Czas na korzystną inwestycję fotowoltaiczną tylko do końca roku

Czas na korzystną inwestycję fotowoltaiczną tylko do końca roku
Fot. stock.adobe.com/4th Life Photography
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Zaproponowana przez rząd, gruntowna zmiana modelu rozliczeń pomiędzy posiadaczami prosumenckich instalacji fotowoltaicznych a odbiorcami energii może wydłużyć okres zwrotu z inwestycji OZE nawet o trzy lata - podkreślają eksperci pytani przez aleBank.pl.

Twórcy projektu ustawy argumentują, iż dotychczas funkcjonujący tzw. mechanizm opustów musi zostać wyeliminowany z uwagi na postanowienia dyrektywy unijnej nr 2019/944.

Nowa formuła rozliczeń powinna też zwiększyć inwestycje w infrastrukturę przesyłową, której aktualny stan jest przyczyną przerw w funkcjonowaniu instalacji prosumenckich w niektórych regionach.

Nowi prosumenci nie odzyskają już za darmo 80 procent oddanej do sieci energii

Przypomnijmy, relacje pomiędzy indywidualnymi gospodarstwami domowymi, dysponującymi instalacjami fotowoltaicznymi umieszczonymi na dachach budynków, a odbiorcami energii elektrycznej funkcjonują w ramach tzw. systemu opustów. W największym skrócie polega on na tym, że prosument dostarcza niewykorzystaną nadwyżkę energii do sieci, po czym w chwili zwiększonego zapotrzebowania ma prawo odzyskać 80% dostarczonych uprzednio kilowatogodzin.

Z uwagi na prostotę, jak i atrakcyjne warunki finansowe, rozwiązanie to stanowi jeden z dwóch głównych czynników skłaniających Polaków do montażu paneli fotowoltaicznych, i to niezależnie od dopłat uzyskiwanych w ramach kolejnych edycji programu Mój Prąd.

Czytaj także: Jakie zmiany w programie Mój Prąd?

Nowy przelicznik dla energii od prosumenta

Likwidację tego mechanizmu, i to już od przyszłego roku, przewiduje tymczasem projekt ustawy o zmianie ustawy „Prawo energetyczne oraz ustawy o odnawialnych źródłach energii”.

– Zamiast dotychczasowego, barterowego rozliczenia za energię elektryczną pomiędzy prosumentem a odbiorcą mielibyśmy do czynienia z formułą sprzedaży energii – podkreśla Bartłomiej Derski, redaktor naczelny portalu wysokienapiecie.pl.

W przypadku przeciętnego gospodarstwa domowego jedynie ok. 20-30% energii, którą produkuje fotowoltaika, zużywa się od razu, pozostała część idzie do sieci

Zwraca on uwagę, iż w nowym modelu sprzedawcy zobowiązani, do której to grupy zalicza się de facto pięć największych spółek sprzedających energię elektryczną, będą obowiązani nabywać nadwyżki energii od prosumentów po średnich hurtowych cenach energii, ogłaszanych co kwartał przez Urząd Regulacji Energetyki. Także i odkup uprzednio sprzedanej nadwyżki przez prosumenta będzie się odbywać na zasadach rynkowych.

– W praktyce będzie to oznaczało, że prosument będzie mógł te nadwyżki sprzedawać po około 300 zł za MWh, a energię, którą do tej pory pobierał w ramach tego barteru, będzie musiał kupować po około 670 zł za MWh. Taka relacja jest oczywiście znacznie mniej korzystna, gdyż przelicznik będzie się kształtował nie na poziomie 0,8 jak dotychczas, ale bliżej 0,5 – wskazał Bartłomiej Derski, przedstawiając zarazem wyliczenia, ile straci przeciętne gospodarstwo domowe na nowych zasadach.

Przy założeniu, że czteroosobowa rodzina, dysponując wszystkimi urządzeniami AGD powszechnie wykorzystywanymi we współczesnych domach, ponosi roczne koszty zakupu energii na poziomie 3 tysięcy złotych, montaż paneli o mocy 5 kWh pozwalał dotąd na obniżenie tej kwoty do stu złotych, przypomina przedstawiciel portalu wysokienapiecie.pl.

Czytaj także: Raport Instytutu Energetyki Odnawialnej, fotowoltaika rośnie nie tylko na Moim Prądzie

10 lat zwrotu z inwestycji?

– Od nowego roku, jeśli nowe regulacje weszłyby w życie, zasady te będą znacznie mniej atrakcyjne. W przypadku przeciętnego gospodarstwa domowego jedynie ok. 20-30% energii, którą produkuje fotowoltaika, zużywa się od razu, pozostała część idzie do sieci, i te energię będzie gospodarstwo domowe sprzedawać po ok. 300 zł, a kupować będzie po ponad 600 zł za kWh.

W efekcie to prosumenci będą płacić po ok. 1000 zł zamiast 100 zł rocznie. W konsekwencji okres zwrotu z inwestycji się wydłuży, dziś jest to ok. 6-7 lat, na nowych zasadach byłoby raczej 7-8, a może nawet 9 lat – przekonuje redaktor portalu wysokienapiecie.pl.

Wskazał on też, że gdyby doszło do eliminacji lub radykalnego obniżenie wsparcia w ramach kolejnej edycji programu Mój Prąd, wówczas okres ten może wydłużyć się nawet do 10 lat.

Wymóg unijny, czy potrzeba modernizacji sieci?

Dlaczego w okresie, kiedy tak istotny jest rozwój OZE, a Polacy głosują portfelami za rozwojem energetyki prosumenckiej, rząd decyduje się na osłabienie jednego z głównych bodźców stymulujących branżę?

W uzasadnieniu do projektu ustawy jego twórcy odsyłają do unijnej dyrektywy nr 2019/944 w sprawie wspólnych zasad rynku wewnętrznego energii elektrycznej, zmieniająca tzw. dyrektywę energetyczną o numerze 2012/27.

– Państwa członkowskie, w których istniejące systemy nie umożliwiają osobnego rozliczania energii elektrycznej wprowadzanej do sieci i zużywanej energii elektrycznej z sieci, nie przyznają nowych praw w tych systemach na okres po 31 grudnia 2023 r. W każdym przypadku wszyscy odbiorcy objęci istniejącymi systemami muszą mieć, w każdej chwili, możliwość wyboru nowego systemu, który rozlicza oddzielnie energię elektryczną wprowadzaną do sieci i zużywaną energię elektryczną z sieci jako podstawę obliczania opłat sieciowych – czytamy w rządowym przedłożeniu.

Przy dzisiejszym schemacie rozliczania się za energię elektryczną prosumenci nie płacą niemal nic ani sprzedawcom, ani dystrybutorom energii

Takich wymogów, zdaniem autorów nowelizacji, nie spełnia obecnie obowiązująca formuła.

– Wprowadzenie nowego paradygmatu na rynku energii zapewnia prosumentom dodatkowe możliwości – uprawnienie do sprzedaży energii elektrycznej. Stworzenie nowych narzędzi aktywizacji podmiotów funkcjonujących na rynku pozwoli też na zainicjowanie współpracy między najważniejszymi uczestnikami rynku energii, którymi będą w szczególności odbiorcy aktywni, w tym prosumenci oraz agregatorzy – czytamy w opracowaniu.

Niezależnie od przesłanek natury stricte prawnej, czynnikiem przemawiającym za zmianą formuły rozliczeń między prosumentami a sprzedawcami energii jest potrzeba partycypacji tych pierwszych w utrzymaniu sieci przesyłowej.

– Przy dzisiejszym schemacie rozliczania się za energię elektryczną prosumenci nie płacą niemal nic ani sprzedawcom, ani dystrybutorom energii. Ci ostatni dostają środki na utrzymanie sieci od sprzedawców energii, zatem wychodzą niemal na zero, natomiast koszty są ponoszone przez sprzedawców energii, którzy w tej chwili dopłacają do prosumentów – zauważył Bartłomiej Derski.

Efektem niedoinwestowania sieci, w tym utrzymywania przestarzałych stacji trafo, a także  niewłaściwego podłączania samych źródeł energii przez instalatorów są tymczasem problemy z ciągłością funkcjonowania całego systemu, które, jak podkreśla redaktor portalu wysokienapiecie.pl, dotykają nawet kilku procent posiadaczy instalacji prosumenckich.

Źródło: aleBank.pl