BPS TFI wycofało się z programu PPK, ale z powodzeniem prowadzi PPE i inne formy oszczędzania

BPS TFI wycofało się z programu PPK, ale z powodzeniem prowadzi PPE i inne formy oszczędzania
Waldemar Rutkowski, Artur Czerwoński, Fot. BPS TFI
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
O specyfice działania Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych w ramach największego zrzeszenia banków spółdzielczych w Polsce, o oszczędzaniu na emeryturę, a także o Zegarze Inwestycyjnym rozmawiamy z Arturem Czerwońskim, Prezesem Zarządu BPS TFI S.A. oraz z Waldemarem Rutkowskim, Dyrektorem Departamentu Sprzedaży i Marketingu w BPS TFI S.A.

Robert Lidke: Dlaczego BPS TFI zrezygnowało z prowadzenia funduszu w ramach Pracowniczych Planów Kapitałowych?

Waldemar Rutkowski: Mówiąc krótko, mieliśmy za niskie aktywa aby nimi efektywnie zarządzać, a przecież chodzi o to, aby uczestnicy PPK mieli satysfakcjonującą stopę zwrotu. Dam przykład, jeżeli robimy jakąkolwiek transakcję na portfelu funduszu i każda taka transakcja jest obciążona pewnymi kosztami stałymi, to jeżeli ta transakcja będzie o niższym nominale, to te koszty procentowo będą rzutować negatywnie na ostateczny wynik.

Dodatkowo mając mniej środków możemy kupować mniej instrumentów przez co osiągniemy mniejszą dywersyfikację, a to przecież jeden z mechanizmów regulujących ryzyko portfela.

Artur Czerwoński: Dlatego działając w najlepiej pojętym interesie uczestników funduszu BPS Emerytura PPK musimy obiektywnie stwierdzić, że zarządzanie funduszami z niewielkimi aktywami jest bardzo trudne i w długim horyzoncie dla nich mniej korzystne.

W związku z tym, działając w interesie klienta zarząd Towarzystwa podjął odpowiednie kroki, aby finalnie przekazać zarządzanie funduszami BPS Emerytura PPK instytucji wyznaczonej na mocy ustawy o pracowniczych planach kapitałowych, czyli PFR Towarzystwu Funduszy Inwestycyjnych S.A.

Ale dlaczego BPS TFI nie udało się zebrać wystarczającej liczby klientów aby móc efektywnie zarządzać funduszem PPK?

Waldemar Rutkowski: Uruchamiając program PPK bazowaliśmy na środowisku klientów banków spółdzielczych, czyli na małych i średnich firmach. Okazało się, że stopień partycypacji generalnie na całym rynku jest niski i wnosi ok. 30%.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę sektor małych i średnich firm partycypacja znacząco spada. Jeszcze słabiej sytuacja wygląda w sektorze usług publicznych, więc mocno rozminęliśmy się z naszymi założeniami przed przystąpieniem do Pracowniczych Planów Kapitałowych.

Wracając jednak do przekazania zarządzania, należy podkreślić, że była to pierwsza tego typu operacja na naszym rynku i zakończyła się powodzeniem, a przecież to bardzo skomplikowany proces od strony operacyjnej. Najważniejsze, że zarówno uczestnicy funduszu praktycznie nie odczuli tej zmiany.

Jednak z Pracowniczych Planów Emerytalnych Państwo się nie wycofują?

Waldemar Rutkowski: Absolutnie! Tu odnieśliśmy sukces, klienci są zadowoleni, a składka cały czas narasta. Mamy specyficzny program emerytalny – Międzyzakładowy Pracowniczy Program Emerytalny (MPPE) to największy tego typu program na rynku liczący ponad 150 podmiotów.

Partycypacja przekracza 90%, a podmioty zrzeszone mają podobne oczekiwania wobec funduszu i pozostają ze sobą w bliskiej relacji. Taka jest specyfika banków spółdzielczych.

W konsekwencji wszyscy mogą działać na podstawie jednej umowy. Chcemy nasz największy na rynku liczący ponad 150 podmiotów program dalej rozwijać, dlatego w najbliższym czasie zorganizujemy dla naszych klientów spotkanie, na którym zaproponujemy kilka udoskonaleń.

Dodatkowo w PPE możemy cały czas pozyskiwać aktywa.

 Jakie są wyniki waszego PPE na tle innych PPE?

Artur Czerwoński: Polityka naszych funduszy również została dostosowana do programów emerytalnych i doskonale widać to w naszych wynikach. W porównaniu do konkurencji nie ponosiliśmy przesadnego ryzyka i możemy się pochwalić jednymi z najlepszych wyników na rynku.

Najważniejszymi czynnikami wpływającymi na ostateczną wypłatę Uczestnika z tytułu inwestowania w PPE, poza czynnikami rynkowymi, są jakość procesu inwestycyjnego oraz wysokość opłat.

Przez proces inwestycyjny, w największym skrócie rozumiem tu sposób inwestowania środków zgromadzonych w funduszach, na których opiera się PPE.

Jeżeli chodzi o wysokość opłat, to według naszej wiedzy plasujemy się poniżej średniej. W naszych subfunduszach na których opiera się PPE opłata za zarządzanie wynosi  0,5% rocznie.

Ocena jakości procesu inwestycyjnego nie jest już tak łatwa do porównywania jak wysokość opłat. Oczywiście, możliwe jest kierowanie się wyłącznie porównaniem osiąganych przez fundusze stóp zwrotu. Pod tym względem nasze wyniki są bardzo dobre w porównaniu do konkurencji, co łatwo sprawdzić zaglądając na strony portali publikujących wyniki funduszy.

Należy jednak pamiętać, że nie ma gwarancji, że nawet najlepsze wyniki inwestycyjne uzyskiwane w przeszłości będą kontynuowane w długim horyzoncie czasowym. Dlatego też, naszym zdaniem, istotne jest aby sam cały proces inwestycyjny w PPE był dedykowany oszczędzaniu emerytalnemu.

Wychodząc z tego założenia przyjęliśmy model zarządzania zgodny z podejściem tzw. absolutnej stopy zwrotu. W tym podejściu, w odróżnieniu od powszechniejszego tzw. zarządzania benczmarkowego, podstawowym celem jest unikanie ponadprzeciętnych strat.

Dla odmiany, głównym celem zarządzania benczmarkowego jest uzyskiwanie stóp zwrotu lepszych niż indeksy rynkowe.

Przykładowo, jeżeli indeks polskich akcji WIG spadł w tym roku o ponad 30%, to spadek zarządzanego benczmarkowo funduszu akcji polskich o „tylko” 25% oznacza osiągnięcie celu i sukces zarządzającego funduszem. Pytanie czy jest to też sukces Uczestnika PPE?

Jeżeli BPS TFI nie stosuje benczmarków to czym głównie kieruje się przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych?

Artur Czerwoński: Główną przesłanką podejmowania naszych decyzji inwestycyjnych jest ocena w jakiej fazie cyklu koniunktury gospodarczej aktualnie się znajdujemy. Wychodzimy z założenia, że zachowanie się rynków finansowych ma charakter cykliczny zgodny z rytmem cykli koniunktury gospodarczej.

Poszczególne fazy cyklu sprzyjają różnym klasom aktywów. Według tego modelu, faza recesji sprzyja obligacjom, faza ożywienia to dobry czas dla akcji, ekspansja jest dobra dla rynków surowców i akcji, a spowolnienie to czas na trzymanie pieniędzy na rynku pieniężnym.

W celu lepszego zobrazowania powyższego podejścia stosujemy tzw. Zegar Inwestycyjny. Wskazania tego zegara determinują przykładowo jaka jest proporcja akcji w naszych portfelach czy jakiego rodzaju obligacje kupujemy.

Natomiast, decyzja o tym która aktualnie jest godzina na Zegarze Inwestycyjnym oparta jest w dużej mierze na wypracowanym w TFI  modelu uczenia maszynowego.

To w jakim momencie cyklu jesteśmy wg zegara?

Artur Czerwoński: Nasz zegar wskazuje, że weszliśmy w fazę recesji. Co to oznacza? Chcę  podkreślić, że nie mówimy tu o faktycznej recesji.

W przypadku Polski mówimy o  wzroście gospodarczym znacznie słabszym od potencjalnie możliwego. A konsekwencje tej fazy są istotne zarówno dla inwestowania na rynku akcji jak i obligacji.

Jeśli chodzi o rynek długu to faza recesji oznacza nabywanie obligacji o dłuższych terminach do zapadalności. Natomiast nasza alokacja w akcje w dalszym ciągu pozostaje niska.

Przy czym, ewentualna końcówka recesji, w momencie kiedy nasz zegar ją wskaże, będzie momentem na zwiększenie zaangażowania w akcje w naszych funduszach.

Pojawia się coraz więcej platform, które proponują inwestorom indywidualnym inwestycje w ETF-y z rynków na całym świecie. Czy to jest dla TFI konkurencja?

Waldemar Rutkowski: Nie ma co ukrywać, że konkurencja jest bardzo duża.  Rzeczywiście na dojrzałych rynkach inwestowanie w tzw. instrumenty pasywne, czyli ETFy zyskuje coraz większą popularność również wśród inwestorów indywidualnych.

Proszę jednak zauważyć, że rynek ETF-ów rozwinął się na tyle mocno, że możemy je liczyć już w setkach, a taka różnorodność może przyprawić klientów indywidualnych o ból głowy. Dlatego łatwiej jest czasami wybrać fundusz inwestycyjny, w którym to zarządzający inwestuje m.in. w tego typu instrumenty pasywne, a tak właśnie jest w naszych funduszach.

Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę, że klient jest zadowolony z PPE to wybór funduszu zamiast ETF-u staje się naturalny. Oczywiście na pewno znajdzie się część osób, która będzie chciała sama spróbować swoich sił w zarządzaniu i wybierze ETF, ale przecież rynek dzisiaj jest bardzo zmienny, więc to wcale nie musi oznaczać dobrej decyzji.

Mówiliśmy o PPK i PPE, co jeszcze BPS TFI oferuje swoim klientom?

Waldemar Rutkowski: Mamy całą paletę produktów zarówno dla klientów indywidualnych, małych i średnich przedsiębiorstw, jak i dużych firm. Warto może w tym miejscu zauważyć, że jesteśmy dość istotnym podmiotem na rynku funduszy inwestycyjnych zamkniętych z ok. 4 mld zł pozyskanych aktywów, co daje nam miejsce w pierwszej piątce na rynku.

Naszą ofertę w zasadzie dzielimy na dwa obszary. Jeden emerytalny, gdzie mamy IKE, IKZE, PPE i mieliśmy PPK.

Mamy też ofertę dla klienta bardziej aktywnego, gdzie klient z naszej palety funduszy sam może sobie wybrać fundusze. Od funduszy obligacyjnych otwartych, przez mieszane, skończywszy na akcyjnych. Ale obserwujemy zjawisko, podobnie dzieje się na świecie, polegające na tym, że klienci sami nie chcą podejmować decyzji inwestycyjnych, pozostawiają je zarządzającym. Chodzi o zaspokajanie ich oczekiwań, a my wg tych oczekiwań budujemy portfele.  Np. oczekiwań emerytalnych.

Inną potrzebą może być oszczędzanie na określony cel, np. studia dzieci, albo po prostu zagospodarowanie swoich nadwyżek.

W Polsce potrzebą nr jeden w najbliższych latach jest zwiększanie swojej bazy oszczędności emerytalnych. Jeśli ktoś na początku swojej kariery zawodowej nie zacznie oszczędzać, to mimo ZUS czy PPK jego emerytura będzie dramatycznie niska. A znajomość produktów przynoszących benefity podatkowe, czyli IKE/IKZE jest w Polsce również niewielka.

Pomijając Wasze zaangażowanie w PPE, gdzie oszczędzają głównie pracownicy banków spółdzielczych, to czy z faktu Waszej obecności w zrzeszeniu spółdzielczym dla TFI coś wynika? Kim są Wasi klienci, czy są to tylko mieszkańcy mniejszych miejscowości?

Waldemar Rutkowski: Trzeba powiedzieć, że banki spółdzielcze są też mocno obecne w dużych miastach, tak więc o klientów w aglomeracjach także konkurujemy z innymi TFI.  I w naszych funduszach zamkniętych większość klientów pochodzi z dużych miast. Mamy też dużych  klientów komercyjnych, również spoza sektora spółdzielczego.

W zasadzie rozwijamy się dzięki szeptanemu marketingowi i jakości naszego zarządzania. Klienci polecają nas kolejnym klientom. Obawialiśmy się, że w czasach dekoniunktury tego typu fundusze będą się kurczyć, ale w naszym przypadku jest odwrotnie.

Wracając do klienta spółdzielczego to musimy powiedzieć, że ten klient znacząco różni się od klienta dużych banków komercyjnych. Relacja banku spółdzielczego, jego pracowników z klientami jest znacznie silniejsza niż w większych bankach. Jakie są tego konsekwencje?

Wszelkie wahania w produktach oferowanych klientom przy takiej zmienności  jak obecna  mocno oddziałują na właśnie relacje długofalowe pomiędzy klientem a bankiem.

Wszelkie słabe wyniki funduszu wpływają negatywnie na relacje klienta z bankiem spółdzielczym. Czyli TFI jest pod presją i klientów, ale także samych banków. Obie strony patrzą nam na ręce.

To oznacza, że musimy iść do klienta spółdzielczego z takim produktem, który po pół roku czy roku będzie chwalony przez klienta. Takim produktem jest IKZE.

Nie ma praktycznie takiej możliwości, żeby klient który wpłacił we wrześniu 7 tysięcy złotych i w lutym dostał od fiskusa 1400 złotych zwrotu od fiskusa nawet przy złej sytuacji rynkowej był – mówiąc kolokwialnie – w plecy.

Co więcej taki klient, któremu nie jest oferowane IKZE ma do swoich bankowych opiekunów pretensje, że mu jego doradca tego nie polecił.

A czy Waszym klientem są samorządy?

Waldemar Rutkowski: Samorządy są bardzo ważnym klientem banków spółdzielczych. Właśnie dla samorządów przygotowujemy ofertę dotyczącą doradztwa inwestycyjnego w instrumenty dłużne.

Co z Panów punktu widzenia powinno się zmienić aby rynek kapitałowy rozwijał się dynamicznej?

Artur Czerwoński: Powiem to o czym już od lat mówi nasze środowisko. W Polsce brakuje społecznej świadomości znaczenia rynku kapitałowego. Potrzebna jest w tym zakresie edukacja już od najmłodszych lat.

Jeżeli np. mój 22 letni syn nie rozumie, że już powinien oszczędzać na swoją starość, nie wie że są odpowiednie produkty emerytalne to jest to bardzo niepokojące. Jeśli Pan zapyta typowego nastolatka w USA o to samo, to okaże się, że on już myśli w co by tu zainwestować.

Dobrym przykładem jest tu IKZE. Produkt ten jest idealny do rozpoczęcia przygody z inwestowaniem. Ze względu na korzyści podatkowe, istnieje mała szansa, nawet przy złej sytuacji rynkowej, aby Klient na tym stracił.

Pomimo tego, produkt nie jest masowo wykorzystywany. Pracujemy, aby to zmienić i tu widzimy dużą szansę na współpracę z Bankami Spółdzielczymi.

Źródło: aleBank.pl