Fuzja PKO BP i Pekao SA – nie można się pomylić

Fuzja PKO BP i Pekao SA – nie można się pomylić
Jacek Socha, PwC Polska
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Jacek Socha, partner - wiceprezes firmy doradczej PwC, były minister skarbu, były przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, były członek Komisji Nadzoru Bankowego mówi nam o znakach zapytania wokół ewentualnego połączenia dwóch największych kontrolowanych przez państwo banków w Polsce.

#JacekSocha: Tego nie można zepsuć. To musi być zrobione precyzyjnie, cały czas w kontakcie z #KNF, z #NBP – to są kluczowe instytucje, które powinny decydować jak polski rynek bankowy powinien wyglądać w sytuacji, w której robimy na nim kolejną istotną zmianę @PwCPolska @PKOBP @BankPekaoSA

Robert Lidke:  Czy w Polsce w porównaniu z innymi krajami koncentracja sektora bankowego jest zbyt duża, czy też może jest jeszcze w naszym kraju przestrzeń do koncentracji?

Jacek Socha: Sektor bankowy w Polsce uległ istotnej zmianie po tym jak PZU nabyło Alior, BPH i Pekao SA. Dzisiaj skarb państwa jest podmiotem, który kreuje sposób funkcjonowania 5 banków. Poziom koncentracji nie jest nadmierny, nie jest na tak wysokim poziomie, żeby nie mogło być innych połączeń. Jednak tu się pojawia podstawowe pytanie czy mogłoby dojść do połączenia PKO BP i Pekao SA? Jak by na to zareagował Urząd Ochrony Konsumenta i Konkurencji oraz Komisja Nadzoru Finansowego?

Ale są kraje gdzie koncentracja sektora bankowego jest bardzo duża, gdzie dominuje jeden bank, np. takim krajem jest Norwegia i bank DNB….

Z punktu widzenia prostej analizy wydawałoby się, że funkcjonowanie tak dużych dwóch banków koło siebie nie jest proste. Nie ma co ukrywać oba banki są blisko siebie, są podobnej wielkości, tak więc pytanie – czy uda się jednemu właścicielowi stworzyć rożne polityki i koncepcje działania dla tych banków, czy też będzie miała miejsce taka sytuacja, jaka istniała pomiędzy Bankiem Pocztowym a PKO BP, gdzie Bank Pocztowy przez wiele lat nie rozwijał się ze względu na to, że jego rozwój musiał się odbywać kosztem pewnej części banku PKO BP.

W tym czasie PKO BP miało 25 procent akcji Banku Pocztowego plus jedna akcja i blokowało inicjatywy Banku Pocztowego…

To Pan powiedział, że blokowało, ja mówię, że miało inną koncepcję rozwoju tego banku niż jego właściciel, czyli Poczta Polska. Która z koncepcji była słuszna, i która by dawała szansę rozwoju obu bankom, to jest kwestia do ewentualnej dyskusji, ale można powiedzieć, że była to dyskusja pomiędzy właścicielem, albo właścicielami, bo w sumie nie wiadomo jak do tego podejść, czy był to jeden właściciel reprezentowany przez dwa odmienne podmioty, takie jak ministerstwo skarbu i ministerstwo cyfryzacji i administracji. I w sumie te podmioty się nie dogadały.

I teraz, kiedy mówimy o repolonizacji to w istocie mówimy o skarbie państwa, jako właścicielu. Pojawia się pytanie na ile jest możliwe, aby się pojawiały inne banki, które mogłyby brać udział w repolonizacji sektora bankowego. Takich prywatnych polskich banków było bardzo dużo w latach 90-tych. Niestety nie wytrzymały konkurencji.

Ich suma bilansowa stanowiła 14 procent sektora bankowego w naszym kraju. Były to między innymi takie banki jak: Wschodni Bank Cukrownictwa, Bank Częstochowa, Bank Wschodni, Bank Przemysłowy, Prosper Bank, Bank Górnośląski, Agro Bank, Animex Bank, Bank Morski, BWR, Wielkopolski Bank Rolniczy, Bank Staropolski, który upadł – to wszystko zniknęło.

Ale klienci sektora bankowego w Polsce nie mieli takich kłopotów jak klienci w innych krajach gdzie upadały banki…

…bo w Polsce oprócz dobrych regulacji była bardzo restrykcyjna polityka nadzorcza.  Polityka, którą prowadziły przez wiele lat GINB ( Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego), a potem Komisja Nadzoru Finansowego. I się okazało, że to była słuszna polityka. I te narzekania przedstawicieli sektora bankowego, że są częste kontrole, że długo trwają, że bankowcy muszę wiele pokazywać, że to tworzy koszty, ale per saldo to było dla nich korzystne, bo nie musiały wpłacać pieniędzy do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, dlatego, że jakiś bank miał kłopoty.

Można powiedzieć, że dla banków było tańsze utrzymywanie tej grupy kontrolerów, i desygnowanie do kontaktów z nimi własnych pracowników niż dopuszczenie do sytuacji, w której upadłby jakiś większy podmiot.

Jako były członek nadzoru bankowego powiem, że kiedy był zagrożony upadłością Wschodni Bank Cukrownictwa, a miał on dużo klientów, zachodziła obawa, że w razie jego upadku trzeba by było wypłacić klientom z BFG w ramach ochrony depozytów bardzo dużą na tamte czasy kwotę, bo 1 mld 200 mln złotych. Te pieniądze pochodziłyby od pozostałych banków.  Jednak dzięki naszym procedurom banki zamiast wpłacać wymagane środki do BFG, dokapitalizowały Wschodni Bank Cukrownictwa stając się jego właścicielem.  I to one w rezultacie go zrestrukturyzowały, co się im bardziej opłaciło niż dopuszczenie do jego upadku.

Gdyby jednak doszło w Polsce do koncentracji wszystkich banków kontrolowanych przez skarb państwa to czy byłoby to korzystne dla klientów, dla konkurencji na rynku bankowym?

To jest według mnie temat do dyskusji jak zarządzać tak dużą częścią sektora bankowego. I na tym skończę, bo to jest decyzja premiera Mateusza Morawieckiego jak miałby ten sektor wyglądać. I mnie się wydaje, że tu jest pole do ewentualnej analizy i decyzji, ale czy ta decyzja będzie: czy łączymy, kiedy łączymy, jak głęboko łączymy. To są procesy restrukturyzacyjne, to są kwestie ludzi pracujących w tych bankach, to jest obecność w różnych sektorach, obecność geograficzna, produktowa, w sumie niesamowicie skomplikowane przedsięwzięcie.

I co jest najważniejsze – tego nie można zepsuć. To musi być zrobione precyzyjnie, cały czas w kontakcie z KNF, z Narodowym Bankiem Polskim – to są kluczowe instytucje, które powinny decydować jak ten polski rynek bankowy powinien wyglądać w sytuacji, w której robimy na nim kolejną istotną zmianę.