Goldman Sachs zawiera ugodę ze swoimi pracownicami w sprawie luki płacowej

Goldman Sachs zawiera ugodę ze swoimi pracownicami w sprawie luki płacowej
Jan Cipiur. Źródło: BANK.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Po kilkunastu latach uników wielki bank Goldman Sachs ugiął się i poszedł na ugodę z prawie trzema tysiącami swoich pracownic, które zarzucały mu systematyczne nierówne traktowanie w porównaniu z zatrudnionymi w nim mężczyznami. GS ma wypłacić skarżącym 215 milionów dolarów, pisze Jan Cipiur.

Faktyczna rekompensata będzie znacznie mniejsza od nominalnej, bowiem ponad 60 proc. pójdzie na honoraria dla prawników. Po ich odjęciu na jedną powódkę przypadnie po ok. 47 000 dolarów. Amerykanie mówią na takie pieniądze „peanuts” (orzeszki ziemne), ale dla kobiet liczy się chyba głównie przyznanie de facto przez bank, że „coś musiało być na rzeczy”.

Prasa amerykańska nie podaje wprawdzie treści ugody, ale bardzo długi czas przez jaki strony brały się za bary i skromny zakres finansowy sugeruje, że w odniesieniu do dyskryminacji płacowej, służbowej i obyczajowej ze względu na płeć mnóstwo w nim zapewne zastrzeżeń w rodzaju „domniemana”, „rzekoma”, „hipotetyczna”, „przypuszczalna”…

Z drugiej strony, ugoda zawarta została na około miesiąc przed terminem rozprawy wyznaczonym przez sąd w Nowym Jorku na czerwiec tego roku. Chęć uniknięcia publicznego roztrząsania zarzutów, nie musiała wynikać z przypuszczeń, że Goldman Sachs przed sądem przegra.

W takich przypadkach pod uwagę brane są także lub nawet przede wszystkim szkody wizerunkowe i marketingowe będące wynikiem spodziewanych, a faktycznie niemal pewnych nieprzychylnych relacji i komentarzy w mediach. Dlatego w tych sprawach firmy unikają sali sądowej jak ognia. Ale co w końcu zdecydowało nie wiemy.

Czytaj także: PwC: pandemia COVID-19 pogorszy sytuację kobiet na rynku pracy w wielu krajach OECD

Na początku była skarga trzech menedżerek

Sprawa zaczęła się w 2010 r. od pozwu wystosowanego przez trzy byłe menedżerki Goldman Sachs dość pośledniego szczebla, bowiem z tytułami „associate” (ktoś nieco wyżej w hierarchii od zwykłego pracownika) lub „vice president”. Wprawdzie wiceprezes brzmi godnie, ale w realiach amerykańskich korporacji to głównie tytuł grzecznościowy, rozdawany garściami zamiast podwyżek i nie ma najczęściej nic wspólnego z prawdziwym zarządzaniem, chyba że jest się „executive vice president”.

Po ośmiu latach od ruchu tej trójki i przyłączaniu się do sprawy kolejnych pracownic bankowości inwestycyjnej GS, pozew uzyskał status zbiorowego (class action).

Jak to zwykle bywa przy tak nieprzyjemnych okazjach, szefowa HR tego Banku Jacqueline Arthur powtórzyła po ogłoszeniu ugody mało oryginalne frazy, że „firma jest dumna ze swej długiej historii promowania i awansowania kobiet i pozostaje wierna zadaniu zapewniania u siebie zróżnicowanych oraz włączających (inclusive) miejsc pracy dla wszystkich osób”.

CEO Goldman Sachs David Solomon woli fakty. Od chwili objęcia fotela mówi o próbach powiększania różnorodności w banku, co polega m.in. na wyznaczaniu celów ilościowych dotyczących liczby zatrudnianych kobiet. W ubiegłym roku pochwalił się, że kobietami było 29 proc. pracowników z najwyższego szczebla „partner managing director”.

Poza skromnym zadośćuczynieniem finansowym, ugoda przewiduje zatrudnienie przez GS na trzy lata niezależnych ekspertów do badania prawidłowości ocen kadrowych oraz równości wynagrodzeń, jak również do wypracowania ścieżek dalszej kariery dla kobiet obdarzanych na odczepnego tytułami wiceprezesowskimi. Wydaje się, że to właśnie ustalenia dotyczące przymusowego monitorowania bieżącej sytuacji mogą najlepiej przysłużyć się usuwaniu praktyk dyskryminujących kobiety.

Czytaj także: Działania Banku Pekao na rzecz równości płci docenione w Bloomberg Gender-Equality Index

Zmniejsza się luka płacowa w bankach amerykańskich, ale…

GS nie jest „czarnym ludem”. W 12-osobowym zarządzie Banku jest teraz pięć kobiet. Najwyżej zaszła jednak w amerykańskiej bankowości Jane Fraser, która od paru lat jest CEO Citigroup.

W corocznym raporcie pn. Gender Pay Gap Report firma Payscale podaje, że luka płacowa między mężczyznami a kobietami jest w Stanach coraz mniejsza i w pewnym ujęciu niebawem zapewne zaniknie.

Według „nieważonych” danych dla całej populacji, na każdego jednego dolara zarobionego przez mężczyznę przypadają 83 ceny wypłacane kobietom. W ujęciu „ważonym” uwzględniającym tytuł zawodowy, ten sam poziom wykształcenia i doświadczenia, zatrudnienie w tej samej dziedzinie/branży, pozycja w hierarchii służbowej, czy liczbę przepracowanych godzin, luka właściwie znika, bowiem proporcja wynosi 1 dol. do 99 centów.

Kobiety zajmujące się zawodowo finansami są jednak rzeczywiście poszkodowane, bowiem wśród wszystkich 15 badanych sektorów zarabiają w ujęciu nieważonym jedynie 77 centów na jednego „męskiego” dolara (w ważonym 98 centów). Przyczyna nasuwa się sama – są nią wielkie zarobki i bonusy w tzw. C-suites , czyli dla osób w gabinetach prezesów i najważniejszych dyrektorów niższych szczebli, a jednocześnie zaniżony w tych gronach udział kobiet.

Czytaj także: mBank ponownie w indeksie Bloomberg Gender-Equality

Tymczasem, piastowanie najwyższych stanowisk przez kobiety ma niebagatelne znaczenie dla koleżanek będących niżej w hierarchii. Ludzie z Deloitte zauważyli w 2019 roku, że w sektorze finansowym awans jednej kobiety do C-suite zamienia się statystycznie na trzykrotny wzrost liczby kobiet na wysokich szczeblach zarządzania.

W 2020 r. badacze z Uniwersytetu Manitoba, Université Laval w Quebecu i Texas State University (Does Board Gender Diversity Reduce Workplace Sexual Harassment?) oszacowali natomiast, że awansowanie jednej kobiety na stanowisko dyrektorskie może zmniejszyć przypadki nękania seksualnego w tym miejscu pracy o 18,2 proc.

Polski genderowy obraz bankowy

W Polsce bankami kierują głównie mężczyźni.

Wyjątek stanowi Citi Handlowy, gdzie prezesem jest Elżbieta Światopełk-Czetwertyńska, a w całym zarządzie tego Banku na 7 osób są 4 kobiety.

W PKO BP, który jest największy, w zarządzie nie ma (połowa maja) ani jednej kobiety, a w radzie nadzorczej jedna.

W Banku Pekao SA, w którym kobiety stanowią 70 proc. zatrudnionych jest trochę lepiej. W 9-osobowym zarządzie jest jedna, a równie liczebną radą nadzorczą kieruje przewodnicząca, zaś jej członkiniami są kolejne 4 kobiety.

Z pewnością sporo kobiet kieruje bankami spółdzielczymi, ale to jednak zupełnie inna liga.

Czytaj także: FLBS 2022: Prezes banku w Jaworze stawia na budowę odpornej na kryzys lokalnej instytucji finansowej

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl