Główny ekonomista PZU: mocny I kwartał skłania do rewizji w górę prognoz wzrostu PKB w całym 2021 r.

Główny ekonomista PZU: mocny I kwartał skłania do rewizji w górę prognoz wzrostu PKB w całym 2021 r.
Paweł Durjasz Fot. Michał Warda
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Lepsze od oczekiwań dane za I kw. skłaniają do rewizji prognoz wzrostu PKB Polski, który w całym 2021 r. może wynieść ok. 4,5 proc. - ocenia główny ekonomista PZU Paweł Durjasz. Jego zdaniem, inflacja CPI utrzyma się powyżej 4 proc. do końca roku i jeśli na początku 2022 r. wskaźnik nie będzie rokował powrotu w granice dopuszczalnych odchyleń od celu, ryzyko podwyżek stóp przed końcem przyszłego roku wzrośnie.

„Aktualizując nasze prognozy jeszcze przed publikacją danych o aktywności gospodarczej w marcu – prognozowaliśmy wzrost PKB w 2021 r. lekko powyżej 4 proc. Poczekamy jeszcze na szybki szacunek PKB w I kwartale i dane z kwietnia, ale jeśli nie będzie niespodzianek, podniesiemy naszą prognozę w okolice 4,5 proc. Różnica nie jest duża, nasz scenariusz prognostyczny na razie się realizuje. Pierwszy kwartał okazał się jednak nieco lepszy niż zakładaliśmy” – powiedział Durjasz.

Szacujemy, że w I kw. dynamika PKB wyniesie ok. -1,5 proc. rdr, co oznacza, że w ujęciu kdk PKB mógł wzrosnąć nawet o ok. 1 proc.

„Wcześniej szacowaliśmy, że jeśli PKB wzrośnie – to w warunkach pandemii i związanych z nią ograniczeń – nieznacznie, a jego roczna dynamika wyniesie w najlepszym wypadku -2,0 proc. rdr. To oczywiście nadal dość niepewny szacunek, wciąż mamy mało informacji o usługach, których dotyczyły przecież ograniczenia aktywności gospodarczej” – dodał.

Konsumpcja gospodarstw domowych w I kw. mocno odbiła

Ekonomista ocenia, że mimo restrykcji konsumpcja gospodarstw domowych w I kw. mocno odbiła w porównaniu z IV kw. – jej dynamika mogła być już dodatnia w ujęciu rok do roku i wynieść ok. +0,5 proc.

„Wzrostowi PKB w I kw. pomógł oczywiście silny wzrost produkcji przemysłowej, która wybiła już wyraźnie ponad jej przed-pandemiczny wzrostowy trend. Roczna dynamika sprzedaży detalicznej była już nieznacznie dodatnia w I kw., a ograniczenia miały tu mniejszy efekt niż w poprzednich lockdownach. Co do pozostałych usług – mieliśmy w I kw. także okres poluzowania ograniczeń. Szacujemy, że konsumpcja gospodarstw domowych mimo ograniczeń w I kw. odbiła w stosunku do kiepskiego IV kw. – jej dynamika mogła być już nieznacznie dodatnia w ujęciu rok do roku, w okolicy +0,5 proc.” – powiedział.

Czytaj także: Ekonomiści Santander Bank Polska podnoszą prognozę wzrostu PKB Polski w 2021 roku >>>

„Niestandardowe informacje o gospodarce, takie jak natężenie ruchu na drogach czy wydatki kartami, także wydają się wspierać ten lepszy od oczekiwań obraz sytuacji gospodarczej w I kwartale. Gospodarka dostosowała się do działania w warunkach lockdownu, poza tym w porównaniu do wiosny 2020 roku był on ostatnio dość ograniczony” – dodał.

Luzowanie restrykcji przeciwepidemicznych

Durjasz zakłada, że luzowanie restrykcji przeciwepidemicznych w maju będzie postępowało zgodnie z harmonogramem przedstawionym przez rząd. Ekonomista prognozuje, że dynamika PKB w II kw. może sięgnąć 9 proc. rdr.

„Obserwując dane epidemiczne zakładaliśmy, że obostrzenia, które zostały nałożone w marcu będą przedłużone na kwiecień. Powolnego odmrażania spodziewaliśmy się od maja i tak się właśnie dzieje. Patrząc na szybkie tempo spadku nowych zakażeń, postęp szczepień i spadek liczby hospitalizowanych z powodu COVID-19, nie spodziewamy się problemów z realizacją harmonogramu luzowania ograniczeń w maju” – powiedział PAP Biznes ekonomista.

„Biorąc to pod uwagę, nie ma powodów wątpić w mocne odbicie PKB w II kw., zwłaszcza że już w trudnych warunkach I kw. wyniki były lepsze od oczekiwań. Wchodzimy poza tym w okres bardzo wysokich dynamik w ujęciu rdr, ze względu na efekt niskiej bazy sprzed roku. Roczna dynamika PKB w II kwartale może przewyższyć 9 proc.” – dodał.

Zneutralizowanie wpływu koronawirusa na gospodarkę w drugiej połowie roku

Scenariusz makroekonomiczny PZU zakłada zneutralizowanie wpływu koronawirusa na gospodarkę w drugiej połowie roku.

Nie oznacza to, że Sars-CoV-2 zniknie całkiem z naszego życia, ale nie powinien wpływać znacząco na procesy gospodarcze.

„Oczywiście czynnikiem ryzyka jest pojawienie się nowych, odpornych na szczepienia wariantów, pytanie też czy zaszczepi się dostatecznie dużo osób, by uzyskać odporność zbiorową” – powiedział główny ekonomista.

„Pandemia wciąż niesie ze sobą ryzyko, choć na ten moment powszechnie zakłada się, że nie zagrozi dynamicznemu ożywieniu w gospodarce światowej. Lekarze przestrzegają, by być gotowym na czwartą falę jesienią, ale nie zakładamy lockdownów w drugiej połowie roku. A jeśli okażą się w jakimś zakresie konieczne – to wydaje się, że nie będzie to już tak wielkim wstrząsem dla gospodarki” – dodał.

Czytaj także: Ekonomiści Credit Agricole podnieśli prognozę wzrostu PKB w 2021 roku >>>

Zdaniem Durjasza, dzięki relatywnie dobrej sytuacji na rynku pracy i wzrostowi stopy oszczędności, dynamika konsumpcji gospodarstw domowych w całym 2021 r. ma szanse wynieść ok. 5 proc.

„Stopa oszczędności mocno wzrosła w czasie pandemii, a sytuacja na rynku pracy – także dzięki tarczom – nie pogorszyła się od jesiennego lockdownu. Stopa bezrobocia w wyniku pandemii nie wzrosła tak dramatycznie, jak się tego spodziewano. Fundusz płac w przedsiębiorstwach realnie od jesieni już rośnie. Wszystko wskazuje na to, że konsumenci – żądni powrotu do normalności – powrócą na rynek i odłożony popyt przełoży się na mocny wzrost konsumpcji – także usług” – powiedział PAP Biznes ekonomista.

„Choć oczywiście wzrost oszczędności dotyczy przede wszystkim relatywnie lepiej uposażonych, których skłonność do konsumpcji jest mniejsza, a prawdopodobieństwo zakupu towarów importowanych czy usług poza granicami kraju większe. Dziś – po danych o sprzedaży detalicznej za marzec i w obliczu wygasania trzeciej fali – wydaje się, że wzrost konsumpcji będzie bliższy 5,0 proc., a nie 4 proc. jak dotąd ostrożnie prognozowaliśmy” – dodał.

Bardzo dobra sytuacja w przemyśle

Ekonomista podkreślił, że odbudowie polskiej gospodarki mocno sprzyja bardzo dobra sytuacja w przemyśle – zarówno globalnym, jak i krajowym.

„Pandemiczne ograniczenia właściwie nie dotknęły przemysłu, a zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw, wynikłe z pandemii, dały się tam we znaki tylko wiosną. Ożywienie w światowym przemyśle jest bardzo silne, podobnie jak wzrost obrotów globalnego handlu. Do silnika napędzającego to ożywienie, którym stały się po wiośnie 2020 roku Chiny dołączają teraz Stany Zjednoczone. W warunkach zablokowania możliwości wydatków na szereg usług zwiększył się popyt na dobra trwałego użytku. Polski przemysł korzystał z tego także pośrednio, poprzez powiązania z niemieckim przemysłem. Plan Bidena już daje mocny impuls wzrostu gospodarczego nie tylko w USA – ale pośrednio też innym regionom, m. in. strefie euro. To wszystko nakręca post-pandemiczną koniunkturę w przemyśle także u nas” – powiedział.

„Problemem stają się teraz ponownie zakłócenia w dostawach, które wynikają z tego, że dostawcy nie nadążają z produkcją podzespołów, surowców. Wszystkie badania koniunktury dla różnych krajów pokazują podobny obraz – rosną silnie zamówienia, ale rosną też zaległości produkcyjne. Te +wąskie gardła+ kreują także silną presję na wzrost kosztów i cen produkcji. Nie jesteśmy oryginalni oceniając, że na odbicie inwestycji w Polsce przyjdzie jednak poczekać do drugiej połowy 2021 roku. Środki z Planu Odbudowy zaczną mieć tu wpływ dopiero od końca tego roku” – dodał.

CPI powyżej 4 proc. do końca roku

W ocenie głównego ekonomisty PZU, inflacja CPI w Polsce do końca roku będzie utrzymywała się powyżej 4 proc., jednak w 2022 r. wskaźnik powinien zacząć spadać.

„Inflacja rośnie ostatnio szybciej niż można było oczekiwać i naszą ostatnią prognozę – średniorocznie 3,5 proc. w 2021 roku – będziemy musieli nieco podnieść. Wskaźnik CPI może utrzymać się powyżej 4 proc. do końca tego roku. Za mocny wzrost inflacji odpowiada teraz głównie zwyżka cen paliw, do tego żywności, innych surowców i dóbr zaopatrzeniowych, ale także podwyżki cen energii czy innych opłat z początku roku” – powiedział Durjasz.

„Za rok te efekty wygasną i powinny ściągnąć wskaźnik CPI w dół. Taki efekt jest wbudowany w naszą prognozę. Na to liczy także jak rozumiem RPP. NBP zwraca także uwagę na obniżający inflację efekt wygasania tzw. opłat covidowych, wysoką podaż warzyw i owoców, czy obniżone tempo wzrostu jednostkowych kosztów pracy” – dodał.

Czytaj także: Łukasz Hardt z RPP: walka z inflacją nie z pomocą szybkiego wzrostu stóp procentowych >>>

Zdaniem Durjasza, jeśli jednak inflacja nie będzie rokować powrotu w granice dopuszczalnych odchyleń od celu NBP na początku przyszłego roku, to ryzyko podwyżek stóp procentowych przed końcem 2022 r. wzrośnie.

„Mimo, że obecny wzrost wskaźnika CPI to przede wszystkim efekt czynników pozostających poza kontrolą polityki pieniężnej, to jednak bank centralny będzie z pewnością bacznie obserwował ryzyko wystąpienia efektów drugiej rundy sprzyjających utrwaleniu wyższej inflacji. Wchodzimy bowiem w okres dynamicznego ożywienia, sytuacja na rynku pracy jest relatywnie dobra, a odłożony popyt skieruje się zaraz także ku poddanym dotąd ograniczeniom sektorom usług, gdzie nie wszystkie podmioty przetrzymały pandemię. Zobaczymy jak rynek pracy zareaguje na wygaśnięcie tarczy” – powiedział ekonomista.

„W ostatnim komunikacie Rady zniknęło m.in. sformułowanie podkreślające, że polityka pieniężna stabilizuje inflację na poziomie zgodnym z celem inflacyjnym NBP w średnim okresie. Mogło to zostać odczytane jako sygnał odejścia od dotychczasowego bezwzględnie gołębiego nastawienia. Jeśli inflacja nie będzie rokować powrotu w granice dopuszczalnych odchyleń od celu na początku przyszłego roku – ryzyko podwyżek stóp przed końcem 2022 roku wzrośnie” – dodał.

Banki centralne starają się przeciwdziałać przedwczesnemu zacieśnieniu warunków finansowania

Ekonomista podkreślił, że w warunkach post-pandemicznej odbudowy gospodarek, również główne banki centralne starają się przeciwdziałać przedwczesnemu zacieśnieniu warunków finansowania.

„Podobny problem staje także przed innymi bankami centralnymi. W USA zapewne wkrótce zobaczymy inflację powyżej 3,0 proc. Fed także komunikuje, że będzie to przejściowy wzrost i sygnalizuje na razie brak podwyżek stóp do końca 2023 roku. Rynki zaczęły jednak wyceniać nieco wcześniejsze podwyżki stóp” – powiedział Durjasz.

„Banki centralne starają się na razie przede wszystkim nie przeszkadzać w post-pandemicznej odbudowie trendu wzrostu gospodarczego – dlatego przeciwdziałają – jak choćby EBC – przedwczesnemu zacieśnieniu warunków finansowania. Nie wydaje się także, by szybko zaczęły podwyższać stopy, biorąc pod uwagę wyraźny wzrost zadłużenia (także publicznego), będącego efektem ratowania potencjału gospodarczego w okresie pandemii. To jest dylemat występujący obecnie we wszystkich gospodarkach” – dodał.

Źródło: Patrycja Sikora, PAP BIZNES