Jak dużą konkurencją dla banków są rachunki oszczędnościowe Apple?

Jak dużą konkurencją dla banków są rachunki oszczędnościowe Apple?
Fot. stock.adobe.com / picsmart
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
W zalewie wiadomości o utracie samodzielności przez kolejny spory bank amerykański First Republic tylko czubkiem nosa wychynęła ponad lustro wody istotna chyba informacja o wysoko oprocentowanych rachunkach oszczędnościowych dla posiadaczy smartfonów iPhone, pisze Jan Cipiur.

Koncern Apple nie jest skory do rozwodzenia się nad swym nowym przedsięwzięciem, jednak amerykański magazyn Forbes dotarł do osób, które określił jako „zaznajomione ze sprawą”.

Z ich wiedzy wynika, że tylko pierwszego dnia po udostępnieniu rachunków dających 4,15 proc. rocznie złożono na nich 400 mln dolarów, a po czterech dniach wartość wszystkich depozytów wyniosła 990 mln dolarów.

Kwota nie zwala z nóg, ale w warunkach ciszy marketingowej wokół przedsięwzięcia zainicjowanego we współpracy z bankiem Goldman Sachs (GS) jest bardziej niż znacząca.

10 razy korzystniejsze lokaty

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że kluczem do jej powodzenia są relatywnie bardzo dobre warunki depozytów spod znaku Apple, bowiem średnie oprocentowanie depozytów bankowych jest w USA dziesięć razy mniejsze. Według FDIC (po upadku Silicon Valley Bank – już wiemy co to), w marcu ’23 konsumenci amerykańscy uzyskiwali na depozytach bankowych przeciętnie jedynie 0,37 proc. rocznie.

Zwraca uwagę, że drugi człon tandemu również nie ściboli. Konsumpcyjna odnoga Goldman Sachs, działająca pod znakiem Marcus, oferuje rachunki oszczędnościowe oprocentowane na 3,9 proc. rocznie. Partnerzy dobrali się zatem zgodnie ze wspólnym spojrzeniem na sprawę.

Przedsięwzięciu Apple sprzyja od marca niepokój Amerykanów wywołany końcem historii dużych banków: Silicon Valley, Signature, teraz First Republic. Największym zaufaniem cieszą się teraz molochy w rodzaju JP Morgan Chase, Wells Fargo, Citi, czy Bank of America, które zgodnie z doświadczeniem są „zbyt duże, żeby upaść”. W związku z płynącymi do nich falami pieniędzy giganty nie mają najmniejszego powodu i interesu, żeby poprawiać oferty dla oszczędzających.

Słowo „zgubna” jest nie na miejscu, ale taka taktyka przynieść może na dalszą metę niedobre skutki dla banków. Co lepiej zorientowani i przysposobieni finansowo Amerykanie poszukują alternatywy dla depozytów w tradycyjnych instytucjach bankowych w sektorze fintech, w bankowości cyfrowej i na niezwykle rozbudowanych rynkach konwencjonalnych i niekonwencjonalnych produktów finansowych. Może im to wejść w nałóg.

Czytaj także: Główna stopa procentowa w USA wzrosła o 25 pb

Wybrańcy z Apple card w dłoni

Rachunki oszczędnościowe Apple są dostępne wyłącznie dla posiadaczy kart kredytowych „Apple card”, a w konsekwencji wyłącznie dla użytkowników iPhone’ów. Otworzenie rachunku oszczędnościowego trwa nie dłużej niż minutę. Spływają nań automatycznie nagrody w gotówce określane jako „daily cash”, przyznawane za zakupy opłacane Apple card.

Przed debiutem rachunku oszczędnościowego Apple pieniądze z nagród były kierowane automatycznie na przedpłaconą kartę cyfrową Apple cash umiejscowioną w telefonie w aplikacji „wallet”. Są to znaczące kwoty rzędu 3,8 mld dolarów rocznie.

Saldo na rachunku oszczędnościowym nazwanym Apple High Yield Savings podlega powszechnemu ubezpieczeniu FDIC i ustalono, że nie może przekroczyć 250 000 dolarów. Użytkownicy nie ponoszą żadnych opłat, nie wymaga się od nich minimalnych wpłat i utrzymywania minimalnego salda.

Czytaj także: Wiceprezes ZBP o atrakcyjności inwestycyjnej polskiego sektora bankowego

Po co Apple to robi?

Przedsięwzięcie Apple ma dość oczywistą stronę biznesową i nie chodzi prawdopodobnie wyłącznie o kolejną silną zachętę do zamiany innego smartfona na iPhone. Pieniądze gromadzone na rachunkach oszczędnościowych Apple mogą służyć koncernowi jako alternatywa pożyczek i kredytów zaciąganych w bankach lub poprzez emisję obligacji własnych.

Według danych CEIC agregowanych na podstawie informacji z Fed, w końcu kwietnia ‘23 średnie oprocentowanie pożyczek biznesowych (lending rate) wynosiło w Stanach Zjednoczonych 8,000 proc. rocznie (w Polsce w styczniu br. wg tego samego źródła – 9,120 proc.).

Przy spreadzie (różnicy między oprocentowaniem pożyczek i depozytów) w wysokości 2-4 punktów procentowych i ujmując w kalkulacji unikanie dodatkowych i bardzo dużych kosztów prowizji, marż oraz najrozmaitszych opłat nakładanych przez banki – samofinansowanie z użyciem pieniędzy zgromadzonych na rachunkach Apple High Yield Savings nabiera dużego sensu i atrakcyjności.

Z punktu widzenia klientów indywidualnych, niemiłosiernie oszwabianych przez banki na depozytach, inicjatywa Apple trafia w punkt, nawet jeśli wiadomo, że jej wyłącznym podłożem i motywem są korzyści własne olbrzymiego koncernu, również dyktującego mocno wygórowane przecież ceny.

Czytaj także: Wśród 50 największych banków w Europie według aktywów nie ma żadnego banku z Polski

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl