Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie ruszyła 30 lat temu

Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie ruszyła 30 lat temu
Jan Cipiur Fot. Autor
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Co to był za rumor, proszę państwa. Po dekadach dziwnych kroków, po których polska gospodarka padała co rusz wraz z nami wszystkimi z tych czasów na pysk, Giełda miała być niczym pierwsza bazylika po przyjęciu chrześcijaństwa. Wschodnie bujdy precz, idziemy ramię w ramię z kwitnącym Zachodem - wspomina Jan Cipiur, który po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną w PAP i serwisy dla biznesu w agencji BOSS.

Entuzjazm był wielki. Wraz z kilkoma współpracownikami byłem tego bardzo bliskim świadkiem. Był nawet zakład, stawki nie pamiętam, z Wiesławem Rozłuckim – za chwilę jej pierwszym, emblematycznym prezesem i nieżyjącym już niestety od dawna Lesławem Pagą – też współtwórcą GPW i pierwszym szefem Komisji Papierów Wartościowych, o to kto pierwszy ruszy: oni z giełdą, czy my z pierwszym w Polsce „elektronicznym” serwisem giełdowym poświęconym najpierw towarom, a potem akcjom.

Mnóstwo Polaków uznało odrodzenie giełdy w Polsce za znak przyszłej prosperity i nie rozminęli się z rzeczywistością. Używamy tych słów dla opisania zwycięstwa z nawałą bolszewicką, ale ostatnie 30 lat to dopiero był gospodarczy „Cud nad Wisłą”. Tym ogromniejszy, że niespodziewany, ale mógł był jeszcze większy.

Zapomniana pierwsza piątka

Wg statystyk Banku Światowego, w 1991 r. produkt krajowy Polski liczony w cenach bieżących (bo takie płacimy) wyniósł 85,5 mld dolarów, czyli ok. 2300-2400 dolarów na Polaka rocznie. W 2019 r. było to 591 mld dolarów, czyli ok. 16 000 dolarów na głowę. Jeszcze raz, spisaliśmy się świetnie, ale mogło być jeszcze lepiej.

GPW w rekordowym styczniu 2018 r. do półtora biliona złotych kapitalizacji brakowało już tylko ok. pięćdziesięciu miliardów

Potknięcia i porażki są nieuniknione. Nie ma zatem sensu rozwodzenie się nad tym, że pierwsze pięć firm debiutujących 16 kwietnia 1991 roku na GPW w Warszawie rozpłynęło się wkrótce potem w naszej niepamięci. Dobrano je wówczas  pod względem rozpoznawalności przez Polaków i względnego rozmachu.

Nie dały sobie rady i teraz trzeba szukać ich w archiwach. Trudno, znalazły się na ich miejsce lepsze.

Na warszawskim parkiecie jest dziś notowanych 430 spółek. 1 lutego 2021 r. ich łączna wartość ich akcji (kapitalizacja) wynosiła 1100 miliardów złotych.

Sporo, mniej więcej tyle, ile połowa naszego PKB z 2019 r.

Ale w rekordowym styczniu 2018 r. do półtora biliona złotych kapitalizacji brakowało już tylko ok. pięćdziesięciu miliardów.

Co z GPW na jej 50-lecie?

Nie narzekajmy jednak zbyt mocno, jak na nowicjusza, nasz rynek kapitałowy jest całkiem spory. Biorąc pod uwagę olbrzymią różnicę potencjałów ekonomicznych dzielącą nas od potęg tego świata, wstydu po naszej stronie być nie powinno, ale uczucia niedosytu są, mimo wszystko, jak najbardziej na miejscu.

Słynny przedsiębiorca i inwestor Warren Buffet uznał 20 lat temu, że relacja kapitalizacji giełdy do PKB jest chyba najlepszą miarą wyceny akcji. Od tego czasu wyliczany jest w USA indeks Buffeta i jego doskonalsza odmiana indeks Wilshire 5000. Jego średnia za ostatnie 50 lat to ok. 0,8, a obecna wartość to 1,999 (13 kwietnia 2021 r.), czyli kapitalizacja jest obecnie dwukrotnie wyższa od amerykańskiego produktu brutto.

I to może być nasz cel, na przykład na 50-lecie naszej giełdy.

Źródło: aleBank.pl