Cztery lata pomocy dla frankowiczów

Cztery lata pomocy dla frankowiczów
Przemysław Szubański, "Parkiet", fot. Krzysztof Skłodowski "FOTORZEPA"
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Historia pomocy dla frankowych kredytobiorców zasłużyła zdecydowanie na tytuł "Neverending story"

#PrzemysławSzubański: Na pocieszenie postanowiono poluzować kryteria dostępu do funduszu wsparcia kredytobiorców. Czyli zrobić to, co sugerowano dwa lata temu #KredytyFrankowe #Parkiet

W 2014 powstała inicjatywa społeczna powołania Polskiej anty-Partii frankowiczów, skupiającej prawie trzy miliony frankowiczów. Popierała Andrzeja Dudę, który w swojej kampanii zapowiadał złożenie w Sejmie ustawy rozwiązującej problem.

Ponieważ nie zrobił tego w terminie, frankowicze złożyli swój projekt. Do tego doszły rozwiązania, proponowane przez banki i posłów z ruchu Kukiz’15. Może było tego nawet więcej, ale mało to obecnie ważne.

Wszystkie (poza prezydenckim) zginęły w pomroce dziejów, wszystkie (włącznie z prezydenckim) spotkały się z miażdżącą krytyką choćby Komisji Nadzoru Finansowego i NBP.

No i mamy druga połowę roku 2019. Frankowi kredytobiorcy wymierają, bankrutują, spłacają kredyty. A projekt prezydencki jak był projektem, tak jest. Tylko tymczasem cichutko ewoluował.

Pomijając ten drobiazg, że pomoc najbardziej była potrzebna pod koniec 2016 roku, kiedy raty wzrosły do najwyższego poziomu w historii, to jej zakres jest coraz mniejszy. Już od 2017 roku pomoc ogranicza się do nowelizacji zapisów Funduszu Wsparcia Kredytobiorców.

Słusznie, bo jak pisałem dwa lata temu, dotychczasowe przypominały kryteria zatrudnienia w niektórych amerykańskich instytucjach, zgodnie z którymi najlepiej było być czarnym, leworęcznym, homoseksualistą w ciąży.

Załapać na pomoc mogła się osoba wykazująca się statusem bezrobotnego lub wysoką relacją raty kredytowej do dochodów (minimum 60 proc.), ewentualnie niskim dochodem na osobę w rodzinie (poniżej 634 zł po odliczeniu raty kredytu).

Fundusz spłacał za taką osobę, maksimum przez 18 miesięcy, raty – do 1500 zł. Była to dla niej nieoprocentowana pożyczka, którą miała spłacać przez osiem lat.

Prezydent zaproponował wtedy dwukrotne podniesienie minimum dochodowego, podwyższenie kwoty spłaty do 2 tys. zł przez 36 miesięcy, do spłacenia przez 12 lat.

A jeśli kredytobiorca regularnie spłacał raty, powstawać miała możliwość umorzenia części zobowiązań.

No i będzie mógł… zaciągnąć nowy kredyt! A właściwie pożyczkę do 72 tys. zł na spłatę rat, jeśli zdecyduje się na sprzedaż nieruchomości.

Jedną z nowości była podczas wspomnianej ewolucji zapowiedź powstania tzw. funduszu konwersji, na który miały się składać banki mające hipoteki walutowe, by finansować ich przewalutowania.

Ale… właśnie mieliśmy kolejną nowelizacje projektu. Funduszu nie będzie, z czego na pewno ucieszą się banki. Jak wyliczał „Parkiet”, w pierwszym roku składka wyniosłaby maksymalnie 2,5 mld zł – ale fundusz miał działać najprawdopodobniej bezterminowo.

To obniżyłoby zyski sektora bankowego – przez pięć lat o ponad 10 mld zł, przez 10 – ponad 14 mld zł.

Czyli wsparcia przewalutowania nie będzie. Na pocieszenie postanowiono poluzować kryteria dostępu do funduszu wsparcia kredytobiorców. Czyli zrobić to, co sugerowano dwa lata temu.

Ale to wciąż tylko projekty. Frankowiczom, którym wszyscy chcieliby nieba z manną przychylić, dedykuję zatem pointę wiersza Ignacego Krasickiego „Przyjaciele”: Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły…

Źródło: aleBank.pl