Główny ekonomista ING Banku Śląskiego: inflacja problemem na co najmniej 2,5 roku; obniżki stóp procentowych w 2023 r. tylko kosmetyczne

Główny ekonomista ING Banku Śląskiego: inflacja problemem na co najmniej 2,5 roku; obniżki stóp procentowych w 2023 r. tylko kosmetyczne
Rafał Benecki Fot. Marcin Mizerski
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Na środowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej (RPP) może dokonać 12. podwyżki stóp procentowych, przewiduje główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki. Jego zdaniem obniżki stóp w 2023 roku będą co najwyżej kosmetyczne, a w 2024 r. potrzebne będzie dalsze zacieśnienie.

Uporczywość wysokiej inflacji bazowej w tym i przyszłym roku oraz ekspansywna polityka fiskalna nie dają przestrzeni do stawiania wyraźnej granicy zakończenia cyklu zacieśniania w polityce pieniężnej i dają niewielkie prawdopodobieństwo powrotu do polityki akomodacyjnej banku centralnego w 2023 roku, ocenia główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki. Według niego, policy-mix wymagać będzie silnej restrykcyjności w 2024 r., w walce z inflacją jest sporo do zrobienia po stronie budżetowej, ale być może pojawi się potrzeba zacieśnienia nawet po stronie polityki pieniężnej.

Czytaj także: Podwyżka stóp procentowych: teraz albo nigdy?

„My widzimy inflację na koniec przyszłego roku na granicy jednocyfrowej, ok. 10%. Tak naprawdę problem jest gdzie indziej. Rzeczywiście inflacja CPI spadnie z ponad 20% do ok. 10%. Ale pamiętajmy o efektach bazy w przyszłym roku. Pamiętajmy, że 3-4 pkt proc. to są tarcze antyinflacyjne. Natomiast nasze modele pokazują, że inflacja bazowa pozostanie uporczywie wysoka nie tylko w roku 2023, ale również 2024 – ona raczej będzie się kształtować przez większą część przyszłego roku powyżej 10%, a w roku 2024, kiedy zostaną zniesione tarcze, również w rozumieniu inflacyjnym, odbije o kolejne 3-4 pkt proc. Nasze obawy są takie, że problem inflacji to problem na przynajmniej 2,5 roku, jeśli nie na dłużej. Obawiamy się, że również w roku 2024 trzeba będzie dostarczyć solidnego zacieśnienia policy mix – albo przez stopy procentowe, albo przez budżet. Inaczej trudno będzie wygrać z inflacją, dlatego, że dzisiaj netto policy mix jest tylko minimalnie restrykcyjne” – powiedział Benecki.

Problem inflacji to problem na przynajmniej 2,5 roku, jeśli nie na dłużej.

MFW rekomenduje dalsze podwyżki stóp procentowych

Główny ekonomista, odwołując się do ustaleń z niedawnego dorocznego spotkania członków Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), w czasie którego przebywał w USA, przypomniał, że instytucja ta „rekomenduje dalsze podwyżki stóp procentowych, pomimo recesji, gdyż problem globalnej inflacji jest poważny i długoterminowy”, a kluczowym elementem w obecnym procesie walki z inflacją jest „koordynacja między polityką pieniężną i budżetową w skali międzynarodowej”.

„MFW zwraca uwagę na to, że zacieśnienie monetarne i poluzowanie fiskalne, jak w przypadku Polski, to nie jest dobry mix. Instytucja sugeruje, by ograniczyć poluzowanie fiskalne do koniecznego minimum. Na horyzoncie rysuje się spowolnienie gospodarcze, więc należy brać pod uwagę wrażliwe grupy społeczne, które potrzebują wsparcia i do nich powinno trafić wsparcie – mówi się o tzw. celowanym poluzowaniu budżetowym, które nie może być nadmierne, ponieważ mamy jednocześnie i spowolnienie, i wysoką inflację.”

„MFW wskazuje także, iż koniecznie zacieśnienie polityki pieniężnej w krajach rozwiniętych, a więc wysokie stopy i mocny dolar to również problem dla krajów wschodzących. Dzisiaj te najbiedniejsze kraje przeżywają dokładnie to samo co Polska w latach kryzysu naftowego lat 80-tych, kiedy wysokie stopy procentowe w dolarze spowodowały bankructwo PRL i konieczność restrukturyzacji długów trwające następną dekadę. Oczywiście dzisiaj jesteśmy nieporównywalnie mocniejsi jako gospodarka, ale trzeba się nastawić, że w 2023 roku nie ma mowy o powrocie „cierplarnianych” warunków dla krajów mających wysokie potrzeby pożyczkowa, jakim będzie Polska w roku wyborczym” – powiedział Benecki.

Czytaj także: RPP po raz kolejny nie zdecyduje się na podniesienie stóp procentowych? Widmo recesji na horyzoncie >>>

Podkreślił, również, że ważnym ustaleniem tego corocznego spotkania krajów członków MFW mogło być to, „żeby podnosić stopy procentowe, wolniej ale do wyższego poziomu stopy docelowej”. Wskazał, że rekomendacje mniejszych kroków w zacieśnianiu pieniężnym wynikają również z dążenia do zachowania stabilności rynków finansowych.

„Uważam, że takim ważnym ustaleniem tego corocznego spotkania członków MFW jest to, żeby podnosić stopy procentowe, ale może mniejszymi krokami. Widzimy to ostatnio w decyzji Banku Kanady, Banku Australii, ale również ECB i także w Fedzie. To wygląda tak, że banki centralne, które spotkały się w Waszyngtonie, uznały, że jeżeli będą podnosić tak szybko, jak teraz, to może się wydarzyć problem, może nawet kryzys w sektorze finansowym – niekoniecznie nawet w sektorze bankowym, może być poza sektorem bankowym. Przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, jak to działa” – powiedział Benecki.

Podkreślił, że pomimo, iż rynek finansowy w Wielkiej Brytanii jest rynkiem najlepiej regulowanym, mającym jeden z najbardziej rozwiniętych nadzorów, w warunkach gwałtownych podwyżek stóp procentowych, IRS-y – czyli swapy walutowo-procentowe – zaczęły generować wielką stratę.

„Więc konkluzja jest taka: to jest ostrzeżenie, żeby nie przesadzić z tempem podwyżek, dlatego banki centralne – te, które wymieniłem – przeszły na mniejsze kroki. Ale jednocześnie banki podnosząc wolniej stopy procentowe zmierzają do docelowej stopy nie niższej, ale być może nawet wyższej” – powiedział Benecki.

RPP powróci do podwyżek stóp procentowych?

Główny ekonomista ING Banku Śląskiego spodziewa się, że na najbliższym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej może dokonać 12. podwyżki stóp procentowych.

„My zakładaliśmy dotychczas, że ta listopadowa podwyżka jest mniej realna, ale zważywszy na to, że jednak jest takie poruszenie i zaniepokojenie kondycją złotego, spadającym zaufaniem do polskich obligacji, to jednak stawiamy na tę podwyżkę jako taki czynnik, który mógłby pokazać, że jednak te niepopularne decyzje są możliwe. To bardzo ważny element, który może się przyczynić do budowania zaufania do polskiego rynku długu. Pamiętajmy, że dramatyczna przecena polskich obligacji w ostatnich miesiącach wynikała właśnie z obaw inwestorów o uporczywość wysokiej inflacji, zbyt niefrasobliwego podejścia do tego problemu przez rząd, a także niechęci banku centralnego aby kompensować luźną politykę fiskalną podwyżkami stóp procentowych. Wciąż jednak zaznaczamy, że będzie to wymagało dużej zmiany podejścia RPP, ta od wielu tygodni mówiła o bliskim końcu cyklu zacieśnienia. Stawiamy na podwyżkę, ale pozostawienie stóp bez zmian też może się wydarzyć. Dopiero gry Polska doświadczy problemów jakie do niedawna miały Węgry z forintem może nastąpić przebudzenie” – podsumował Benecki.

Inwestorzy bardziej obawiają się inflacji niż problemów budżetu w Polsce

Inwestorzy zagraniczni obawiają się w Polsce uporczywie wysokiej inflacji, czego przejawem był niedawny wzrost rentowności polskiego długu do 9%, natomiast dopiero w drugiej kolejności martwią się o wysokie wydatki i ekspansję budżetową, ocenia Rafał Benecki. Podkreślił, że Polska jest wciąż dobrym kredytobiorcą, ale może podjąć działania, które doprowadziłyby do obniżenia kosztów obsługi długu.

„Dzisiaj wysoka, prawie 9-proc. rentowność polskiego długu wynika w pierwszej kolejności z obaw inflacyjnych, a dopiero w drugiej kolejności z obaw budżetowych, z obaw o wysokie wydatki i wysokie potrzeby pożyczkowe. Rynki finansowe naprawdę widzą te stopy procentowe w Polsce bardzo wysoko i nie podzielają optymizmu co do szybkiego spadku inflacji. Bardzo ważne jest, aby odbudowywać wiarygodność, że jednak policy mix może podejmować decyzje niepopularne, bo inaczej rynek to rozliczy i to wszystkich nas będzie dużo kosztować” – powiedział Benecki w rozmowie z ISBnews.

Podkreślił, że odnotowany kilka tygodni temu wzrost rentowności polskich obligacji 10-letnich do ok. 9% był takim „sygnałem otrzeźwiającym” dla polityków.

„Widzimy zmianę podejścia – i wśród technokratów, i wśród polityków. Słyszymy głosy o oszczędnościach budżetowych po stronie technokratów, po stronie [prezesa PFR] Pawła Borysa, ale też mówi o tym premier. Także liderzy polityczni mówią o pewnej zmianie podejścia, o tym, że idą ciężkie czasy. Słyszymy również o resecie w relacjach z UE w sprawie KPO. To wszystko oznacza, że politycy poczuli karzącą rękę rynku. Obawiają się dalszego osłabienia polskiego rynku długu i chcieliby poprawić to zaufanie. Stąd też jest mowa o pewnych oszczędnościach, jak na razie zbyt małych, aby istotnie zmienić obraz sytuacji” – dodał główny ekonomista.

Przypomniał jednocześnie, że Polskę czekają w przyszłym roku wybory parlamentarne, a okres przedwyborczy często – w wielu krajach – wiąże się z ekspansją fiskalną.

„Muszę przyznać, że jest w tej chwili bardzo trudno przekonać rynki finansowe, iż tym razem będzie inaczej. Pojawiają się pewne pomysły oszczędnościowe po stronie budżetowej – i to bardzo dobrze. Ale jednak ta świadomość, że i w Polsce oraz za granicą w latach wyborczych tych wydatków jest więcej poważnie ciąży nad polskim rynkiem. Inwestorzy pamiętają niedawne wybory na Węgrzech, gdzie ekspansja fiskalna była tak duża, że dzisiaj wciąż rejestrowana jest wysoka inflacja, a do niedawna forint bardzo mocno tracił. Odbudowa zaufania wymagała bardzo agresywnych podwyżek stóp procentowych. Ostatecznie Węgry musiały 'przeprosić się’ z UE, wykonały kompletny zwrot w sprawie środków unijnych i to pomogło zatrzymać załamanie kursu forinta” – wskazał Benecki.

W walce z inflacją sporo do zrobienia po stronie budżetowej

Według niego, w walce z inflacją jest sporo do zrobienia po stronie budżetowej, czyli zacieśnienie polityki budżetowej pomogłoby inflacji.

„Polska jest wciąż wiarygodnym krajem, z problemami, z wysoką inflacją, ale z niskim długiem i z super track recordem, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy i wysoką dynamikę dochodów budżetowych. Jest dobrym kredytobiorcą i myślę, że znajdą się chętni na polskie obligacje. Problem jest gdzie indziej – że cena za pożyczanie środków na finansowanie deficytu może być bardzo wysoka, niepotrzebnie aż tak wysoka. To wysokie oprocentowanie wynika z krótkowzrocznej polityki budżetowej i anty-inflacyjnej” – stwierdził główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Jednocześnie zwrócił uwagę na warunki zewnętrzne, dotyczące walki z inflacją i – w konsekwencji – perspektyw rynku długu.

„Nie będzie cieplarnianych warunków dla krajów wschodzących w 2023. Gdyby banki centralne krajów rozwiniętych ugięły się pod wpływem obaw recesyjnych i zasygnalizowały mniejsze zaniepokojenie inflacją, rynek grałby obniżki stóp na tych rynkach i koniec mocnego dolara. Ale to się nie dzieje, przeciwnie – Fed sygnalizuje brak obniżek stóp w 2023, a to oznacza wciąż mocnego dolara. Brak 'Fed pivot’ to trudniejsze warunki dla emitentów krajów wschodzących, jak Polska. Trzeba więc szczególnie starać się o zaufanie inwestorów zagranicznych, finansowanie polskiego deficytu będzie trudniejsze w takich warunkach. Potrzebny jest wiarygodny i duży program oszczędności budżetowych, a nie kosmetyczne ruchy. W ciągu ostatnich dekad było wiele przykładów krajów, gdzie nastąpiło 'odkotwiczenie oczekiwań inflacyjnych’ i nakręcenie spirali inflacyjnej oraz problemy z finansowanie deficytów budżetowych. Pokonanie tego problemu wszędzie wymagało otwartej, rzetelnej komunikacji z rynkami finansowymi oraz bolesnego zacieśnienia polityki gospodarczej. W Polsce bez tego się też nie obejdzie. Jakimś środkiem łagodzącym może być odblokowanie KPO, gdzie Polska ma zagwarantowane granty, ale także może sięgnąć po tani dług” – podsumował Benecki.

Źródło: Renata Oljasz, ISBnews