Ceny nowych mieszkań nie wzrosną, a kredytów mieszkaniowych może być mniej

Ceny nowych mieszkań nie wzrosną, a kredytów mieszkaniowych może być mniej
Konrad Płochocki, fot. PZFD,
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
O problemach deweloperów w czasie epidemii koronawirusa i o perspektywach rynku mieszkaniowego rozmawiamy z Konradem Płochockim- radcą prawnym, Członkiem Zarządu i Dyrektorem Generalnym Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

#KonradPłochocki: Zakończenie etapu budowlanego i uzyskanie odbioru jest konieczne do tego, by banki mogły wypłacić kolejną transzę płatności, a my żebyśmy mogli zapłacić pracownikom, jest to absolutnie kluczowe dla utrzymania stabilności wypłat i miejsc pracy #ZBP @PZFD_ @LewiatanTweets @OPZZcentrala

Robert Lidke: Jakie informacje płyną w obecnej sytuacji od deweloperów? Czy prace budowlane trwają dalej, czy też są przerwane?

Konrad Płochocki: Z ogromnej większości firm informacje są takie, że prace budowlane nadal trwają, choć z ograniczeniami. Ekipy dzielone są na mniejsze, ograniczono odprawy do niezbędnego minimum, z zachowaniem odległości między pracownikami.

Wszędzie tam, gdzie jest to możliwe pracownicy pracują w pojedynkę lub z utrzymywaniem odległości 1,5 m od siebie. Oczywiście, nie ma co ukrywać, że nie w każdej inwestycji jest to możliwe.

Wyposażamy pracowników w dodatkowe środki ochrony osobistej, wprowadzamy dodatkowe dezynfekcje, staramy się, żeby w częściach socjalnych pracownicy nie przebywali w grupach, żeby ruch odbywał się tam pojedynczo. To powoduje w naturalny sposób wydłużenie czasu rozpoczęcia i zakończenia pracy, robią się kolejki.

Wykonawcy mierzą się z problemami tam, gdzie mają zakwaterowanych pracowników. Czyli jeżeli budowy są gdzieś w terenie i ekipa była zakwaterowana w obiektach zbiorowego zamieszkania, to tam są wprowadzone dodatkowe regulacje. Chociaż to w bardzo małym stopniu dotyczy budownictwa deweloperskiego, raczej drogowego.

I oczywiście mamy też braki kadrowe. Dotknęło nas wyłączenie szkół, chociaż to głównie kobiety przejęły opiekę nad dziećmi, a branża budowlana jest jednak silnie zmaskulinizowana. Ale część osób składa oświadczenia o korzystaniu z wolnych dni.

I także jest kwestia pracowników z Ukrainy. Kiedy mówimy o pracownikach z zagranicy, to nie zdążyliśmy się jeszcze zapoznać z najnowszymi rozporządzeniami dotyczącymi tzw. tarczy antykryzysowej.

Natomiast Ministerstwo Spraw Zagranicznych przyjęło nasz postulat. Zapowiedziano wydłużenie wiz i pozwoleń na pracę do 30 dni po zakończeniu epidemii. Żeby nie wymuszać niepotrzebnie ruchu pracowników przez granicę.

To by pozwoliło też w większym stopniu przywrócić poprzedni stan zatrudnienia na budowach, kiedy sytuacja się już uspokoi.

Czy są problemy z materiałami budowlanymi?

‒ Obecnie dostajemy już sygnały o problemach z łańcuchami dostaw. Zaczynają się pewnego rodzaju kłopoty z towarami importowanymi. Na szczęście zdecydowana większość materiałów budowlanych jest produkowana w kraju. I dzięki temu dostawy przebiegają w miarę sprawnie.

Co nie oznacza, że na poszczególnych budowach, inwestycjach nie będzie opóźnień, bo otrzymujemy już sygnały od wykonawców, że są problemy z transportami z zagranicy. M.in. chodzi o włoskie gresy, płytki, granity. Mamy tu sygnały o przerwach w dostawach.

Jest też problem z logistyką. Czyli towar jest w magazynach, ale  występują kłopoty ze sprawnym transportem.

Co ciekawe, zwiększają się zamówienia zagraniczne kierowane do polskich firm produkujących na potrzeby budownictwa np. tacy producenci jak Opoczno będą teraz zyskiwali.

Problemy są i będą zwłaszcza przy instalacjach. Mam na myśli akcesoria wentylacyjne, klimatyzatory, centrale wentylacyjne. Bo nie ma co się oszukiwać, w dużym stopniu była to produkcja pochodząca z Chin, z importu, i tego nie da się szybko zrobić w Polsce, i mamy już sygnały od wykonawców, że występują braki tego rodzaju sprzętu.

Jednak fabryki chińskie wracają już do pracy, więc miejmy nadzieję, że te przerwy nie będą bardzo długie.

Jeżeli chodzi o samą budowlankę, prace konstrukcyjne, to tutaj jest dobra sytuacja. Mieliśmy ciepłą zimę, co dało nam około miesiąca buforu w stosunku do zakładanych harmonogramów, bo w tym roku nie zaliczyliśmy właściwie ani jednego dnia przestoju technologicznego spowodowanego niskimi temperaturami.

Czy mogą pojawić się  zatory płatnicze? Czy pracownicy będą dostawali pieniądze na czas? Czy firmy wykonawcze będą dostawały na czas pieniądze od deweloperów?

‒ Jest to dla nas oczywiście kluczowa sprawa, żeby utrzymać płynność. Po raz pierwszy w ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy od naszych firm informację o kłopotach z Urzędem Dozoru Technicznego. Jego odbiory są niezbędne do tego, żeby uzyskać pozwolenie na użytkowanie. Inspektorzy dokonują odbiorów wszelkiego rodzaju urządzeń takich jak windy, schody ruchome, platformy parkingowe, kotłownie itp.

Tutaj muszę bardzo wyraźnie pochwalić bardzo dobrą współpracę z Urzędem Dozoru Technicznego. Po informacjach, które zaczęły do nas spływać w ubiegłym tygodniu o przestojach, o nieprzyjmowaniu wniosków – kierownictwo UDT sprawnie zaczęło się komunikować się z inspektorami, z lokalnymi oddziałami, i mamy sygnały, że już kontrole UDT ruszyły ponownie. Oczywiście przy zachowaniu środków bezpieczeństwa.

Obecnie natomiast walczymy o przywrócenie kontroli powiatowych inspektoratów odbioru budowlanego. Z wielu stron kraju wiemy, że te inspekcje stanęły.

A to jest niezbędne, dlatego że zakończenie etapu budowlanego i uzyskanie odbioru jest konieczne do tego, by banki mogły wypłacić kolejną transzę płatności, a my żebyśmy mogli zapłacić pracownikom. Jest to absolutnie kluczowe dla utrzymania stabilności wypłat i utrzymania miejsc pracy.

Stąd ogromna prośba w kierunku Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju, w kierunku Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego i oddziałów lokalnych, żeby kontrole odbywały się jak najszybciej, oczywiście przy zachowaniu środków ostrożności. To nie muszą być narady wieloosobowe.

Czy widać symptomy osłabienia zainteresowania ze strony klientów firm deweloperskich? Bo skoro nie można przychodzić do biur sprzedaży, gdzie dotąd można było oglądać mieszkania, skoro nie można porozmawiać ze sprzedawcą, i nie można podpisać aktu notarialnego – to chyba mamy do czynienia z zatrzymaniem sprzedaży mieszkań?

‒ W ubiegłym i w tym tygodniu spowolniło zawieranie nowych umów deweloperskich, nowych zakupów. I nie ma się czemu dziwić, w tej sytuacji większość sfer życia gospodarczego została w pewnym stopniu wstrzymana, więc spodziewamy się spadku liczby transakcji.

Jeżeli chodzi o ruch, to większość deweloperów przeszła na prace zdalną. Jeżeli w ogóle biura sprzedaży pracują, to w systemie dyżurowym, gdzie kontakt jest ograniczony do niezbędnego minimum.

Większość przeszła na pracę online. I w ubiegłym tygodniu obserwowaliśmy wzrost aktywności na stronach internetowych. Dane które nam dostarczyła firma Obido, pokazały 13-proc. wzrost liczby użytkowników. Ludzie mają po prostu więcej czasu i mogą spokojnie przeglądać oferty mieszkań.

Niemniej wiemy, że kluczowym momentem będzie weryfikacja kredytowa. I tu podejście banków będzie miało wpływ na to, czy to zainteresowanie, wybieranie mieszkań online zakończy się konkretnym transakcjami.

Spodziewamy się spadku transakcji na rynku oraz spadku nowych inwestycji. Branża była do tej pory w bardzo dobrej sytuacji, większość mieszkań była sprzedawana na etapie tzw. dziury w ziemi. Mieliśmy najniższy stan mieszkań gotowych od 11 lat.

Długoterminowo popyt nie powinien spadać, bo strukturalny deficyt mieszkań cały czas występuje. Ale kluczowe znaczenie będzie tu miała sytuacja na rynku pracy.

Czyli spadku cen mieszkań nie będzie?

‒ Na pewno spadnie liczba transakcji. Na pewno zatrzyma się wzrost cen. Jeżeli chodzi o średnie wartości, co się będzie dalej działo w okresie np. roku, to ciężko jest na to pytanie odpowiedzieć.

Z jednej strony jeśli wzrośnie bezrobocie, to odbije się na popycie. A jednocześnie możemy się spodziewać, że część osób, które kupiły mieszkania na kredyty jest zakredytowana „pod korek”.

Pytanie jak tę sytuację odczują osoby inwestujące w mieszkania na wynajem. Czy te zapowiadane wakacje  kredytowe oraz obniżenie rat kredytu pozwoli im na „utrzymanie się na powierzchni” i nie zmusi ich do masowego sprzedawania  lokali? Jest szansa, że przetrwają.

Więc oprócz krótkoterminowych zawirowań, które są pewne, to długoterminowo trudno przewidzieć co się stanie.  Pojawia się pytanie co się będzie działo z pieniędzmi osób, które nadal mają środki na rachunkach i czy będą poszukiwały tzw. bezpiecznej przystani.

Akcje bardzo mocno ucierpiały, są ogromne wahania na rynku walutowym, i to powoduje, że raczej inwestowanie w tych obszarach jest ryzykowne.

W wyniku obniżenia stopy procentowej i dużego dodruku pieniądza, co zapowiadają NBP, EBC, inne banki centralne pojawiają się obawy o zachowanie wartości pieniądza.

I część inwestorów może uznać, że twarde aktywo, jakim jest nieruchomość może być bezpieczna przystanią. I to przekonanie może stabilizować rynek mieszkaniowy. Ale drożej nie będzie.

Źródło: aleBank.pl