Bezpieczeństwo instytucji finansowej: Były pracownik, aktualny problem!

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Są jak zdradzona żona, działają z zaskoczenia! Przemawia przez nich chęć zemsty! Kierują się przy tym nadzieją wyrządzenia jak największych strat! Dawni pracownicy, z chęci rewanżu na byłym szefie potrafią zrobić wszystko! Donos do urzędu skarbowego czy Państwowej Inspekcji Pracy to dla nich przeżytek. Dziś są znacznie bardziej kreatywni i pomysłowi, sięgając do wyrafinowanych często metod odwetowego działania...

Marcin Szypszak

Marek prowadzi niewielką, ale prężnie działającą firmę informatyczną. Zatrudnia siedmiu pracowników. Początki były trudne, ale z czasem firma odnalazła swoją niszę na rozwijającym się rynku. Prosty program magazynowy stał się hitem na rynku W niedługim czasie z aplikacji zaczęło korzystać kilkaset firm na terenie całej Polski! Młody informatyk zrozumiał, że sam dłużej nie podoła. – Zatrudniłem jednego pracownika, później dwóch kolejnych – wspomina Marek. Po dwóch latach do jego firmy trafił Kamil. Na początku współpraca układała się znakomicie. Tworzyli zgrany zespół, rozumieli się bez słów! Do czasu…

W pewnym momencie nowy pracownik zaczął zaniedbywać swoje obowiązki. Klienci zaczęli się skarżyć na opieszałość serwisu, a z kasy zaczęły znikać drobne sumy pieniędzy. To przelało czarę goryczy! – Bez żalu rozstałem się ze swoim podwładnym, mimo że ten zapewniał mnie o swojej niewinności – zauważa przedsiębiorca. Pewnie dawno zapomniałby o sprawie, gdyby nie drobny, ale kosztowny szczegół. Pół roku później na rynku pojawiło się oprogramowanie łudząco podobne do jednej z autorskich aplikacji Marka. Część dotychczasowych klientów przeszła do konkurencji. Dochodzenie prowadzone własnymi kanałami przyniosło skutek. Okazało się, że za wszystkim stoi… Kamil. Wraz z nim z przedsiębiorstwa zniknęła znaczna część dokumentacji dotycząca kilku konkretnych produktów! Zdobytą dzięki temu wiedzę nieuczciwy informatyk wdrożył w życie w konkurencyjnej firmie. Tego było już za wiele! Krzysztof oddał sprawę do sądu! – Chciałem ścigać niedawnego pracownika, jednocześnie domagałem się wycofania z rynku konkurencyjnego produktu – wspomina.

Byli pracownicy, znając strukturę wewnętrznej sieci komputerowej byłego pracodawcy równie często dokonują zgubnych czynów, działając ze zdalnego komputera.

Okazało się to trudniejsze, niż przewidywał! Korowód urzędniczych procedur, godziny spotkań z prawnikami, pieniądze wyrzucane w błoto. Dziesiątki osób wezwanych na świadków. Sprawa toczy się do dziś, mimo że od czasu, gdy oszustwo wyszło na jaw, minęło już ponad półtora roku.

Co by było, gdyby…

Szczęście w nieszczęściu, że przykry incydent dotyczył niewielkiej firmy informatycznej. Wyobraźmy sobie sytuacje, że do podobnego zdarzenia dochodzi w centrali dużego banku, obracającego na co dzień milionami, obsługującego dziesiątki tysięcy klientów. W jednej chwili ich dane wpadają w ręce osoby niepożądanej. Z chęci zemsty na byłym pracodawcy, nie bacząc na kłopoty, jakie może wyrządzić postronnym osobom, gotowa jest obracać pozyskanymi informacjami, manipulować nimi czy ujawnić. To, co dotąd było tajne, w jednej chwili staje się jawne. Historie kredytowe poszczególnych klientów, wyniki negocjacji prowadzonych z kontrahentami, warunki ofert i planowanych promocji… Jak się okazuje, to nie mrzonki a realny problem…

Na początku lutego świat obiegła informacja, że kanclerz Angela Merkel zatwierdziła zakup pakietu danych niemieckich oszustów podatkowych. Złodziej skradł je wcześniej ze szwajcarskiego banku Credit Suisse. Za płytę, na której znajdowały się imiona i nazwiska ponad półtora tysiąca nieuczciwych podatników, rząd naszych zachodnich sąsiadów zdecydował się wyłożyć ponad 2,5 mln euro. Kwota niewielka w porównaniu z kwotą, jaka dzięki temu ma szanse wpłynąć do niemieckiego budżetu. Chodzi podobno o gigantyczną sumę ponad 100 mln złotych.

To nie pierwszy przypadek, gdy tamtejszy rząd zdecydował się zapłacić złodziejowi bankowych informacji. Dwa lata temu sfinalizował podobną transakcję za kwotę niemal dwukrotnie wyższą. 4,2 mln euro – tyle kosztowały niemieckiego fiskusa informacje, które stały się nad Renem początkiem największej afery podatkowej ostatnich lat. Dane pochodziły z rejestru banku LGT Group, należącego do księstwa Liechtenstein. Wykradł je stamtąd informatyk rejestrujący dane klientów w systemie komputerowym. Najpierw domagał się okupu od swojego byłego pracodawcy. Gdy ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI