Dlaczego rządowi opłaca się prognozowanie zaniżonej inflacji w budżecie państwa?

Dlaczego rządowi opłaca się  prognozowanie zaniżonej inflacji w budżecie państwa?
Witold Gadomski
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Założenia budżetu coraz bardziej odbiegają od realiów, pisze Witold Gadomski.

Zgodnie z ustawą o finansach publicznych rząd do końca września musi przesłać do Sejmu projekt budżetu na przyszły rok. Od kilku lat duża część wydatków państwa jest finansowana poza budżetem, nie mniej wymóg ustawowy pozostaje w mocy.

PKB i CPI

Prace nad ustawą budżetową zaczynają się zwykle wiosną, a w czerwcu publikowane są założenia makroekonomiczne budżetu. Dwa najważniejsze wskaźniki to realna dynamika PKB w roku następnym oraz wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI).

Ważne są też inne wskaźniki, takie jak deflator PKB, czyli wskaźnik wzrostu cen dla całej gospodarki, który różni się od CPI oraz wskaźnik wzrostu wynagrodzeń.

Dochody z PIT są drugim, po VAT najważniejszym źródłem dochodów budżetowych i w dużej mierze zależą od wysokości, a zatem wzrostu wynagrodzeń.

Jak rząd prognozował inflację przez ostatnie lata?

W spokojnych latach, gdy wzrost gospodarczy i inflacja pozostają na poziomie zbliżonym do średniookresowego można z niewielkim błędem prognozować w połowie roku wskaźniki makroekonomiczne na rok następny. Zdarzają się jednak niespodzianki – takie jak zablokowanie gospodarki przez pandemię Covid-19 w roku 2020, lub gwałtowny wzrost inflacji w roku 2022, częściowo związany z agresją rosyjską i zaburzeniami na rynkach surowców energetycznych.

W połowie 2019 roku nie sposób było przewidzieć, że w 2020 roku PKB spadnie, gdyż gospodarka zostanie zamknięta. W połowie roku 2021 można było prognozować wzrost inflacji w roku 2022, lecz nie było wówczas prognoz, przewidujących to, że wskazujących że wskaźnik cen poszybuje ponad 10%, a nawet 15%.

Ministerstwo Finansów, pomijając sytuacje nadzwyczajne, przyjmuje zwykle umiarkowane, a nawet zaniżone prognozy makroekonomiczne. Dotyczy to zarówno wzrostu PKB, jak i inflacji.

W latach 2016-2021 rzeczywisty wzrost PKB był wyższy od założonego czterokrotnie, a niższy dwukrotnie, przy czym rok 2020 był sytuacją nadzwyczajną.     

Rzeczywista inflacja była w trzech przypadkach wyższa od założonej, w dwóch przypadkach niższa, a w roku 2019 wyniosła tyle ile założono konstruując budżet.

Obecne rządowe prognozy inflacji wyraźnie zaniżone

Takie podejście daje Ministerstwu Finansów i rządowi większą swobodę na wypadek, gdyby sytuacja rozwijała się niepomyślnie. Lepiej się to też sprzedaje propagandowo.  Rząd może mówić – przekroczyliśmy plany dochodów budżetowych, nie zaznaczając, że plany te były z góry zaniżone.

Sytuacja z budżetem na rok 2022 i 2023 wykracza jednak poza „normalne”, nieznaczne zaniżanie prognoz inflacji. Na rok bieżący MF prognozowało  inflację 2,8%, być może opierając się na prognozach NBP.

Ale w połowie roku 2021, gdy opracowywane były założenia budżetowe większość ośrodków prognostycznych przewidywała inflację znacznie wyższą, choć nie dwucyfrową.

Także prognoza na rok 2023 jest wyraźnie zaniżone. MF przewiduje inflację 7,8%, gdy obecnie jest 2 razy wyższa, a na początku 2023 roku może jeszcze wzrosnąć, gdyż wejdą w życie nowe taryfy energetyczne.

Ministerstwo Finansów zapewne o tym wie, ale obawia się, że realny wzrost PKB będzie niższy niż prognozowany w założeniach – 3,2%.

Ma więc nadzieję, że wyższa w rzeczywistości inflacja pozwoli osiągnąć wystarczająco wysokie dochody budżetu, nawet przy niższym wzroście PKB. 

                     Założenia do ustaw budżetowych w %

 Wzrost PKBInflacja
 założeniaWykonaniezałożeniawykonanie
20163,43,11,7-0,6
20173,94,81,32,0
20183,85,42,31,6
20193,84,72,32,3
20203,7-2,22,53,4
20214,05,91,85,1
20224,32,8
20233,27,8

Źródło: Ministerstwo Finansów, GUS.

Źródło: aleBank.pl