Deprecjacja rubla ratunkiem dla ropy

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

city.index.01.400x211W ubiegłym tygodniu wśród najważniejszych indeksów na Wall Street można było zaobserwować ostrą tendencję spadkową. Dow Jones odnotował spadek rzędu 3.8 proc. co jest równoznaczne z największym zarejestrowanym spadkiem od września 2011 r. W znacznym stopniu to następstwo danych ekonomicznych wskazujących na dalszą przecenę ropy na światowych rynkach oraz informacji napływających z Chin dot. tamtejszej produkcji przemysłowej. Zaistniała sytuacja bezpośrednio przekłada się na rosnący niepokój wśród inwestorów obawiających się tych postępujących procesów rynkowych i ogólnego osłabienia globalnej gospodarki.

Mimo spadku cen ropy, Rosja prawdopodobnie odnotuje w tym roku rekordowe przychody. Przyczyną tego jest średnia cena ropy, która w tym roku osiągnęła rekordowy poziom 3759 rubli za baryłkę. Załamanie rubla jest w pewnym sensie korzystne dla rosyjskiego budżetu, deprecjacja powinna jednak być przeprowadzona w sposób, który nie wywoła większej paniki wśród tych obywateli, którzy zdecydowali się przechowywać swoje oszczędności właśnie w tej walucie. Nie ulega wątpliwości, że obrona rubla nie jest priorytetem rosyjskiej polityki, dlatego też analitycy rynkowi nie przewidują większej ingerencji rządu w walutę. Jeśli zaś chodzi o notowania rubla w najbliższych miesiącach to większość ekonomistów wskazuje tu na jednoznaczną korelację pomiędzy wartością rubla a notowaniami ropy. W ubiegłym tygodniu rubel i ropa straciły na wartości o 8,0 proc.

Jednocześnie w ubiegłym tygodniu wyszły na jaw informacje dot. wykorzystania rosyjskich rezerw złota. Bank centralny podał do wiadomości publicznej, że w obliczu rekordowego spadku na wartości rubla, zdecydował się na sprzedaż części rezerw o wartości 4,3mld USD tylko po to by utrzymać kurs walutowy. Dotychczas Bank Rosji nie korzystał z posiadanych rezerw, których ilość na koniec listopada oscylowała wokół 1168,7 ton. Kolejną strategią, którą Rosjanie przyjęli z zamiarem ustabilizowania lub chociaż zmniejszenia zamieszania na rynkach finansowych jest skup rubli i wyprzedaż dolara i euro. Wbrew pozorom te kroki zamiast uspokoić inwestorów wręcz przeciwnie, wywołują jeszcze większy niepokój, ponieważ są interpretowane jako zwiastun jeszcze trudniejszej sytuacji ekonomicznej. Im większa jest ingerencja banku centralnego, tym większy niepokój powstaje wśród przedsiębiorców. Rząd złożył również obietnice pomocy natury finansowej firmom, które najdotkliwiej odczują skutki nałożonych na Rosję sankcji.

Obecna sytuacja w Rosji, czyli deprecjacja rubla, spadek cen ropy, embargo na żywność z Zachodu, zdecydowanie nie pomagają spełnić obietnic Putina, który zapewniał, że Rosjanie będą się bogacić, a ich standard życia będzie się znacznie poprawiać. Rubel ustanowił nowy rekord, w pejoratywnym znaczeniu tego słowa, za dolara trzeba było zapłacić 57 rubli, a za euro ponad 71. To oczywiście jest spowodowane nałożonymi sankcjami i stale taniejącą ropą. Skutki tego najbardziej odczuje klasa średnia, która już wkrótce przekona się, że słowa Putina to jedynie mrzonka i obietnica bez jakiegokolwiek pokrycia, biorąc pod uwagę obecną tendencję spadkową rubla.

Podwyżki są nieuniknione i już widoczne m.in. w sklepach Ikei, czy zwykłych sklepach spożywczych na skutek embarga na import produktów z Zachodu oraz wartości rubla. Rosjanie uważają, że ta sytuacja gospodarcza to celowe działanie wymierzone w Putina i całą Rosję. Spadek ceny ropy poniżej progu 60 dolarów za baryłkę spowoduje ogromny deficyt budżetowy. 

Czy sytuacja w Rosji pozostanie bez echa dla innych krajów UE? Prawdopodobnie nie, ponieważ najistotniejszą kwestią jest tutaj eksport na rynek rosyjski, mocno ograniczony nie tylko przez regulacje będące efektem politycznych działań, ale również i przez zasobność portfeli Rosjan, których nie stać na zakup zachodnich produktów. Efekty są już widoczne w niektórych polskich miastach jak np. Olsztynie, gdzie Rosjanie w ostatnim czasie znacznie rzadziej odwiedzają polskie sklepy, a obroty sklepikarzy są konsekwentnie niższe. 

Agnieszka Kępińska
specjalista rynku CFD i Forex
City Index