąsiadują one z Podlasiem i Podkarpaciem, a tu po kredyty sięga się najrzadziej w kraju. Ale statystyki nie pozostawiają wątpliwości, z listy 15 powiatów z największą liczbą kredytów na 1000 mieszkańców siedem przypada właśnie na woj. lubelskie. Wśród nich znalazły się: Biała Podlaska (665 kredytów na 1000 mieszkańców), Hrubieszów (647), Krasnystaw (617), Chełm (604), Łęczna (598), Włodawa (557) i Parczew (543).

Kredytowy prym wiodą jednak powiaty śląskie. Krajowy rekord należy do powiatu Jaworzno, tutaj na 1000 mieszkańców udzielono w latach 2010-11 aż 793 kredytów, o 353 więcej niż wynosi średnia krajowa. Na kolejnych pozycjach są Mysłowice (758) i Ruda Śląska (740). W czołówce jest też Rybnik (619), powiat mikołowski (617), Piekary Śląskie (562) oraz Katowice (552).

Na kredytowy szczyt, pomiędzy powiaty śląskie i lubelskie, wdarł się tylko jeden reprezentant innego województwa – powiat polkowicki z Dolnego Śląska z 626 kredytami na 1000 mieszkańców.

Aż się prosi, żeby wyjaśnić przyczyny wysokiej intensywności kredytowej na tak, wydawałoby się, różnych rynkach lokalnych. Niestety prostej odpowiedzi nie ma.

W Nowym Targu i Radomiu żyją prawie bez bankowych kredytów

Gdy w Jaworznie i Białej Podlaskiej pożyczają na potęgę, na drugim biegunie znalazły się takie powiaty jak Nowy Targ, gdzie na 1000 mieszkańców przypada 209 kredytów, czyli o ponad połowę mniej niż wynosi średnia krajowa. Niechętnie zadłużają się też mieszkańcy powiatu kolbuszowskiego w podkarpackim (231), Białegostoku (245), Łomży (256) w podlaskim, powiatu radomskiego (246) w mazowieckim oraz powiatu strzyżowskiego (249) w podkarpackim.
130713.komentarz.of.tabela.01.600x286

W powiatach o niskiej liczbie udzielanych kredytów wyraźnie wyższe są jednak średnie kwoty pożyczek – zwraca uwagę Andrzej Topiński, główny ekonomista BIK. Sytuacja ta może wynikać z występowania na danym terenie rozwiniętego rynku niebankowych firm pożyczkowych, do których trafiają osoby zaciągające pożyczki na niskie kwoty – dodaje.

Pod względem wartościowym, najmniej w latach 2010-11 pożyczyli mieszkańcy w powiatach: bieszczadzkim, sejneńskim, leskim, lipskim, białobrzeskim i węgorzewskim. Średniorocznie było to mniej niż 30 mln zł.

W dużych miastach mniejsza popularność pożyczania

Analiza BIK pokazała również, że w czołówce powiatów z wysoką liczbą kredytów, z wyjątkiem Katowic, nie ma innych dużych miast. Daleko, daleko za Katowicami, dopiero na 50. pozycji, uplasował się Lublin (z 466 kredytami na 1000 mieszkańców). Zbliżoną do Lublina popularność kredytów, można zaobserwować jeszcze tylko w Gorzowie Wielkopolskim (454), który zajął w zestawieniu popularności kredytów 61. miejsce.
130713.komentarz.of.tabela.02.600x372

W kolejnych miastach popularność kredytów jest już sporo mniejsza i nie przekracza średniej wynoszącej 440. W Krakowie przypadało rocznie 400 kredytów na 1000 mieszkańców, w Łodzi 381, w Poznaniu 377, w Gdańsku 365, a we Wrocławiu 330.

Warszawa, z 301 kredytami na 1000 mieszkańców, zajmuje dopiero 335. pozycję. Ale duża liczba mieszkańców sprawia, że wartość kredytów konsumpcyjnych zaciąganych w stolicy w latach 2010-11, sięgnęła 4 mld zł, co oznacza, że warszawiacy pożyczali niewiele mniej niż mieszkańcy kolejnych największych rynków kredytowych: Poznania, Krakowa i Łodzi.
130713.komentarz.of.tabela.03.600x369

Lepiej zaufać mieszkańcom Torunia niż Bydgoszczy

BIK przeanalizował również, jak wygląda zależność akcji kredytowej, jakości spłaty od poziomu bezrobocia. Zmierzył szkodowość liczbą rachunków kredytowych opóźnionych w obsłudze ponad 90 dni w kredytach z 2010 i 2011 w 12 miesięcy po ich udzieleniu. W grudniu minionego roku średnio było to 2,5 proc. Choć można byłoby się spodziewać, że im więcej ludzi pracuje, tym lepiej spłacane są kredyty, wcale tak nie jest. W opinii ekspertów BIK, przyczyn takiej sytuacji jest kilka. Po pierwsze, banki nie pożyczają bezrobotnym, a na etapie starań o kredyt eliminują wnioski osób zagrożonych bezrobociem. Ponadto, obserwowany ostatnio wzrost bezrobocia, jest głównie efektem rejestracji w urzędach osób wcześniej nieaktywnych zawodowo, czyli takich, które i tak nie miały zdolności kredytowej.

Tym niemniej, statystyki potrafią być zdumiewające. Np. w powiecie szydłowieckim, położonym pomiędzy Radomiem a Skarżyskiem Kamienną, gdzie bezrobocie jest najwyższe w Polsce (na koniec maja przekraczało 37 proc.), spłacalność kredytów wygląda dużo lepiej niż w Warszawie. Jest to 1,74 proc. wobec 2,5-proc. średniej. Podobnie sytuacja wygląda w powiecie żagańskim w woj. lubuskim – wysokie bezrobocie (24,2 proc.) idzie w parze z ponadprzeciętna spłacalnością w regionie. Najmniejszą szkodowość kredytów w Polsce ma powiat leżajski (płn. część woj. podkarpackiego), gdzie bezrobocie również nie należy do niskich i na koniec maja wynosiło prawie 19 proc., a na sto kredytów opóźnienia miało 0,76 proc.. Ale już w Koszalinie (12,3-proc. bezrobocie), Białymstoku (13,8 proc.), czy Olsztynie (8,3 proc.) niższemu bezrobociu towarzyszy lepsza jakość obsługi kredytów. Z kolei w województwie lubuskim najczęściej ze spłatą opóźniają się mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego (stopa bezrobocia 9,5 proc.), a zielonogórzanie (8,1 proc.) już dużo rzadziej. W kujawsko-pomorskim dużo większe ryzyko pożyczenia pieniędzy występuje w Bydgoszczy (stopa bezrobocia 9,3 proc.) niż w Toruniu, gdzie bezrobotnych jest więcej (10,3 proc.).

BIK postanowił na dobre wziąć pod lupę lokalne rynki kredytowe i informować banki o ich cechach. Instytucje finansowe będą miały większą wiedzę o tym czy na lokalnym rynku klienci chętnie biorą kredyty i jak je później spłacają. To oznacza, że dla potencjalnych klientów i jednocześnie mieszkańców lokalnych społeczności coraz większe znaczenie będą miały kredytowe zachowania ich sąsiadów i znajomych z pracy.

Rzetelni klienci mieszkają na wschodzie kraju

To jak Polacy w różnych częściach Polski radzą sobie ze spłatą zobowiązań, nie tylko kredytów, ale również rachunków za media, telefon czy alimentów, od lat obserwuje, powiązane z BIK, Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor. Do bazy BIG trafiają osoby, których opóźnienie w spłacie przekracza 60 dni i kwotę 200 zł. Dane BIG InfoMonitor na koniec pierwszego półrocza potwierdziły po raz kolejny, że ponadprzeciętna aktywność kredytowa Ślązaków przekłada się na ponadprzeciętne kłopoty ze spłacaniem zobowiązań.
130713.komentarz.of.tabela.04.600x304

Na Śląsku na 1000 mieszkańców przypadają 73 osoby podwyższonego ryzyka. Dzieje się tak, mimo że poziomu bezrobocia Śląskowi mogliby pozazdrościć mieszkańcy wielu części Polski. Na koniec maja wynosiło 12 proc., wobec średniej w karu wynoszącej 13,5 proc.. Ale już w woj. lubelskim, gdzie pociąg do kredytów jest niewiele mniejszy niż w Katowicach i okolicach, problemy z regulowaniem różnego rodzaju płatności ma jedynie 47 osób na 1000. Tymczasem bezrobocie jest wyższe i wynosi 14,2 proc.

Jak zauważają eksperci BIG InfoMonitor, regułą jest, że we wschodniej Polsce odnotowuje się znacząco niższy odsetek osób zalegających z płatnościami w porównaniu z regionami zachodnimi. Ściana wschodnia, czyli  podlaskie, lubelskie i podkarpackie, a do tego również świętokrzyskie, na tle kraju świecą przykładem. Liczba klientów podwyższonego ryzyka wypada tu poniżej krajowej średniej wynoszącej 6 proc. Na Podkarpaciu wynosi zaledwie 3,4 proc. Korzystnie prezentują się też woj. małopolskie i opolskie.

Najwięcej niesolidnych płatników pochodzi natomiast z woj. zachodniopomorskiego. Na 1000 mieszkańców przypada 83 klientów podwyższonego ryzyka. Bezrobocie jest tu jednak niemałe, na koniec maja wynosiło blisko 18 proc. Idąc w dół zachodniej granicy, nie najlepiej ze spłacalnością jest też w lubuskim i dolnośląskim. Kolejne trzy niechlubne rejony to: pomorskie, kujawsko-pomorskie i właśnie Śląsk. Tutaj odsetek nierzetelnych klientów przekracza 7 proc.

Halina Kochalska
Open Finance