Co czeka inwestorów na GPW w tym roku? „Dynamiki wzrostu zysków będą wysokie”

Co czeka inwestorów na GPW w tym roku? „Dynamiki wzrostu zysków będą wysokie”
Źródło: Beax via Wikimedia Commons [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html), CC-BY-SA-3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/) or CC BY-SA 2.5-2.0-1.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5-2.0-1.0)]
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Krajowe akcje nie są jeszcze drogie, a do końca roku WIG powinien iść w górę, podążając za rosnącymi zyskami spółek - ocenił w dyrektor zespołu analiz NN Investment Partners TFI Bartłomiej Chyłek. W jego ocenie inwestorzy mogą niedługo zaakceptować wyższe poziomy wskaźnika ceny do zysku, co dodatkowo wzmocni Warszawski Indeks Giełdowy.

„Krajowe akcje nie są ekstremalnie drogie. Ekstremalnie drogo nie jest nawet w USA. Analitycy spodziewają się, że zysk netto na akcję za 2021 r. wyniesie ok. 190 dolarów, co oznacza, że wskaźnik ceny do zysku wynosi ok. 23. Pomijając czas spadków sprzed roku, standardem wskaźnika P/E na przestrzeni ostatnich trzech lat był poziom nieco ponad 20. Do 2022 r. polityka monetarna w USA nie powinna się zmieniać, więc nie spodziewam się drastycznej zmiany w podejściu inwestorów” – powiedział dyrektor zespołu analiz NN Investment Partners TFI Bartłomiej Chyłek.

W Polsce wydaje się, że dynamiki wzrostu zysków będą wysokie, ze względu na niską bazę i zeszłoroczne odpisy.

„Sądzę, że po ich oczyszczeniu możemy mówić o dynamice na poziomie ok. 30 proc. rdr. Na ten moment mnożnik P/E dla WIG na poziomie 15-16 jest zatem podwyższony, ale do zaakceptowania. Przy stabilnym mnożniku indeks może zatem jeszcze wzrosnąć, podążając za wynikami. Ponadto, być może inwestorzy zaakceptują wyższe poziomy mnożnika” – powiedział.

Czytaj także: GPW: rekordzistami wzrostów w 2020 roku spółki z sektora gier; na głównym parkiecie pozostało najmniej podmiotów od 8 lat >>>

Chyłek zwrócił uwagę, że dwie największe notowane na GPW spółki, Allegro i CD Projekt, które odpowiadają za ok. 10 proc. indeksu szerokiego rynku, notowane są z wyższym P/E w stosunku do reszty spółek. Oznacza to, że w pewnym stopniu zniekształcają wskaźnik dla całego indeksu. Dla ogółu spółek z WIG jest zatem przestrzeń do akceptacji wyższych cen akcji, przy tych samych zyskach.

„Jeżeli w Polsce niskie stopy procentowe utrzymają się przez dłuższy czas, a takiej narracji uparcie trzyma się Rada Polityki Pieniężnej, będziemy płacić wyższe mnożniki. Spodziewam się, że do końca roku WIG może zyskać jeszcze kilka procent i fundusze polskich akcji mogą się okazać lepszą inwestycją niż fundusze obligacji” – ocenił.

Brakuje alternatywy dla inwestycji w akcje

Analityk wskazał, że ze względu na niskie stopy procentowe i wysoką inflację, brakuje alternatywy dla inwestycji w akcje, przez co coraz więcej środków trafia na giełdę.

„W końcu klienci TFI zauważyli lepsze zachowanie akcji, co widać po wpłatach do funduszy inwestycyjnych. Na chwilę obecną mocnymi beneficjentami są fundusze zagraniczne, a w przypadku polskich środki płyną przede wszystkim do małych i średnich spółek. Napływy te nie są wielkie, ale pomagają rynkowi. Myślę, że taki trend może być kontynuowany” – powiedział.

Czytaj także: Startują Dobre Praktyki na Głównym Rynku GPW, co się zmieni?

„W przybliżeniu znamy także strumień płynący co miesiąc na rynek z Pracowniczych Planów Kapitałowych. Myślę, że to jedno z większych źródeł sukcesów małych i średnich spółek i wyników, jakie zostały wygenerowane na mWIG40 i sWIG80” – dodał.

Według szacunków analityka do instytucji zarządzających PPK co miesiąc płynie łącznie ok. 300-400 mln zł, z czego ok. 30 proc. trafia na GPW.

„Nie są to kwoty, jakie kilkanaście lat temu zapewniały OFE, ale biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach środki regularnie odpływały z GPW, znów pojawiła się stabilność i przewidywalność. Kiedyś krajowe akcje handlowane były z dodatkową premią ze względu na stałe napływy od OFE i te czasy mogą niedługo wrócić za sprawą PPK” – wskazał.

Spółki defensywne skończą passę

W ubiegłym roku wielu analityków wskazywało na odwrót kapitału od spółek typowo wzrostowych na rzecz spółek typu „value”. Chyłek zwrócił uwagę na alternatywny podział: defensywne i cykliczne. Jego zdaniem czas spółek defensywnych, który nastał na początku pandemii dobiega końca i do łask wrócą spółki cykliczne.

„Od początku roku wiele spółek defensywnych wypadło bardzo dobrze, natomiast widzimy już efekt zmęczenia tym średnioterminowym trendem. Okazuje się, że nawet gdy te spółki poprawiają wyniki, to w minimalnym stopniu. Są to głównie firmy z rynku nieruchomości, ochrony zdrowia, użyteczności publicznej, dóbr pierwszej potrzeby i telekomy” – powiedział.

„Ich kursy dobrze się zachowywały np. w momencie rajdu rentowności amerykańskich obligacji. Teraz, gdy sytuacja się ustabilizowała, a dodatkowo znikła szansa na wielokwartałowy okres niskich stóp procentowych, inwestorzy aktualizują swoje oczekiwania” – dodał.

Jak ocenił, po słabym pierwszym półroczu lepiej mogą poradzić sobie spółki technologiczne.

„Po długiej dobrej passie spółki szeroko rozumiane jako technologiczne, w tym także z branży e-commerce, mają za sobą słabsze półrocze. Jesteśmy po okresie, gdy ich wyniki poprawiały się, a jednocześnie często kursy szły w dół. Myślę, że po takim odpoczynku jest duże prawdopodobieństwo, że drugie półrocze będzie należało właśnie do nich” – wyjaśnił.

Czas spółek konsumenckich

Bartłomiej Chyłek wskazał, że w horyzoncie najbliższych sześciu miesięcy zwyżkować powinien także sektor konsumencki, przy czym już nie w takim tempie, jak to widzieliśmy do tej pory. Zwrócił uwagę, że wyceny spółek z tych branż nie są już niskie, jednak z tego względu, że firmy te są w stanie nadal poprawiać wyniki, inwestorzy są skłonni płacić za nie z premią. Podobnie jak kiedyś w przypadku spółek technologicznych, istotnym czynnikiem jest dla nich przewidywalność i powtarzalność poprawy osiąganych zysków.

„Warto wspomnieć, że w ostatnich kilku latach mieliśmy silny wzrost konsumpcji. Zmiany, które proponuje Polski Ład, czyli wyższy dochód rozporządzalny dla większej liczby Polaków powinien przełożyć się na jeszcze większą konsumpcję” – zauważył.

„Jeżeli sytuacja pandemiczna nie ulegnie pogorszeniu, to nasz scenariusz bazowy zakłada poprawę wyników. Z dużym prawdopodobieństwem najbliższe miesiące wypadną dla nich pozytywnie i prawdopodobnie przeniesie się to także na kolejny rok” – ocenił.

Sektor bankowy pod znakiem zapytania

Sektor finansowy, w tym przede wszystkim notowane na GPW banki, odpowiadają za ok. 30 proc. Warszawskiego Indeksu Giełdowego – wskazał Chyłek. Z jednej strony na wyniki finansowe banków pozytywnie mogą wpłynąć ewentualne podwyżki stóp procentowych, jednak w bliższej perspektywie negatywnym czynnikiem może być orzeczenie Sądu Najwyższego ws. kredytów frankowych.

„Jeśli nie będzie sytuacji, że Sąd Najwyższy zaskoczy negatywnie, jest szansa że polski sektor bankowy będzie zachowywał się lepiej od zachodnich. W dalszym ciągu istnieje jednak ryzyko, że rozstrzygnięcia będą mocno negatywne dla banków. W scenariuszu bazowym będzie to kosztowało sektor ok. 40 mld zł. To jest już w cenach, ale jeśli będzie to wyższy koszt, zaważy to na zachowaniu całego indeksu WIG” – powiedział.

Jak ocenił, wielu inwestorów zagranicznych, nie chcąc śledzić zawiłych kwestii prawnych, czeka z zaangażowaniem się w polski sektor bankowy aż kwestie frankowe zostaną rozwiązane.

„Banki już nie raz pokazały, że nawet po szokach są w stanie relatywnie szybko wrócić do zadowalającej rentowności kapitału własnego. Mają zatem pole do dalszych, nawet dwucyfrowych wzrostów” – dodał.

Inflacja i COVID-19 pod kontrolą

Zarządzający zwrócił uwagę, że dopiero ogromne ilości pieniądza wydrukowane w celu zapobiegania negatywnym wpływom pandemii, obudziły uśpioną przez lata inflację. Podwyżki stóp procentowych Fed skłoniłyby inwestorów do akceptacji niższego mnożnika P/E. Chyłek nie spodziewa się jednak, że w najbliższym czasie z USA będą płynęły nowe sygnały dotyczące zacieśniania polityki pieniężnej.

„Jeżeli w dalszym ciągu inflacja będzie rosła, istnieje ryzyko, że wymknie się spod kontroli. Na ten moment wydaje się jednak, że jest opanowana. Widać to np. po cenach surowców, które cofnęły się od szczytów po kilkanaście procent. Jeśli nie będzie dynamicznego powrotu do rekordów to inflacja będzie do opanowania” – zauważył Chyłek.

„Możemy liczyć, że w przeciągu kilku następnych kwartałów zacznie rosnąć podaż, co ustabilizuje ceny. Już teraz władze chińskie zauważyły problem z inflacją i starają się wpływać na oczekiwania rynku, uwalniając rezerwy metali” – dodał.

Inwestorzy obawiają się o nadejście na jesieni czwartej fali pandemii. Chyłek ma nadzieję, że nawet w przypadku powrotu dużego wzrostu liczby zachorowań, rynek akcji nie zareaguje gwałtownymi spadkami.

„Wydaje się, że duża część osób przez te kilkanaście miesięcy miała jakąś styczność z COVID-19. Albo już się zaszczepili albo już chorowali. Doniesienia z Anglii są takie, że mimo to liczba pozytywnych testów wzrosła, natomiast te osoby mocno nie chorują i jest to raczej medialny szum. Póki co w Polsce i u naszych głównych partnerów handlowych sytuacja jest opanowana” – powiedział.

„Można mieć nadzieję, że w przypadku kolejnej fali rządy nie zareagują nerwowo. Spodziewam się, że nawet gdyby znana z poprzednich miesięcy nerwowość rządzących nie ustąpiła, rynki nie zareagują spadkami. Już w przypadku zimowej fali wzrostu zachorowań rynki dyskontowały koniec pandemii. Jest szansa, że inwestorzy także tym razem to zignorują i będą patrzeć na fundamenty” – ocenił.

Dodał, że fundamenty dla gospodarki są solidne, co potwierdzają ekonomiści podnosząc prognozy wzrostu PKB dla Polski.

Źródło: Krzysztof Kita, PAP BIZNES